[ Pobierz całość w formacie PDF ]

118
RS
dotkliwiej i wyrazniej, i głębiej pogrążała się w świecie, w którym istnieli
tylko oni dwoje. Rzeczywistość, duma i przyszłość przestały się liczyć.
Było tylko tu i teraz.
Kiedy jej ciałem wstrząsnął dreszcz, Luke zaczął pędzić na oślep, i
nagle z jego ust wydarł się tłumiony krzyk rozkoszy. Opadł na nią bez
tchu.
- Luke - szepnęła po chwili. - To niczego nie zmienia. Nie chcę być
substytutem twojej kochanki. Jutro rano wyjeżdżam z S'Antander i tym
razem nigdy nie wrócę.
- Zacznijmy od tego, że nie mam i nigdy nie miałem kochanki. A dla
pełnej jasności, Gina i ja - bo sądzę, że ją masz na myśli - nigdy nie
byliśmy kochankami!
To wyznanie zszokowało ją, ale nie odpowiedziała ani słowem. Na
co by się to zdało? Nic nie mogło zmienić faktu, że została przez niego
wykorzystana i że za każdym razem, gdyby wymagało tego dobro jego
kraju, zrobiłby to samo!
119
RS
ROZDZIAA TRZYNASTY
Wstał nowy dzień, świeciło słońce, niebo było błękitne, ale tego
ranka nic nie było w stanie jej zachwycić, doszła do wniosku Carrie,
wychodząc z zamku na ostatni spacer.
Na placu roiło się od turystów, wszystkie ogródki kawiarniane z
widokiem na zamek były pełne gości. Jej uwagę przyciągnęła na moment
grupa młodych mężczyzn siedzących przy jednym ze stolików, chyba
bardziej ze względu na ich milczenie niż cokolwiek innego.
Była w połowie drogi na przeciwległy koniec placu, gdy usłyszała
wołającego ją Luke'a. Zdrętwiała i w pierwszym odruchu chciała go
zignorować, ale mimowolnie odwróciła się i zobaczyła, że obserwuje ją ze
schodów prowadzących do głównego wejścia do zaniku.
- Carrie! - zawołał jeszcze raz.
Zamrugała skonsternowana, gdy usłyszała ostrzeżenie w jego głosie,
i jeszcze bardziej się speszyła, gdy zaczął do niej biec. Z oddali słyszała
wrzawę, protesty, okrzyki przerażenia, i nagle zabrakło jej tchu, gdy Luke
dopadł do niej, powalił ją na ziemię i przykrył swoim ciałem.
Wszędzie dookoła słyszała odgłosy paniki - tumult, krzyki, płacz
łudzi, wyjące syreny. Zobaczyła biegnące ku nim stopy, nogi policjantów
w wypolerowanych butach. Ktoś ściągał z niej Luke'a, a potem zobaczyła
jasnoczerwone krople krwi na jasnej kamiennej płycie.
Usłyszała czyjeś zawodzenie.
- Nie, nie... nie! Błagam, Boże, nie...
120
RS
I nagle zdała sobie sprawę, że ten głos należy do niej. Jakieś ręce
pomagały jej wstać, twarze patrzyły na nią z przerażeniem i troską.
- Luke... Luke... Luke...
Wciąż szlochała, powtarzając jego imię, gdy zabierali ją do karetki, i
zanim odjechała, zobaczyła gwardzistów prowadzących grupę młodych
mężczyzn, których widziała wcześniej.
Carrie zatrzymała się i wzięła głęboki oddech, spoglądając w
błękitne letnie niebo. Minęło prawie sześć tygodni od dnia, w którym Luke
został postrzelony kulą przeznaczoną dla niej.
- Jesteś gotowa? - spytał łagodnie Jay.
Czarny samochód z zaciemnionymi szybami podjechał do
prywatnego wejścia do zamku.
Carrie zaschło w gardle. Wiele by dała, żeby mieć ten cały koszmar
za sobą. Na szczęście stanął przy niej Jay i podszedł z nią do samochodu.
Szofer o ponurej twarzy wysiadł i otworzył drzwi.
Wstrzymując oddech, Carrie patrzyła, jak Luke bez niczyjej pomocy
wysiada, unosi twarz do słońca i głęboko oddycha. Potem w milczeniu
podszedł do niej.
Miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi. Wiedziała, że nie są
w publicznym miejscu, jak wtedy na placu, że są chronieni przez straże, a
jednak z trudem się hamowała, żeby nie wciągnąć Luke'a do środka, nie
krzyknąć, żeby się pospieszył...
Ostatnie sześć tygodni odbiło się fatalnie na jej psychice. Poczucie
winy, ból i strach - z tym wszystkim musiała żyć.
Kiedy po zamachu pojechała za Lukiem do szpitala, powiedziano jej,
że miał wyjątkowe szczęście, bo kula trafiła go w ramię. Ale potem
121
RS
nastąpiły powikłania. Rana została zainfekowana i gdy toksyny
zaatakowały cały organizm, Luke zapadł w śpiączkę.
Prawie przez tydzień wszyscy się bali, że nie przeżyje. Carrie
siedziała przy nim w nocy i w dzień, zaklinając go, żeby wyzdrowiał,
przypominając mu, jak bardzo potrzebuje go jego kraj.
Wiedziała, że nigdy się nie dowie, czy cokolwiek z tego, co mówiła,
do niego dotarło, tak jak nie dowie się nigdy, czy usłyszał jej ostatnie
rozpaczliwe wyznanie miłości.
Kiedy odzyskał przytomność i zaczął zdrowieć, przestała chodzić do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl