[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Więc...dopadłeś je?
Kiwa. Czarna krew spływa z jego włosów tak jakby został nią spryskany. Krew pokrywa
jego ramiona i brzuch. Koszula jest rozdarta na piersi i wygląda na to ,że też odniósł obrażenia.
Nachodzi mnie impuls aby zrobić mu z tego powodu awanturę ale zduszam go w sobie.
Nic ci nie jest? to głupie pytanie bo nawet gdyby był ranny i tak niewiele mogłabym
dla niego zrobić, ale i tak mi się wymyka.
Parska. Oprócz tego ,że dostałem kamieniem? Przeżyję
Przepraszam. Czuję się co prawda z tego powodu całkiem okropnie ale nie będę się
płaszczyć.
Następnym razem gdy będziesz się ze mną sprzeczać, doceniłbym gdybyś najpierw po
prostu spróbowała rozmowy nim uciekniesz się do obrzucania mnie kamieniami.
Bo przecież jesteś tak cholernie cywilizowany
Wydycha grubiańskie. Nic ci nie jest?
Kiwam. Nie ma żadnego godnego sposobu aby cofnąć się po mojej przerwanej próbie
uścisku więc stoimy tak zbyt blisko siebie, skrępowani. On chyba też tak uważa bo wymyka się w
końcu na bardziej otwartą przestrzeń. Musiał osłaniać mnie od wiatru bo nagle czuje przenikające
zimno, kiedy się odsuwa. Bierze głęboki oddech tak jakby chciał oczyścić swoje myśli i wypuszcza
powietrze powoli.
Co to do cholery było? pytam
Nie jestem pewny. wyciera miecz w koszulÄ™.
Nie byli twojego rodzaju, co nie?
Nie. wsuwa miecz z powrotem do pochwy.
Cóż, na pewno nie byli mojego. Jest jakaś trzecia opcja?
Zawsze jest trzecia opcja.
Jak na przykład dziwaczne, złe demony? No wiesz, gorsze niż anioły?
Anioły nie są złe.
Tak. Jasne, jak mogłabym o tym pomyśleć? Och czekaj. Może ten szalony pomysł wpadł
mi do głowy po tym całym ataku zniszczenia którego dokonaliście?
Kieruje się z powrotem do lasu po drugiej stronie polany. Ruszam pośpiesznie za nim
Dlaczego za nimi popędziłeś? pytam. Moglibyśmy być już mile stąd
Odpowiada nie odwracając się aby na mnie spojrzeć. Są zbyt bliskie czemuś co nie
powinno istnieć. Pozwolisz czemuś takiemu uciec, a wróci aby ugryzć cię w tyłek. Możesz mi
wierzyć. Wiem coś o tym.
Przyśpiesza. Kłusuje za nim praktycznie się do niego przywiązując. Nie chcę znowu zostać
sama w ciemności. Posyła mi spojrzenie z ukosa.
Nawet o tym nie myśl. informuje go. Przyklejam się do ciebie jak mokra koszula
do ciała, przynajmniej do rana. zwalczam w sobie chęć aby złapać go za koszulę dla lepszej
orientacji w tej ciemności
Jak udało ci się tak szybko do mnie dotrzeć? pytam. Minęły zaledwie sekundy od
momentu gdy zaczęłam krzyczeć a on już się pokazał.
Kontynuuje swoją wędrówkę przez lasy
Otwieram usta by powtórzyć pytanie ale odpowiada Zledziłem cię
Zatrzymuję się z zaskoczenia. On nadal idzie więc biegnę by go dogonić i upewnić się ,że
jest zaledwie dwa kroki przede mną. Wszystkiego rodzaju pytania kotłują się teraz w mojej głowie
ale nie mogę zadać ich wszystkich. Wybieram to najprostsze. Dlaczego?
Powiedziałem ,że upewnię się ,że wróciłaś bezpiecznie do obozu.
Nie miałam zamiaru wracać do obozu.
Zauważyłem.
Powiedziałeś również ,że zabierzesz mnie do gniazda. Zostawienie mnie samej w
ciemności było twoim pomysłem na zabranie mnie tam?
Moim pomysłem było zachęcenie cię abyś wykazała się rozsądkiem i wróciła do obozu.
Ale najwyrazniej rozsądek nie mieści się w twoim słowniku. Z jakiego powodu teraz tak w ogóle
narzekasz? Jestem tutaj, nieprawdaż?
Ciężko jest się z tym kłócić. Ocalił mi życie. Idziemy przez chwilę w milczeniu gdy
przetwarzam to sobie w kółko w głowie.
Więc, twoja krew musi smakować dla nich okropnie, skoro odparła ich atak. mówię.
Tak, to trochę dziwne, nieprawdaż?
TrochÄ™ dziwne? To cholernie dziwaczne
Zachowajmy lepiej ciszę, dobrze? Może być ich więcej. to mnie zamyka.
Uderza we mnie wyczerpanie, pewnie jakiś rodzaj post traumatycznego zmęczenia czy coś
w tym stylu. Stwierdzam ,że posiadanie towarzystwa w ciemności, nawet jeśli jest to anioł, jest
najlepszym na co mogę dzisiaj liczyć. Poza tym po raz pierwszy od momentu gdy zaczęłam tą
koszmarną wędrówkę przez lasy nie muszę się martwić o to czy podążam we właściwym kierunku.
Raffe porusza siÄ™ pewnie w linii prostej. Nigdy siÄ™ nie waha, subtelnie dostosowujÄ…c naszÄ… trasÄ™ do
terenu, omijając wąwozy, łąki i odkryte połacie terenu.
Nie pytam czy faktycznie wie dokąd idzie. Złudzenie tego ,że wie jest wystarczające aby
mnie pocieszyć. Może anioły mają jakieś specjalne wyczucie kierunku, robiąc to w taki sam sposób
w jaki ptaki. Czyż nie zawsze wiedzą w którą stronę migrować i jak wrócić do swego gniazda,
nawet gdy go nie widzą? A może to tylko moja desperacja, wymyśla historyjki abym poczuła się
lepiej, jak mentalna wersja gwizdania w ciemności.
Szybko staję się tak beznadziejnie zagubiona i wyczerpana ,że zaczynam wchodzić w stan
delirki. Po godzinach przepychania się przez las w ciemności, zaczynam się zastanawiać, może
Raffe to upadły anioł który prowadzi mnie prosto do piekła. Może gdy w końcu dostaniemy się do
gniazda, zdam sobie sprawę ,że tak naprawdę to podziemna jaskinia wypełniona ogniem i siarką, z
ludzmi przypiekającymi się na skwarki. W każdym razie wyjaśniłoby to kilka spraw.
Ledwie zauważam gdy wprowadza nas do domu położonego w lesie. W tej chwili czuję się
już jak chodzący zombie. Chrzęścimy na potłuczonych szkłach i niektóre zwierzęta uciekają nam z
drogi, znikając w cieniach. Znajduje sypialnie. Zdejmuje mi plecak i delikatnie popycha na łóżko.
Zwiat znika w chwili gdy tylko moja głowa dotyka poduszki.
~
Znię o tym ,że ponownie walczę w pralni. Jesteśmy całkowicie przemoczone. Włosy
opadają mi w mokrych strąkach, koszulka przylega jak druga skóra. Anita ciągnie mnie za nie i
krzyczy.
TÅ‚um jest za blisko, ledwie dajÄ…c nam miejsce do walki. Ich twarze sÄ… powykrzywiane,
ukazując zbyt wiele zębów i zbyt wiele białka wokół ich oczu. Krzyczą rzeczy takie jak Rozszarp
jej koszulkę! Albo Zdejmij jej stanik! Jacyś kolesie krzyczą gorączkowo Pocałuj ją! Pocałuj ją!
Wpadamy na baliÄ™ do prania i ta roztrzaskuje siÄ™ pod nami. Ale zamiast brudnej wody,
wszędzie rozlewa się krew. Jest ciepła i szkarłatna gdy przez mnie przesiąka. Wszystko zamiera,
gapimy się na krew wypływającą z bali. Wydostaje się z niej wręcz niemożliwa ilość, wszystko to
wygląda jak niekończąca się rzeka krwi.
Pranie w niej pływa. Koszulki, spodnie, wszystko przesiąknięte krwią, puste i zmięte,
zagubione i pozbawione duszy bez tych którzy je noszą.
Skorpiony jak szczury kanalizacyjne, pokrywają wysepki odzieży w tym morzy szkarłatu.
Mają ogromne żądła z kroplą krwi na końcu. Gdy nas widzą, podkulają ogony i rozpościerają
skrzydła w poczuciu zagrożenia. Jestem całkowicie pewna ,że skorpiony nie powinny mieć
skrzydeł, ale nie mam czasu aby o tym myśleć ponieważ ktoś krzyczy i wskazuje na niebo.
Wzdłuż horyzontu niebo ciemnieje. Ponure, gotujące się chmury przysłaniają słońce.
Słychać niski szum coś jak bicie miliona insekcich skrzydeł wypełniających powietrze.
Wiatr się wzmaga, szybko przekształcając w huragan gdy tak pieni chmury i ich cień pędzi
w naszą stronę. Ludzie biegną w panice, ich twarze nagle zagubione i niewinne jak u przerażonych
dzieci.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]