[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prostu - sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem zbitki słowne. Zamiast zamierzonego żartu powstaje
wówczas błąd, a sama wypowiedz nie tyle śmieszy, ile wzbudza raczej politowanie nad
nieudolnością słowną twórcy. Oto kilka przykładów takich chybionych żartów słownych: Gdyby
tak w to - przepraszam - babskie mrowisko wsadzić kij problemu nieudacznic, gdyby tak zapytać
o sensy i nonsensy dziewczyn nie do życia", czy choćby zweryfikować to pojęcie? (%7łL
1977/39/6); I na koniec o samym Zbigniewie Bonku. Obawiam się, że podjęta w jego sprawie
decyzja jest ostatnim gwozdziem wbitym do trumny demoralizacji młodego zawodnika (GWyb.
1979/92/7); Obudzono się więc nagle w budowlanym wąskim gardle, istniejącym obiektywnie,
niezależnie od dobrej woli resortu budownictwa i wszystkich podległych mu jednostek (GW 1977/
111/4); Mieszczące się w Warszawie władze PZPN skwapliwie jednak rezygnują z honoru
goszczenia u siebie drużyn finalistów i hojną ręką podrzucają kukułcze, pucharowe jajo komu się
da (T 1979/31/4); Czy raził ją (= publiczność) Wojciech Siemion przebrany za starą kobietą, czy
też Tadeusz Różewicz, nie owijający wełny w bawełną i posługujący się dosadnym słowem? (DB
1978/ 279/4); Bezsprzecznie zręczny dyplomata sterował ku niezaangażowaniu w kraju, który
znajdował się między młotem wojny rozpalającej się w Wietnamie i Laosie, a kowadłem wrogości
Tajlandii oraz amerykańską zaborczością a chińską zachłannością w dążeniu do opanowania
Indochin (DL 1979/16/3); Natomiast Szombierki uważały, że remis w meczu wyjazdowym jest
przysłowiowym wróblem w garści, po co więc uganiać się za kanarkiem na dachu? (T
1979/33/2); Dla jasności: nie chodzi tu jedynie o zarobki piłkarzy, czy fakty notorycznego
przekupstwa. W mętnej wodzie lewych interesów i finansów łowią dziś różni ludzie, mając
możliwość nie kontrolowanego pasożytnictwa na społecznych funduszach (L 1979/12/16).
W przytoczonych kontekstach bez potrzeby rozbudowano następujące frazeologizmy:
wsadzić kij w mrowisko 'wywołać poruszenie', coś jest ostatnim gwozdziem do trumny
'ostatecznie pogarsza sytuację', wąskie gardło 'odcinek pracy hamujący tempo pracy całego
zakładu', kukułcze jajo 'podrzutek', nie owijać w bawełnę 'mówić co wprost, bez osłonek', być
między młotem i kowadłem 'znajdować się w sytuacji trudnego wyboru', łowić ryby w mętnej
wodzie 'ciągnąć korzyści z nieuczciwych zródeł', lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu,
przez co powstały choćby takie udziwnione i karykaturalne zbitki słowne, jak wsadzić kij
problemu w babskie mrowisko, obudzić się w wąskim gardle budowlanym, hojną ręką podrzucać
komu kukułcze jajo, być między młotem wojny i kowadłem wrogości, uganiać się za kanarkiem na
dachu, łowić w mętnej wodzie lewych interesów itp. W tych zbitkach nastąpiło swoiste
przegrupowanie związków między wyrazami, co doprowadziło do powstania bezsensownych
metafor typu trumna demoralizacji, kij problemu, młot wojny, kowadło wrogości, woda
interesów. Widać z tego wyraznie, że frazeologizmy jako utarte przenośnie nie mogą być
budulcem nowych i zaskakujących metafor; naruszając ich skład leksykalny, przyczyniamy się
do powstawania nowych zbitek słownych, które w przeciwieństwie do swych pierwowzorów
tchnÄ… bezsensem.
3. Przesadna kwiecistość stylu może być równie szkodliwa dla wyrażenia treści
wypowiedzi, jak jego toporność i ubóstwo. Tym bardziej, gdy jest wynikiem nieudolnego
odświeżania starych zwrotów lub mocno już wyeksploatowanej metaforyki.
Oto w reportażu z festiwalu w Opolu czytamy: Kiksem było połączenie nurtu
kabaretowego z częstokroć odmienną w nastroju piosenką aktorską. Wrzucenie tego wszystkiego
do wspólnego garnka spowodowało wygotowanie rzeczy niestrawnej, o czym zaświadczał
apatyczny nastrój na widowni, co zdarza się rzadko podczas kontaktów publiki z kabaretową
twórczością (GT 1986/177/5). Chodzi o pomieszanie różnych rzeczy, w tym wypadku piosenki
kabaretowej z piosenką aktorską. Spostrzeżenie to wyrażono konstrukcją wrzucić wszystko do
wspólnego garnka. Z łatwością odnajdujemy w niej aluzję do trzech zwrotów: wrzucić co z czym
do jednego worka, sprowadzić do wspólnego mianownika i coś wrze jak w garnku. Uogólnione
w nich obserwacje nie układają się w jakiś ciąg skojarzeniowy i dlatego nie dają się
podporządkować przyjętej koncepcji metafory kuchennej": wrzucić co do garnka - wygotować -
rzecz niestrawna.
W najnowszej powieści Romana Bratnego Cdn (Warszawa 1986) mamy tak oto zapisaną
obserwację: Boi się. Co za radość! Bał się jej! No tak, między młotem opozycyjnego
przywódcy-kochanka a kowadłem reżimowego ministra-tatusia poczuł się zagrożony (s. 200).
Wyziera z niej stary zwrot być między młotem a kowadłem. Jest jednak tak rozbudowany, że ten
młot opozycyjnego przywódcy-kochanka i kowadło reżimowego ministra-tatusia pewnie się
nigdy ze sobÄ… nie zetknÄ…, w zwiÄ…zku z czym redaktor Jerycki nie ma powodu do czucia siÄ™
zagrożonym. Oba straszaki są z papieru!
Z artykułu informującego o sposobach reagowania kaliskiej wojewódzkiej instancji
partyjnej na skargi obywateli (GP 1986/198/ 3) dowiaduję się m.in. następującej rzeczy: Z całą
konsekwencją realizowane są wnioski kadrowe wobec winnych. Niejedna już głowa" spadła ze
stołka za łamanie prawa, protekcyjność, arogancję. Nawet ubezpieczający cudzysłów, którym
opatrzono wyraz głowa, nie jest w stanie zatrzeć absurdalnego obrazu spadającej ze stołka głowy.
Ukarany czy odwołany ze stanowiska urzędnik nie daje przecież głowy, czyli nie ponosi kary
śmierci.
Podobnie absurdalną wymowę ma następujący fragment artykułu poświęconego pamięci
Jerzego Putramenta: Temperament pisarza i jego przekonania ideowe dojrzewały w tyglu
tragicznych wydarzeń okresu okupacji i walk o wyzwolenie (TL 1986/146/2). Ta kuchenna"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]