[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uszczelniamy, przepychamy, remontujemy. Nawet czyściliśmy sedymentator w chłodnicy
reaktora, mało brakowało, a drań zakitowałby się na amen. Paskudna robota, trochę
rentgenów się podłapało, no i do tego jeszcze ta awantura.
A to wszystko było tak: przyszedłem do domu, zmęczony i głodny, a tam gorąc nie do
wytrzymania. O co chodzi? A stara tylko tak dziwnie wzrusza ramionami i dalej wyciera
podłogę w samej tylko koszulce. Może trąciłam regulator, mówi. Zobacz. Rzeczywiście,
nastawiony na całego, grzeje jak licho. Wyłączyłem, psia, i do niej, żem głodny. Taka była
zdziwiona, że aż i mnie zatkało. Powiada, że zapomniała, ale zrobi, jak tylko skończy. Wtedy
mną trochę trząchnęło, bo normalnie jestem spokojnym człowiekiem, ale jak ktoś przesadzi...
No, ale przemogłem się, gębę stuliłem i grzecznie siadam.
Ja tam z prostych ludzi jestem, nieuczony, więc nie wiem, czy o tym przystoi pisać.
Ale piszą po gazetach nie takie rzeczy, sam czytałem, a co to się w kinach wyprawia! Jeden
Przewodniczący mógłby zakazać tych świństw, bo przecież od nas jest, z galaktycznych
astrobociarzy ma swój wywód. Bo po mojemu takie sprawy należy załatwiać pod kołdrą, i do
tego przy całkiem zgaszonym świetle.
Ale trochę napiszę, bo przecież artyści będą mi dawać stopień za ten pamiętnik, a oni
to są nie od tego. Jak na filmach "to - to" robią, to co za hece muszą odstawiać po pracy!
%7łona z powodu gorąca była w takiej krótkiej koszuli, co to ją się normalnie wpuszcza
w spodnie. I więcej nic nie miała, tylko tą przepaskę na włosach. A bestia zgrabna, ma długie
nogi i resztę całkiem do rzeczy, choć to już siódmy miesiąc będzie i mały niezle ją kopie po
brzuchu. Nie wiem po jakie licho, ale myła podłogę taką małą szmatką, no i nachylała się na
okrągło, raz bokiem, raz przodem, ale przeważnie to tyłem, kurczę. No i tak wyszło, że
chciałem ją złapać, ale zdzieliła mnie ścierą i uciekła. Do licha, zupełnie jakbym dostał po
pysku. Tego jak świat światem jeszcze nie było. To ziółko! Nic nie mogłem zrobić,
pokrzyczałem tylko trochę, a potem poszedłem do Mossa zalać robaka. Ale ten też był jakiś
nie do życia, mało co gadał. Wyciągnął flachę i szkło, ale sam nie pił, tylko gapił się w pustą
ścianę jak jakiś przygłup. Nawet zagrychy nie dał, ale i jeść mi się z tego wszystkiego
odechciało. Wypiłem odrobinę i wróciłem, bo trzeba było wszystko opisać. Normalnie,
trzynasty to taka pieska data.
17 czerwca
Nie pisałem parę dni, bo i specjalnie nie było o czym, pracujemy normalnie, chociaż
ciężko to idzie, ochoty brak. W domu z żoną prawie nie rozmawiamy, nie żebyśmy zaraz się
gniewali, ale tak jakoś głupio wychodzi. Zjadamy byle co i idziemy na dwór popatrzeć na te
wielkie, pomarańczowe słońce. Wynieśliśmy nawet przed dom krzesła i na nich spędzamy po
kilka godzin dziennie.
Czasem wstajÄ™ i idÄ™ na spacer. Po drodze spotykam wielu znajomych, nawet Mossa,
który zwykle cały wolny czas tkwi przed telewizorem. Pozdrawiamy się i idziemy dalej, nie
ma właściwie o czym gadać.
Wczoraj byłem u Henryka. Wygląda tak samo jak dwa tygodnie temu, co nie znaczy,
że dobrze. Lekarz powiedział, że na razie dalszych zmian nie ma, ale w każdej chwili grozi
nawrót.
Sylwia czuje się chyba dobrze, kłopot polega na tym, że się zle odżywia. Mnie to tylko
ubędzie parę kilo tłuszczu, lecz u niej powinno raczej przybywać. Siódmy miesiąc to nie
przelewki!
Ponieważ jesteśmy dużo na zewnątrz, opaliliśmy się trochę - Sylwia na nieładny,
szarozielony kolor. Może dlatego, że jest w ciąży?
Dzisiaj lepiej idzie pisanie, jakoś łatwiej znajduję właściwe słowa, chociaż czuję mniej
zapału niż poprzednio. Wiadomo, raz jest tak, raz inaczej.
21 czerwca
Dzisiaj nie poszedłem do pracy. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Po prostu nie
mogłem się przemóc. Nie wiem, czy to lenistwo, czy apatia, czy jeszcze coś innego. Sylwia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl