[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pocałował ją mocno. Długo nie mogli się od siebie oderwać. Poczuł wilgoć na
jej policzkach i zdał sobie sprawę, że się rozpłakała. Cofnął się, patrząc na nią z
niepokojem.
- Mallory?
- Tak się bałam - wykrztusiła - że się mylę, że może mnie nie kochasz.
- Kochana - przytulił ją - chyba resztę życia będę musiał spędzić na mówieniu
i okazywaniu ci, jak bardzo ciÄ™ kocham.
- Zaczniesz od razu? - spytała drżącym głosem. Objął ją mocno i pokierował
w stronę schodów.
- Natychmiast.
S
R
EPILOG
Sześć tygodni pózniej...
Pochylona nad wykazami, mapami i planami zwiÄ…zanymi z kurortem Aleksa
w Wirginii Zachodniej Mallory przez szklane drzwiczki zajrzała do piekarnika i
odetchnęła z ulgą. Uff, tym razem niczego nie spaliła. Gotowanie nie było jej
mocną stroną i choć wcale nie musiała tego robić, chciała przygotować dla Aleksa
coś specjalnego. Tak ciężko pracował, uwikłany w ciągłą walkę z Damienem
Medicim. Specjalista od reorganizacji był głęboko tkwiącym cierniem. Marzyła,
żeby zniknął. Jowisz wydawał się niezłym miejscem dla niego.
Wróciła do roboty, mając oba koty drzemiące u jej stóp. Traktowała swoją
pracę dla Aleksa bardzo serio. %7łartował nawet, że zbyt poważnie, bo nie odrywała
się od komórki, zadając pytania, udzielając odpowiedzi i łagodząc konflikty. Czuła
jednak, że jest z niej dumny. Zadziwiające, jak się zmienił ich związek od chwili,
gdy wyznali sobie miłość.
Usłyszała otwieranie drzwi. Koty pędem wypadły z pokoju. Kilka sekund
pózniej wymiaukiwały powitanie.
- Witam rozpuszczone, śliczne kociska - powiedział Alex z uczuciem. - Co
dziś zbroiłyście? Podarłyście zasłony, obicia? Mallory? - zawołał.
Jej serce wciąż przyspieszało rytm, gdy go słyszała.
- W kuchni - odpowiedziała, wstając od stołu i zaglądając do piekarnika. Jak
na razie wszystko dobrze.
Alex wszedł i przytulił ją. Powiedziałaby, że wyglądał jeszcze bardziej
przystojnie niż wtedy, gdy go spotkała pierwszy raz.
- Jak ci minął dzień? - spytał. - Powiedz, że skończyłaś na dzisiaj. - Nie
czekając na odpowiedz, zaczął ją całować.
Zaśmiała się, a potem poddała się pieszczotom. Całował ją, jakby była jedyną
S
R
kobietą na całej ziemi. Zaczynała powoli wierzyć, że dla niego naprawdę tak jest.
W końcu oderwała się zdyszana.
- Jest tylko jedno, co bym chciała zrobić, zanim...
- Nie. - Potrząsnął głową. - Skończyłaś. Mam plany wobec ciebie.
Zaciekawiło ją, co się kryje za błyskiem w jego oczach.
- NaprawdÄ™?
- Tak, i nie będzie żadnego ociągania się, wymawiania się pracą domową ani
niczym innym - powiedział i pociągnął nosem. - Co tak pięknie pachnie?
Mallory uśmiechnęła się.
- Tarta z jabłkami. Sama upiekłam. I mamy lody.
Wzrok mu złagodniał.
- Nie musiałaś tego robić. Mogłaś poprosić kucharza...
- Wiem. Ale chciałam. - Zerknęła nad jego ramieniem. - Czas je wyciągnąć.
Wyjęła ciasto i postawiła na podkładce.
- Ostatnio miałeś tyle kłopotów - powiedziała, przypominając sobie problemy
z Chloe. - Uznałam, że zasłużyłeś na coś dobrego.
Stanął za nią i otoczył ją ramionami w pasie.
- Możemy zabrać ciasto ze sobą. Zorganizowałem małe święto.
Odwróciła się i zajrzała mu w twarz.
- Dlaczego? Czyżby Damien zniknął na drugim końcu świata?
Alex spoważniał.
- Nie, ale zostawił na jakiś czas Megalos-De Luca w spokoju, by zażegnać
kryzys gdzie indziej. - Westchnął. - Dobra wiadomość jest taka, że Chloe poddała
się testowi ciążowemu, który dał wynik ujemny.
Mallory poczuła ulgę. Wiedziała, jak Alex cierpiał z tego powodu.
- Więc nie może cię już pozwać.
- Właśnie. Dlatego postanowiłem poświętować, dodając parę stempli do
twojego paszportu.
S
R
Mallory aż otworzyła usta ze zdumienia.
- Jak? Kiedy?
- Dziś wieczorem - obwieścił. - Moim prywatnym odrzutowcem. Po drodze
możemy się wyspać albo robić cokolwiek innego - zasugerował znacząco. - Ciasto
zabierzemy ze sobÄ….
Mallory miała w głowie zupełny zamęt.
- Ale ja naprawdę muszę dokończyć artykuł i muszę dopilnować tych ludzi w
Wirginii albo zrobiÄ… wszystko nie tak...
Alex położył jej palec na ustach.
- To pierwsza część naszego miesiąca miodowego. Lecimy do Paryża.
- Paryż... Nigdy tam nie byłam.
Uśmiechnął się zwycięsko.
- Wiem. Uważam za swój święty obowiązek wypełnić wszystkie strony w
twoim paszporcie tak samo jak...
Zaczerwieniła się od tej nader intymnej sugestii i zakryła mu dłonią usta.
Pocałował jej palce.
- Czyżbyś się zarumieniła? - drażnił się z nią.
- Przestań. Przez ciebie w ogóle nie mogę myśleć.
Pochylił się i pocałował ją.
- Jeszcze jedna robota do wykonania...
Jęknęła.
- Zaraz, zaraz, pierwsza część? Dlaczego powiedziałeś, że to pierwsza część
naszego miesiÄ…ca miodowego?
- Bo ich liczba jest nieskończona - wyjaśnił, poważniejąc. - Będą już zawsze.
Tak jak nasza miłość.
- Uszczypnij mnie - poprosiła. - Nie wierzę, że jestem taką szczęściarą. No,
uszczypnij!
- Poczekaj, aż znajdziemy się na pokładzie samolotu. Tam czekają cię rzeczy
S
R
dużo przyjemniejsze od szczypania.
Mallory westchnęła, gdy ją znowu pocałował. Wiedziała, że spełni swoje
obietnice. Kochać Aleksa i być przez niego kochaną miało stanowić największą
przygodę w jej życiu.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl