[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zatrzasnÄ…Å‚ drzwi.
Raptem zaczęło się ściemniać, aż zapadła zupełna noc. Po chwili fotokomórka włączyła
sztuczne oświetlenie. Hermes wszedł w cień Ziemi.
Zupełnie spokojny, jakże nieludzki głos cedził z głośnika: - Odchylenie od... zaplanowanego
toru... jeden... koma... dwadzieścia... pięć... Grozi zderzenie z Ziemią... Odległość... trzy i pół tysiąca
kilometrów... Trzeci silnik... pracuje nadmiarem mocy...
Dopiero teraz Stefan poczuł, że słaba, lecz stale działająca siła spycha powoli jego ciało w
kierunku sufitu. Jednocześnie straszliwie bliski, wiszący dotychczas nad głową balon Ziemi
przesuwał się powoli.
Nastąpiło to najgorsze, planetoida zaczynała koziołkować! Przerażenie sparaliżowało go na
moment. Tak! Przecież zostawił pokrętło nastawione na maksimum! Silnik zaczął pracować pełną
mocą od momentu naprawy przerwanego obwodu. Zbyt długo trwający nierównomierny rozkład sił
działających na Hermesa zamiast wyprostować orbitę, wprowadził go w ruch wirowy. Widmo
nieuchronnej katastrofy zajrzało Stefanowi w oczy. Poderwany strachem, szukając ostatniej szansy,
szarpnął dzwignię włączającą automatyczne sterowanie. W różnych tonacjach rozdzwoniły się
sygnały alarmowe. Automaty, nie przystosowane do tak wielkich odchyleń od zadanych
parametrów, były bezradne. Zresztą aby w tym momencie wyminąć Ziemię, potrzebne były
dwukrotnie potężniejsze silniki.
Znów odezwał się głośnik:
- Odchylenie od planowanego toru... jeden koma trzydzieści _ siedem... odległość dwa
tysiące kilometrów... grozi zderzenie z Ziemią... przewidywany... rejon upadku... południowy
kraniec Europy...
Jeszcze parę minut i ściągnięty polem grawitacyjnym Ziemi olbrzymi głaz runie do morza
wywołując kilkudziesięciometrową falę przypływu, zatapiającą wybrzeża, lub spadając na ląd
straszliwym wybuchem zniszczy wszystko wokół na przestrzeni wielu kilometrów.
W obliczu zbliżającego się finału Stefan odzyskał spokój. Musiał ratować od katastrofy setki
tysięcy istnień ludzkich. Jest tylko jedna droga - natychmiast, w znacznej odległości od Ziemi,
wywołać eksplozję któregoś z reaktorów. Wybuch termojądrowy zmieni Hermesa w niegrozne
obłoki pyłów i gazów.
"Wywołać eksplozję, lecz jak? - miał już bardzo mało czasu. Wyłączyć pole zamykające
plazmę można tylko przy reaktorze... Może zerwać bezpieczniki i próbować przegrzania silników.
Na to potrzeba przynajmniej pięciu minut... nie zdąży. Spalić pełnym napięciem uzwojenia
elektromagnesów, tak, to jedyne! Może nie wytrzymają...
Zaczął błyskawicznie manipulować przełącznikami. Wskazówka woltomierza stale szła do
przodu. Napięcie wzrastało. Stefan hipnotycznym wzrokiem wpatrywał się w przyrządy. Rosnąca
siła odśrodkowa odpychała go od ściany. Nie bronił się, zrobił wszystko co mógł.
Było coraz goręcej. Mknąc z wielką szybkością po łuku, stycznym prawie do powierzchni
Ziemi, Hermes pogrążył się w atmosferę. Temperatura gwałtownie wzrastała. Sterownię wypełniał
swąd palonej izolacji, rozszalał się koncert trzasków, huków i stęknięć. Klimatyzacja już nie
wystarczała, powietrze było nie do zniesienia. Stefan, bezradnie rozkrzyżowany, przyciskany siłą
odśrodkową do sufitu, resztką sił odwrócił się. W ostatniej sekundzie pragnął być twarzą do Ziemi.
"Reaktor wciąż nie eksploduje! Jeszcze chwila i jego wybuch będzie znacznie grozniejszy niż
upadek Hermesa!" - pomyślał z rozdzierającą rozpaczą.
"GorÄ…co, jakie straszliwe gorÄ…co!"
Raptem przezroczysta, plastykowa bania otaczająca sterownię nie wytrzymała i rozpadła się
na całej wysokości. Do wnętrza wtargnął kłąb żaru. Ciało Stefana skurczyło się i znieruchomiało.
Przez rozdarte komórki mózgu błysnęła ostatnia myśl:
"Zamiast naprawy w kanale... należało przecież... uruchomić obwód awaryjny... automaty by
się nie... pomyliły".
Stefan otworzył oczy. Minęła dłuższa chwila, nim oprzytomniał. Przetarł powieki, chcąc
spędzić resztki oparów sennych. Powiódł wzrokiem po sterowni - wszystko było na swoim miejscu.
Wtem ciszę rozdarł dzwięk dzwonka. Na stanowisku dyspozytorskim i ścianach sterowni zapłonęły
czerwone lampy. Stefan nerwowym ruchem nacisnął guzik informatora. Urywany, metaliczny głos
komunikował:
- Odchylenie od planowanego toru... jeden... koma zero siedem... Odległość... siedem tysięcy
kilometrów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]