[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przymknęła oczy, " .
- CieszÄ™ siÄ™, że jÄ… znalazÅ‚eÅ›, Oliver. To prosta dziew­
czyna, prawda? Ubiera się fatalnie, ale ma miły głos i jest
bardzo delikatna. - Mówiła tak, jakby Amabel nie było
w pokoju.
WeszÅ‚a Nelly, niosÄ…c tacÄ™ z herbatÄ…. 01iver zaczÄ…Å‚ opo­
wiadać o swojej pracy, dając Amabel czas na dojście do
siebie. Była zbyt rozsądna, by obrazić się na łady Hale-
ford, ale te uwagi musiały wprawić ją w zakłopotanie.
Po herbacie pani domu oznajmiła, że ma zamiar się
zdrzemnąć.
- Zostaniesz na kolację? - spytała 01ivera. - Tak
rzadko do mnie przyjeżdżasz - dodała nieco opryskliwie.
- Zostanę z przyjemnością. Kiedy będziesz- spała,
pójdziemy z Amabel na krótki spacer.
- A ja przed kolacjÄ… napijÄ™ siÄ™ sherry - oznajmiÅ‚a star­
sza pani tonem nie znoszÄ…cym sprzeciwu.
- Dlaczego nie? Wrócimy za jakieś pół godziny.
Chodzmy, Amabel.
- Czy czegoÅ› pani ode mnie potrzebuje, lady Hale-
ford? - spytała Amabel, wstając z kanapy.
- PrzynieÅ› Oskara, żeby dotrzymywaÅ‚ mi towarzy­
stwa. No, idz już.
Oskar doskonale wiedziaÅ‚, kto tu rzÄ…dzi, gdyż bez żad­
nego sprzeciwu usadowił się na kolanach starszej pani
i zasnÄ…Å‚.
Na dworze było chłodno. 01iver ujął Amabel pod ra-
R S
się i ruszyli przez wioskę. Psy grzecznie biegły obok
nich zadowolone z niespodziewanego spaceru.
- A więc? - zaczął. - Jak ci się podoba nowa praca?
Zadomowiłaś się już? Moja ciotka potrafi być trudna, a te-
raz, po udarze...
- To prawda, ale jestem tu szczęśliwa. Praca nie jest
ciężka i wszyscy są życzliwi.
- Ale musisz wstawać w nocy?
- Czasami. - Postanowiła zmienić temat. - Dużo
ostatnio pracowałeś? Mam nadzieję, że nie musiałeś już
jezdzić do Yorku?
- Nie, nie było takiej potrzeby. Miałaś jakieś wieści
od matki albo ciotki?
- Tak. Ciotka Thisbe wraca do domu pod koniec
stycznia, a matka miewa siÄ™ dobrze. SÄ… z Keithem bardzo
zajÄ™ci. - ZawiesiÅ‚a gÅ‚os. - PowiedziaÅ‚a mi, żebym chwi­
lowo ich nie odwiedzała.
- Tęsknisz za matką? - spytał łagodnie.
- Tak.
- Co masz zamiar robić w przyszłości?
Skręcili w stronę domu. Ujął jej dłoń i wsunął pod
swoje ramiÄ™.
- Gdy już zaoszczędzę wystarczająco dużo pieniędzy.
zapiszÄ™ siÄ™ na kurs komputerowy. Zdaje siÄ™, że w obec­
nych czasach bez tego ani rusz. Potem znajdÄ™ sobie dobrÄ…
pracę i jakieś mieszkanie. Mam nadzieję, że twoja ciotka
nie zamierza na razie zrezygnować z moich usÅ‚ug? - spy­
tała zaniepokojona.
R S
- Skądże. Będzie cię potrzebowała przez najbliższe
dwa miesiące. Rozmawiałem z jej lekarzem.
Doszli do domu.
- Masz niewiele wolnego czasu - stwierdził.
- Nie narzekam - odparła krótko.
Zjedli wczesnÄ… kolacjÄ™, po której lady Haleford po­
czuła się zmęczona. OIiver zaczął się żegnać.
- Przyjedziesz znowu? - dopytywała sie ciotka. -
Lubię gości. Następnym razem porozmawiamy o tobie.
ZnalazÅ‚eÅ› już jakÄ…Å› odpowiedniÄ… dziewczynÄ™? Masz trzy­
dzieści cztery lata, 01iver. Masz też pieniądze, wspaniały
dom i pracę, którą kochasz. Brakuje ci tylko żony.
Pochylił się, by ją pocałować.
- Kiedy ją znajdę, będziesz pierwszą osobą, która się
o tym dowie. - Zwrócił się do Amabel. - Nie wstawaj,
pani Twitchett mnie odprowadzi.
Po tej wizycie starsza pani długo nie chciała iść do
łóżka. %7łałowała, że Oliver tak rzadko ją odwiedza.
- To bardzo zajęty człowiek - powiedziała. - Ma
wielu przyjaciół, ale powinien sie już ustatkować. Jest
tyle miłych dziewczyn... No i jest ta Miriam, wdowa
po panu Stokesie. Już od dÅ‚uższego czasu na niego po­
luje. Jeśli nie będzie ostrożny, z pewnością ona dopnie
swego. - Przymknęła powieki. - Niezbyt sympatyczna
kobieta, mówiąc szczerze.
Dni mijaÅ‚y, podobne jeden do drugiego jak krople wo­
dy. Stan lady Haleford poprawił się nieco, stała się od-
robinę milsza. Czasem jednak zachowywała się doprawdy
R S
nieznośnie, doprowadzając swoim zachowaniem wszyst-
kich domowników do rozpaczy.
Amabel miaÅ‚a niewiele czasu dla siebie. Każdego ran­
­­ zabieraÅ‚a Cyryla na spacer, podczas gdy lady Haleford
odpoczywała w łóżku po śniadaniu. Te pół godziny stało
się wkrótce jej ulubioną porą dnia.
KtóregoÅ› dnia, kiedy pogoda byÅ‚a wyjÄ…tkowo parszy­
wa, Amabel wracaÅ‚a ze spaceru, walczÄ…c z potężnymi po­
rywami wiatru. Miała pochyloną głowę i nie zauważyła
maÅ‚ego, eleganckiego sportowego samochodu zapar­
kowanego przed bramą domu lady Haleford. Dostrzegła
go dosłownie w ostatniej chwili.
ChciaÅ‚a go ominąć i czym prÄ™dzej znalezć siÄ™ w do­
mu, ale siedząca wewnątrz kobieta otworzyła okienko
i zaczepiła ją.
- Przepraszam bardzo, zechce mi pani powiedzieć,
czy to jest dom lady Haleford? Moja matka przyjazni
się z nią. Jest jednak zbyt wcześnie, by dzwonić. Czy
mogłaby pani przekazać lady Haleford, że tu jestem?
Uśmiechnęła się czarująco, przyglądając się uważnie
Amabel. To musi być ta dziewczyna, myÅ›laÅ‚a gorÄ…czko­
wo. Nie wierzę, że 01iver mógłby się nią zainteresować.
Dolores mnie nabrała.
- Jest pani wnuczką lady Haleford? - zapytała na
wszelki wypadek.
- Jestem osobą, która dotrzymuje towarzystwa lady
Haleford - odparła Amabel, patrząc w piękne, ale zimne
oczy nieznajomej. - Mogę przekazać jej wiadomość, jeśli
R S
pani sobie tego życzy. Proszę przyjechać pózniej albo
poczekać w środku. Lady Haleford ostatnio chorowała
i wstaje dość pózno.
- ZadzwoniÄ™ pózniej - powiedziaÅ‚a Miriam, uÅ›mie­
chajÄ…c siÄ™ sÅ‚odko. - Przepraszam, przeze mnie pani mok­
nie. Jestem bezmyślna. Osobiście nie przepadam za tą
częścią Anglii. Byłam w Yorku i w porównaniu z tym
miastem tutejsza wioska wydaje mi siÄ™ wyjÄ…tkowo nie­
atrakcyjna.
- Przeciwnie, to bardzo miłe miejsce. Choć muszę
przyznać, że York rzeczywiście ma wiele zalet. Spędziłam
tam kilka tygodni.
- Cóż, nie bÄ™dÄ™ pani zatrzymywać. - Miriam uÅ›miech­
nęła się z przymusem. - Zadzwonię pózniej.
Odjechała, a Amabel weszła do domu. Przez dziesięć
minut suszyła siebie i Cyryla, potem uczesała się i poszła
do pokoju lady Haleford.
Starsza pani była w wyjątkowo pogodnym nastroju.
Nie miaÅ‚a ochoty na rozmowÄ™, od czasu do czasu zapa­
dała w krótką drzemkę. Dopiero gdy zasiadła w fotelu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl