[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pas. Nie próbowała się ratować, nie walczyła w żaden sposób o przeżycie, tylko płakała.
Mgła znów zgęstniała w tym miejscu i zakryła postać kobiety. Za to obłok przerzedził się
na krótko w innym miejscu. Pan Jakubowicz dostrzegł z przerażeniem, że wokół niego w szlamie
tkwi wiele takich osób. Niektórzy byli zanurzeni po piersi. Innym wystawały nad powierzchnię
błota jedynie głowy. Jednak wszyscy zachowywali się w podobny sposób. Byli jakby
zrezygnowani. Nie walczyli o życie, ale tkwili biernie w pochłaniającym ich bagnie. Płakała
jedynie ta kobieta. Inni wykazywali się obojętnością na swój los. Jakby byli uśpieni czy
zahipnotyzowani. Zatapiali się coraz niżej i niżej.
Stary Skinol dostrzegł jeszcze coś niepokojącego. Kilkanaście metrów przed nim pojawiło
się w gęstej bryi jakieś podłużne zagłębienie. Do tego ten dziwny kształt zbliżał się ku niemu.
Pan Grzegorz odnosił wrażenie, - jakby coś długiego poruszało się pod powierzchnią bagna. Co
gorsza, to coś płynęło dokładnie wprost na niego. Gdy tajemniczy, nurkujący obiekt był już
blisko, odbił w bok i zaczął krążyć wokół swego obserwatora, tworząc wyrazny, okrągły wir. W
pewnym momencie mężczyzna poczuł, jak jakieś olbrzymie, podłużne cielsko ociera się o jego
nogi. Przerażenie i panika wdarły się do serca pana Jakubowicza.
Nieoczekiwanie właśnie w tej strasznej chwili zaczęło pojawiać się zupełnie inne, miłe
zjawisko. Poprzez mgłę zaczęło przebijać jasne światło. Z początku sparaliżowany strachem
mężczyzna w ogóle tego nie dostrzegał. Jednak światło, któremu towarzyszył przyjemny, ciepły
powiew, zaczęło pochłaniać mgłę w tym miejscu. W końcu uwięziony w bagnie biedak ujrzał
jakby wielkie słońce. Było ono otoczone mocną, wielobarwną tęczą. Do twarzy mężczyzny
ponownie dotarł łagodny podmuch wiatru o miłej woni. Pan Grzegorz znał ten zapach i dziwił
się, że właśnie tutaj go czuje. Dawno temu, gdy był jeszcze małym chłopcem, tak właśnie
pachniała łąka u dziadków na wsi. Wyczuwał wyraznie zioła i kwiaty dzikiej róży, które wrastały
wtedy w ogrodzenie. Te zapachy na takich mokradłach bardzo go zmieszały.
Jednak nie był to koniec dziwnych zjawisk. Otóż wietrzyk muskał wierzch bagna, i w tym
miejscu natychmiast ukazywała się krystalicznie czysta woda. Na jej powierzchni zaczynały
pływać kwitnące lilie wodne z wielkimi liśćmi. Wokół co pewien czas wynurzały łebki czerwone
karasie.
 Jak to możliwe? - zassany w bagnie człowiek mówił sam do siebie. Nawet zapomniał o
grożącym mu niebezpieczeństwie i z uwagą obserwował to przepiękne zjawisko.
Strumień czystej wody był gnany przez pachnący wiatr również w kierunku pana
Jakubowicza. W końcu dosięgnął go, a mężczyzna poczuł, jak przemiłe ciepło zaczyna opływać
go dokoła. Tajemniczy podwodny potwór natychmiast gdzieś czmychnął, uderzając tylko końcem
swego ogona w udo mężczyzny. W jego miejsce przypłynęły wielkie żółte kwiaty i baraszkujące
wokół nich ryby.
Nagle tę przepiękną, sielankową atmosferę przerwał głośny grzmot. Nie było widać
pioruna, ale dzwięk burzy wstrząsnął potężnie zamglonym powietrzem. Po chwili znów
zagrzmiało i stary Skinol, ku swemu zdziwieniu, w tym straszliwym dudnieniu usłyszał swoje
imię. Jakby jakiś wszechwładny głos z burzy wołał do niego:
- Grzegorzu, Grzegorzu!
Wszystko wokół mocno drżało. Nawet mgła poruszała się rytmicznie.
- Kto to mówi? - zawołał przestraszony pan Jakubowicz.
Odpowiedz dotarła wprost od oślepiającego, tęczowego Słońca.
- Wołałeś mnie na pomoc, więc jestem.
Znieruchomiały człowiek pośpiesznie próbował sobie przypomnieć, kogóż to wołał na
pomoc. Zanim jednak doszedł do ładu ze swoją pamięcią, usłyszał ponownie:
- Tak jak prosiłeś, uratowałem twego syna - Słońce pulsowało światłem przy każdym
słowie.
W końcu mężczyzna wpadł na to, kto mógł do niego mówić. Choć trudno mu było w to
uwierzyć, na przekór rozumowi z jego ust same wyrwały się słowa:
- Dziękuję Ci, Panie. Bardzo Ci dziękuję!
I wzruszony człowiek zaczął płakać z wdzięczności. Po chwili zebrał się w sobie i
zapytał:
- Ale kim jesteś, komu składam podziękowania? - dopytywał się dla pewności.
- Jestem, który Jestem. Ja jestem od zawsze i na zawsze. Ja jestem wszędzie. Ja jestem
Wielki Elohim, Lew Judy, Władca wszystkich światów. Ja jestem twoim Stwórcą.
Przerażony człowiek wręcz namacalnie czuł, jak na zewnątrz niego pojawiają się radość i
bezpieczeństwo, które chciałyby go ogarnąć i wejść do jego serca.
- Panie, co się ze mną dzieje, co to za miejsce?
Teraz głos zaczął bardziej przypominać szum płynącej wielkiej, górskiej rzeki, czy może
raczej setek olbrzymich rzek.
- Umarłeś, mój synu, i jesteś teraz w przedsionkach krainy śmierci.
- Jak to, umarłem? - człowiek nie potrafił zrozumieć.
Dopiero po kilku chwilach, jakby próbując zgodzić się z tym, co usłyszał, zapytał:
- Czy to jest może piekło?
- Jeszcze nie i nikt nie musi cię tam zabierać.
Na te słowa fala jeszcze cieplejszej i przyjemniejszej wody obmyła starego Skinola.
- Jestem złym człowiekiem i wiem, że zasługuję na piekło. Tym bardziej dziękuję, że
mnie wysłuchałeś i że moje dzieci żyją - zastrzelony ojciec myślał przede wszystkim o swojej
córce i synu.
- To prawda, zaszedłeś daleko ścieżką zła, ale Ja mogę cię z niej wyprowadzić. Tylko
znów mnie poproś
- oznajmił Władca wszystkich światów.
- Nie potrafię - odpowiedział pan Jakubowicz.
- Jestem nikim. Jestem śmierdzącym robakiem. Nienawidzę samego siebie.
Na te słowa krystalicznie czysta woda wokół mężczyzny natychmiast zaczęła zamieniać
się znów w cuchnące, zimne błoto. Stary Skinol zapadł się w nie jeszcze głębiej. Tkwił teraz w
bagnie po pas.
- Ja mam moc, aby cię oczyścić - odpowiedział Dawca życia. - Kiedyś pozwoliłem się
zabić za twoje grzechy, abyś ty nie musiał za nie ginąć. Gdy umierałem, myślałem o tobie i
twoich czynach. Dokonałem Ostatecznego Uderzenia. Wygrałem tę bitwę i znów żyję. Dlatego
mówię ci: proś mnie, a wybaczę ci twoje zło. Dam ci nowy początek. Staniesz się dobry.
- Ale ja nie potrafię już nawet sam sobie przebaczyć. Jestem beznadziejny. Zawiodłem
moją żonę. Błagała mnie przed śmiercią, abym opiekował się dziećmi, a ja zawiodłem ich
wszystkich. Kradłem, zastraszałem małolatów, sprzedawałem narkotyki, i to nawet dzieciom. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl