[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ukończeniu college'u zadzwoniłem do niego do miasta, w którym aktualnie mieszkał, i
zapytałem, co dalej?
Tato nie wiedział.
Kiedy dostałem pracę i skończyłem dwadzieścia pięć lat, znowu zadzwoniłem do niego
do miasta, w którym aktualnie mieszkał, i zapytałem, co dalej? Tato nie wiedział, poradził
mi więc, żebym się ożenił.
Jestem teraz trzydziestoletnim chłopcem i zastanawiam się, czy kolejna kobieta
rzeczywiście jest tym, czego mi najbardziej do szczęścia potrzeba.
Tego, co dzieje się na sesjach fight clubu, nie sposób opisać słowami. Niektórzy faceci
chcieliby walczyć co tydzień. Tyler mówi, że w tym tygodniu wchodzi tylko pięćdziesięciu
pierwszych facetów i szlus. Ani jednego więcej.
W zeszłym tygodniu dogadałem się z jednym gościem i zapisaliśmy się na listę
chętnych do stoczenia walki. Facet musiał mieć zły tydzień, unieruchomił mi ręce za głową
pełnym nelsonem i tłukł moją twarzą o cementową posadzkę z taką zajadłością, że
przegryzłem sobie zębami wewnętrzną stronę policzka, a oko napuchło mi tak, że nic na nie
nie widziałem, i krwawiło.
Kiedy powiedziałem, że mam dosyć, dzwignąłem się na nogi i spojrzałem w dół,
zobaczyłem na posadzce krwawy odcisk połowy własnej twarzy.
Tyler stanął obok mnie. Patrzyliśmy obaj na wielkie O moich ust, oblane dookoła krwią,
i na wąską szparkę mojego oka, spoglądającą na nas z posadzki.
- Super - powiedział Tyler.
Uścisnąłem facetowi dłoń, mówiąc, że to była dobra walka. A facet na to:
- To może powtórzymy w przyszłym tygodniu? Mimo opuchlizny próbuję się
uśmiechnąć i mówię, żeby na mnie popatrzył. Może raczej w przyszłym miesiącu?
Nigdzie tak nie czujesz, że żyjesz, jak na sesjach fight clubu. Kiedy pod tą jedyną
żarówką jesteś tylko ty i ten drugi, otoczeni kręgiem obserwatorów. W fight clubie nie
37
chodzi o wygrywanie czy przegrywanie walk. W fight clubie nie chodzi o słowa. Widzisz
faceta, który jest na sesji fight clubu pierwszy raz - dupsko ma jak bochen białego chleba.
Widzisz tu tego samego faceta sześć miesięcy pózniej, i wygląda jak wyrzezbiony z drewna.
Ten facet wierzy, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Na sesjach fight clubu usłyszeć
można takie same pochrząkiwania i odgłosy, jak na siłowni, ale w fight clubie nie chodzi o
ładny wygląd. Można tu usłyszeć histeryczne pokrzykiwania w różnych językach, jak w
kościele, i kiedy budzisz się w niedzielę po południu, czujesz się zbawiony.
Po mojej ostatniej walce facet, który mnie pokonał, zabrał się do zmywania ścierką
posadzki, a ja zadzwoniłem do mojego agenta ubezpieczeniowego, aby go uprzedzić, że
udaję się na ostry dyżur. W szpitalu Tyler powiedział, że się przewróciłem.
Czasami Tyler mówi za mnie.
Sam to sobie zrobiłem.
Na dworze wschodziło słońce.
O fight clubie się nie mówi, bo nie licząc tych pięciu godzin w niedzielę od drugiej nad
ranem do siódmej rano, fight club nie istnieje.
Kiedy wymyślaliśmy z Tylerem fight club, żaden z nas wcześniej nie walczył. Jeśli
nigdy się jeszcze nie biłeś, masz opory. Obawiasz się, że doznasz jakiegoś poważnego
urazu, nie jesteś pewien, czy potrafisz uderzyć drugiego człowieka. Byłem pierwszym
facetem, którego Tyler odważył się o to poprosić. Byliśmy obaj pijani i siedzieliśmy w
barze, gdzie nikt nie zwracał na nas uwagi, no i Tyler powiedział:
- Wyświadcz mi przysługę. Chcę, żebyś mnie z całych sił uderzył.
Opierałem się, ale Tyler wszystko mi wyjaśnił, powiedział, że nie chce umrzeć bez
jednej blizny, że znudziło go już oglądanie samych zawodowych walk i że chce się
dowiedzieć czegoś więcej o sobie.
O samodestrukcji.
Moje życie wydawało mi się wówczas zbyt uładzone, a kto wie, czy nie trzeba
wszystkiego rozwalić, żeby wykrzesać z siebie coś lepszego.
Rozejrzałem się po barze i powiedziałem, że dobrze. Czemu nie, ale na zewnątrz, na
parkingu.
No i wyszliśmy na zewnątrz i spytałem Tylera, czy chce dostać w twarz, czy w brzuch.
- Zaskocz mnie - rzekł Tyler.
Przyznałem, że nikogo jeszcze nie uderzyłem.
38
- No to zaświruj, stary - powiedział Tyler.
Kazałem mu zamknąć oczy.
- Nie - oświadczył Tyler.
Jak każdy facet, który jest pierwszy raz na sesji fight clubu, odetchnąłem głęboko i
naśladując kowbojów, których wszyscy oglądamy na westernach, wyprowadziłem
szerokiego sierpa, mierząc w szczękę Tylera, ale moja pięść wylądowała z boku szyi Tylera.
Zakląłem i powiedziałem, że to się nie liczy. %7łe chcę spróbować jeszcze raz.
- Owszem, liczy się - stwierdził Tyler i zaprawił mnie w pierś prawym prostym, pyk,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]