[ Pobierz całość w formacie PDF ]
policji wiedział, ile kosztuje niewykrycie jakiegoś przestępstwa. Ci gazeciarze podnoszą od razu
krzyk, że policja jest przekupiona przez gangsterów. Przekupiona! A po jaką cholerę mają ją
przekupywać, jeśli nawet najpodlejszy gang dysponuje bez porównania większymi
możliwościami niż sama policja. Mają na swoje usługi samochody opancerzone, helikoptery,
broń automatyczną, bomby z gazem łzawiącym i co najważniejsze mogą sobie strzelać do
kogo chcÄ… i kiedy chcÄ…. Przekupiona!&
David Logan aż się skręcał ze zniecierpliwienia, ale nie ważył się przerwać rozmyślań
szefa. Wszystko wskazywało, że staruszek jest nastrojony sceptycznie, inaczej nie udawałby, że
to wszystko go w ogóle nie dotyczy. Ale to nic, zobaczymy jeszcze jak zaśpiewa, kiedy
wszystkie karty zostaną wyłożone na stół. Taki skok nie zdarzą się każdego dnia!
Raich wyjął z kieszeni fajkę i uważnie rozejrzał się po ścianach szukając napisu
zabraniajÄ…cego palenia.
ProszÄ™ bardzo! Logan pstryknÄ…Å‚ zapalniczkÄ….
Dziękuję!
Przez kilka minut Raich w milczeniu pykał fajeczkę. Logan notował coś na taśmie
perforowanej obserwujÄ…c nieznacznie szefa.
Więc wydusił z siebie w końcu Raich chce mnie pan przekonać, że dzisiaj w nocy
zostanie podjęta próba ograbienia Banku Narodowego?
Dokładnie tak!
Ale dlaczego właśnie dzisiaj i dlaczego koniecznie Banku Narodowego?
ProszÄ™ bardzo! Logan wyciÄ…gnÄ…Å‚ w stronÄ™, szefa niewielkÄ… karteczkÄ™. Maszyna
przeanalizowała wszystkie przypadki napadów na banki w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat i
przeprowadziła ekstrapolację otrzymanych danych ołówek Logana podkreślił punkt na
wyrysowanej punkcikami krzywej. Kolejny skok powinien mieć miejsce dzisiaj.
Hm& Raich wetknÄ…Å‚ palec w grafik. A gdzie tu jest mowa o Banku Narodowym?
To wynika z teorii prawdopodobieństwa. Matematyczne podejście&
Bank Narodowy. Raich przypomniał sobie napad na ten bank w roku 1912. W bezlitosnym
starciu został wtedy zraniony w kolano, a mimo to udało mu się na motocyklu dogonić bandytów.
Bukoliczne czasy, kiedy przestępcy działali w niewielkich grupkach i byli uzbrojeni w
staromodne colty. Wtedy odwaga i zręczność jeszcze coś znaczyły. A teraz& Teoria
prawdopodobieństwa , korelacja , funkcje Gaussa , jakieś karty perforowane, o Boże! Nie
służba w policji, a seminarium z matematyki.
& z tego wynika niezbicie, że banda Scolettiego&
Co pan powiedział?! ocknął się Raich.
Banda Scolettiego. Dysponuje najnowocześniejszą techniką prucia sejfów i dawno już
nie uczestniczyła w dużych skokach.
Jeśli chodzi o Scolettich, to też dane z maszyny?
Maszyna uważa, że to będzie banda Scolettiego. Przy tym z prawdopodobieństwem
osiemdziesięciu sześciu procent.
Raich wstał i podszedł do pulpitu maszyny.
Pokażcie, jak ona pracuje.
Proszę bardzo! Możemy powtórzyć przy panu wszystkie podstawowe obliczenia.
Nie, nie, ja tylko tak, z ciekawości& Więc Scoletti ze swoimi chłopakami dzisiaj w
nocy rozpruje sejfy Banku Narodowego?
Właśnie tak!
No cóż uśmiechnął się Raich. Pozostaje mi tylko współczuć mu.
Dlaczego?
No a jak? Szykuje siÄ™ skok, wiemy o nim my dwaj, wie maszyna, ale sam Scoletti nie
ma o tym zielonego pojęcia.
Logan aż zachłysnął się radością rewanżu.
Pan się myli powiedział z nie ukrywaną złośliwością. Banda Scolettiego kupiła
taką samą maszynę. Może pan być pewien, że ona im podpowie, kiedy i jak działać.
* * *
Jean Bristeau zamienił karierę uniwersytecką na pieniądze i wcale tego nie żałował.
Odczuwał trzezwe zadowolenie człowieka, który dobrowolnie zrezygnował z rajskiego
błogostanu na rzecz grzesznej radości na tym ziemskim padole. Jeśli chodzi o wyrzuty sumienia
związane z tym, że całą swoją wiedzę oddał na usługi gangsterskiego syndykatu, to należy
powiedzieć wprost, że podobnych wyrzutów Jean nie odczuwał. Koniec końców robota
programisty jest robotą programisty i papa Scoletti płaci za nią dziesięć razy więcej niż
jakakolwiek inna firma. W ogóle to wszystko o wiele bardziej przypomina grę w szachy.
Pojedynek na maszyny cyfrowe. Jean uśmiechnął się i spojrzał spod oka na starego tłuściocha,
któremu facet z obstawy nalewał w tym momencie drugą porcję gorącego mleka z termosu.
Obrazek, za który reporterzy gotowi by popodrzynać sobie nawzajem gardła: postrach banków
Pedro Scoletti pije mleczko.
No, co tam, synku? Scoletti postawił pustą szklankę na pulpicie maszyny i odwrócił
się do Bristeau. Więc twoja wróżka prorokuje na dziś dobry skok?
Bristeau zmarszczył się lekko na słowo wróżka . Nie, sir, jeżeli zdecydował się pan już na
kupno komputera i zaufał głosowi nauki, to proszę też zaopatrzyć się w odpowiednie słownictwo.
Udało mi się odpowiedział sucho znalezć wzór wyrażający zasadę periodyczności
napadów na banki. Oczywiście napadów udanych dodał biorąc do ręki wskaznik. Tutaj, na
tym plakacie, są one przedstawione za pomocą czarnych kółek. Czerwone, kółka to napady
wyliczone według mojego wzoru. Pionowy rozkład kółek odpowiada wysokości zysku, poziomy
określa datę napadu. Jak pan widzi, następny duży napad przypada na dzisiejszy dzień. Nie widzę
przyczyn, dla których nie mielibyśmy wziąć takiej forsy.
Jakiej?
Czterdzieści milionów.
Jeden z goryli gwizdnął. Scoletti odwrócił się z wściekłością. Nienawidził jakiegokolwiek
nieoczekiwanego hałasu.
Przez chwilę szef syndykatu siedział cicho pogwizdując. Pewnie analizował tę propozycję.
Jaki bank?
Narodowy.
Tak&
Widać było, że Scoletti nie za bardzo chce mieć do czynienia z Bankiem Narodowym, na
którym syndykat już dwukrotnie łamał sobie zęby. Jednak z drugiej strony czterdzieści
milionów, to taka suma, dla której można zaryzykować dziesiątką chłopaków.
Bristeau zrozumiał, dlaczego Scoletti się waha i postanowił rzucić na szalę główny atut.
Cały plan operacji zostanie oczywiście opracowany przez maszynę.
Bristeau trafił chyba w dziesiątkę. Scoletti najbardziej nie lubił brać na siebie
odpowiedzialności za opracowanie planu skoku. Warto chyba spróbować, jeżeli maszyna& Ale
nagle olśniło go:
Poczekaj! Chodzą słuchy, że staruszek Raich też zamontował w swoim sklepiku jakąś
maszynę. Czy nie dojdzie przypadkiem do tego, że oni także zostaną przez nią ostrzeżeni?
Możliwe niedbale odpowiedział Bristeau. Jednak mamy pod tym względem
pewną przewagę: wiemy, że oni mają maszynę, a oni o naszej mogą się jedynie domyślać.
No i co z tego?
Właśnie tutaj tkwi istota sprawy. Maszyna może opracować kilka wariantów napadu.
Jedne z nich są pewniejsze, inne mniej. Załóżmy, że policja została przez ich maszynę
uprzedzona o możliwości napadu. Wtedy oni zlecą jej określenie, który z syndykatów
przeprowadzi operację i jaka będzie taktyka napadu. Przyjmując za podstawę najlepszy wariant
opracują taktykę działań policji.
No i capnÄ… nas.
W żadnym wypadku!
A to dlaczego?
A dlatego, że my, wiedząc o tym, przyjmiemy nie najlepszy wariant, a któryś z
drugorzędnych.
Scoletti energicznie pokręcił nosem.
Głupstwa! Po prostu zorganizują zasadzkę w banku i wytłuką nas jak kurczaki.
Tu się pan myli zaprzeczył Bristeau. Raich w żadnym wypadku nie zdecyduje się
na zasadzkÄ™.
A to niby jeszcze dlaczego?
Z przyczyn czysto psychologicznych.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]