[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiedziałem, że jesteś wspaniała pod każdym względem.
Jego głos zabrzmiał jak cudowna muzyka. Bardzo, bardzo powoli ruszył ku niej.
Stała bez ruchu z bijącym sercem. W końcu nie wytrzymała i rzuciła się do niego. Lecz
on zatrzymał ją gestem.
- Chciałbym, żebyś teraz zdjęła z siebie to dzieło sztuki, regina mia. Spełniło już
swoje zadanie. Przez cały dzień torturowało mnie, pieszcząc cię i głaszcząc, gdy ja tego
nie mogłem. Ale już dość.
- Czy... nie chcesz sam jej zdjąć ze mnie?
- Będę cię rozbierał i pieścił przez całe życie. Ale teraz prawie nienawidzę tej rze-
czy. Gotów bym ją porwać na strzępy.
- Nie ma takiej potrzeby. Zdejmuje się ją bardzo łatwo. Takie było przecież jedno z
twoich żądań.
Oczy zabłysły mu pożądaniem. Clarissa odwróciła się do niego plecami. Pochyliła
siÄ™ prowokacyjnie.
- Suwak w dół i sukienka spadnie.
- Mogę przecież zarzucić ci sukienkę na głowę i dać ci, o co prosisz. - Kolana za-
drżały jej z ochoty.
- I tak też zrobię. Kiedyś. Pewnej nocy dosiądę cię, aż omdlejesz z rozkoszy.
Wszystko w swoim czasie.
Gwałtowny żar rozlał się w jej lędzwiach. A przecież to były tylko jego słowa!
R
L
T
- A teraz zaprezentuj mi swoje piękno.
Chciała poprosić go o pomoc, gdyż zamek na plecach wymagał użycia dwóch rąk.
Ale on chciał, by się dla niego rozebrała. Zacisnęła więc zęby i z wysiłkiem rozpięła su-
kienkę. Z cichym szelestem miękka materia zaczęła się zsuwać z jej ramion, lecz zatrzy-
mała ją.
- Dalej, Clarisso. Pokaż mi swą wyjątkową bieliznę.
Usłuchała.
Ferruccio patrzył. I patrzył. Prosił, żeby się wykazała pomysłowością. Nie spo-
dziewał się takiego rezultatu.
- Z taką kreatywnością nie spotkałem się nigdy w życiu - powiedział po chwili z
niekłamanym zachwytem.
Clarissa stała dumnie wyprostowana. Odziana w buty na wysokich obcasach i biżu-
teriÄ™. Naga.
Zakołysał się na piętach. Namiętność pchała go do niej, lecz pragnienie rozkoszo-
wania się widokiem trzymało go w bezruchu. Tylko krew coraz żywiej krążyła w jego
żyłach.
- Wyjątkowo pomysłowa... bielizna, regina mia - wydusił. Wyszła z leżącej na
podłodze sukni i ruszyła ku niemu. - Jedyna i niepowtarzalna.
- Cieszę się, że ci się podoba. - Zatrzymała się w pół drogi, w kręgu księżycowego
blasku. Ferruccio chciał do niej podbiec, lecz powstrzymała go gestem.
- Zademonstruj mi swoją potęgę, re mio.
W pierwszym odruchu chciał zerwać z siebie ubranie, jak szalony. Opanował się
jednak. Pomału odpiął pelerynę i jak matador muletę przerzucił ją sobie przez ramię.
Zaklaskała.
- Zrób to jeszcze raz!
- Cieszę się, że ci się podoba - powiedział. - Ale dzisiejszej nocy tylko jedno będę
powtarzał... i powtarzał... i powtarzał...
Odpiął miecz, rozpiął kaftan i koszulę i rzucił wszystko na podłogę. Kiedy sięgnął
do spodni, podbiegła do niego i chwyciła go za ręce.
- Moja kolej - zawołała.
R
L
T
Kucnęła przed nim i ściągnęła z niego spodnie i bokserki. Ale kiedy chciała go do-
tknąć, cofnął się o krok. Zciągnął z nóg buty i skarpetki i zrobił to, o czym marzył od
chwili, kiedy ujrzał ją po raz pierwszy. Zarzucił ją sobie na ramiona i zaniósł ją do łóżka
stojącego w kręgu świec. Kiedy poczuł jej zęby na ramieniu, jęknął głucho. Ostatni krok
zrobił niemal biegiem. Cisnął ją w fioletową pościel. Kiedy otwarła ramiona, nie czekał.
Chwyciła go za głowę. A on obsypał ją gorącymi pocałunkami.
- Szkoda, że moje włosy nie chciały rosnąć szybciej.
Wtuliła twarz w jego pierś, wciągnęła w nozdrza jego zapach.
- Spełniłeś i inne moje życzenia.
Czubkiem języka dotknął jej sutka. Ruszył w dół. I już po chwili błagała, by w nią
wszedł. On jednak znów ścisnął ustami nabrzmiały sutek. Wpiła mu się w usta w na-
miętnym pocałunku, tuliła się do niego. Oczy zapłonęły im szaloną pasją. Dygotali.
- Już nie wytrzymam... - wychrypiała. - Wejdz we mnie!
Ostatkiem woli oderwał się od niej i sięgnął do szuflady nocnej szafki. Drżącymi
rękami wyjął foliową paczuszkę i zaczął się z nią szarpać.
- Nie. - Złapała go za ręce.
Zajrzał jej prosto w oczy. Zawahał się. Czyżby sama się zabezpieczyła? Ale skoro
tak chciała... Dla niego to był największy dar. Pocałował ją w usta. Długo i głęboko.
- Zrób to! - szepnęła.
Ukląkł nad nią.
- BÄ…dz ze mnÄ…, regina mia.
Zakołysał się. Po chwili odnalezli wspólny rytm. Nie trwało to długo. Każda kolej-
na fala rozkoszy wynosiła ich coraz wyżej.
- Perdonami, amore mio - krzyknÄ…Å‚.
- Wybaczyć ci? - zdziwiła się. - Co?
- %7Å‚e za pierwszym razem nie wziÄ…Å‚em ciÄ™ delikatniej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]