[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie ka\dy, sporo bowiem płaszczyzn wyło\ono szlachetnymi kamieniami, cennymi muszlami
z mórz Santraginusa, płatkowym złotem, ceramicznymi płytkami, skórami jaszczurek i
milionami niemo\liwych do określenia ozdóbek i ornamentów. Kieliszki pobłyskiwały, srebro
lśniło, złoto świeciło, Artur Dent się gapił.
Ohohoh... zaczÄ…Å‚ Zaphod. Ajajaj.
Nie do wiary... szepnÄ…Å‚ Artur. Ale ludzie...! Jakie rzeczy...!
Te rzeczy spokojnie wtrącił Ford to równie\ ludzie.
Ale ludzie... znów zaczął Artur ale... równie\ ludzie...!
Ale światła...! zachwyciła się Trillian.
Ale stoły...! dodał Artur.
Ale ubrania... skończyła Trillian.
Ale rozmawiają jak intendenci! pomyślał kelner.
Przedstawienie z końcem świata cieszy się wielką popularnością wyjaśnił Zaphod,
który lekko się zataczając, torował sobie drogę między stolikami. Jedne były z marmuru, inne
z przepysznego ultramahoniu, parę nawet z platyny. Wszystkie miejsca były zajęte przez
grupy paplających i studiujących karty dań egzotycznych stworów.
Ludzie lubią się stroić na tę okoliczność ciągnął Zaphod. Mają wtedy wra\enie, \e
uczestniczÄ… w wydarzeniu kulturalnym.
Stoły były ustawione koliście, w środku znajdowała się scena. Niewielki zespół grał lekką
muzyczkę. Artur oceniał, \e na sali jest przynajmniej tysiąc stołów. Bujały się między nimi
palmy, tryskały fontanny, uśmiechały groteskowe posągi w skrócie: było tu wszystko, co
zwykle umieszcza się w szpanerskich restauracjach, oszczędzających na niewielu rzeczach w
celu wywołania wra\enia, \e nie oszczędzano na niczym. Artur rozglądał się błyszczącymi
oczami, prawie oczekiwał, \e zaraz zobaczy kogoś kręcącego reklamę American Express.
Zaphod zatoczył się na Forda, Ford odtoczył się na Zaphoda.
Ohohoh! zawył Zaphod.
Ajajaj odparował Ford.
Pradziadek musiał naprawdę dać bobu komputerowi uznał Zaphod. Ka\ę złomowi
przenieść nas do pierwszego lepszego miejsca, gdzie mo\na coś zjeść. Wysyła nas na koniec
wszechświata. Przypomnij mi, bym kiedyś powiedział maszynce coś miłego.
Zrobił krótką przerwę.
Rany, wszyscy tu są! Ka\dy, kto kiedykolwiek był kimś!
Był? zdziwił się Artur.
Na końcu wszechświata nale\y u\ywać czasu przeszłego wyjaśnił Zaphod poniewa\
jest po wszystkim, rozumiesz? Cześć, chłopaki! zawołał do siedzącej przy sąsiednim stoliku
grupy legwanów olbrzymich. Jak leciało?
Czy to nie przypadkiem Zaphod Beeblebrox? spytał legwan legwana.
Chyba tak odparł drugi legwan.
Czy to nie szczyt?! Legwan numer jeden był oburzony.
śycie to śmieszna rzecz... oświadczył legwan numer dwa.
Zale\y, co się z nim robi... oznajmił pierwszy i oba popadły w milczenie. Czekały na
największe przedstawienie we wszechświecie.
Hej, Zaphod! zaczął Ford, wyciągnął rękę, by złapać przyjaciela za ramię i (z powodu
trzeciego Pangalaktycznego Gardłogrzmota) nie trafił. Trzęsącym się palcem pokazywał w
bli\ej nieokreślonym kierunku. Siedzi tam mój stary kumpel! Hotblack Desiato! Widzisz
gościa w platynowym ubraniu przy stoliku z platyny?
Zaphod próbował powieść wzrokiem za palcem Forda, ale zaczęło mu się od tego tylko
kręcić w głowach. W końcu zauwa\ył jegomościa.
Nno... tak bąknął, zaraz coś mu się jednak przypomniało. Rany! Ten gość stał się
magamocny! W mordÄ™, bardziej mocny ni\ wszechmocny! Nie to co ja...
Kto to? spytała Trillian.
Hotblack Desiato? Ze zdziwieniem zmarszczył brwi Zaphod. Nie wiesz? Nie
słyszałaś o Strefie Zniszczenia ?
Nie.
To największy... zaczął wyjaśniać Ford najgłośniejszy...
...najbogatszy... zaproponował Zaphod.
...zespół rockowy w historii... Ford zastanawiał się nad odpowiednim słowem.
...w ogóle w całej historii skończył za niego Zaphod.
Gadasz... wątpiła Trillian.
Niesamowite! zawołał Zaphod. Co z tego, \e siedzimy na końcu wszechświata, jeśli
jeszcze nigdy nie posmakowałaś prawdziwego \ycia? Sporo straciłaś...
Poszli w kierunku stołu, przy którym ciągle czekał kelner. Artur ruszył za nimi czuł się
zagubiony i samotny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]