[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie udało mi się odgadnąć, jaki klucz może być związany z jego osobą. Może łatwiej byłoby
złamać szyfr, gdyby wiedzieć, co jest trzecim kluczem. Mam z nim problem, bo w tekście, jaki
znalazłem, na czasowniku, który przetłumaczyłem jako leżeć są niewielkie plamki skutecznie
maskujące jego prawdziwe znaczenie. Udało mi się odgadnąć, że chodzi o odpocząć i
spocząć , które jednakowo odmieniają się w języku polskim i w brzmieniu swych łacińskich
znaczeń. Dlatego napisałem leży bo to słowo może mieć takie podwójne znaczenie. Tak więc
trzeciego słowa szukajcie na Wawelu lub w katedrze. Pamiętajcie, co o błądzących pisał
Arystoteles. Czołem Legionistom! Niech żyją nasze Sandałki! Wasz Fryderyk Krak - prawnik
złożył kartkę i włożył ją do koperty.
- Na tym kończą się nasze kontakty - ukłonił się. - Zobaczymy się jeszcze na akcji
wydobycia skarbu, o ile państwo go odkopią.
- Czemu pan ma wtedy być? - dziwił się Krzysiek.
- Ostatnią wolą naszego klienta było, by skarb trafił do jednej z placówek
muzealnych - wyjaśniał prawnik. - Oczywiście zabezpieczyłem się na okoliczność,
gdyby państwo... - znacząco zawiesił głos.
- Chcieli skarb zatrzymać dla siebie? - domyśliła się Daniela. - Co pan wymyślił?
- Wśród nas jest kapuś - rzucił Aukasz. - Pamiętacie, jak pan mecenas pierwszego
wieczora szukał jakiegoś współpracownika? Ma pan kogoś takiego?
54
- Nie widzę powodu, żeby zaprzeczać - prawnik uśmiechnął się. - Mam wielkiego
sprzymierzeńca w swojej misji w osobie pana Pawła, nieprawdaż?
- Obdarował mnie pan pocałunkiem śmierci - oburzyłem się. - Wszyscy wiedzą, że
pracuję w Ministerstwie Kultury i Sztuki i nie dopuszczę, by skarb został rozkradziony.
Nie jestem jednak pana współpracownikiem.
- Cóż, muszę państwa pożegnać - prawnik wstał. - Oczywiście mogą państwo bawić
się w klubie do rana, wasz pobyt zostanie opłacony przez naszą kancelarię. Do
zobaczenia, mam nadzieję niedługo - ukłonił się i zostawił nas.
- Kto donosi temu prawnikowi? - Aukasz gniewnym wzrokiem zerkał na każdego z
nas.
- Ty - Karola powiedziała do niego. - Czemu tak chcesz znalezć tego agenta?
Rzucasz podejrzenia na nas, żeby nikt ciebie nie śledził.
- Może tego agenta nie ma, tylko Paweł ma pilnować nas... - Krzysiek nie dokończył.
- Chyba najbardziej ciebie trzeba pilnować, bo nie wiem, czy tego złota starczyłoby
na spłatę twoich długów - wtrąciła Baśka.
- Przestańcie! - prosił Julek. - On specjalnie tak powiedział, żebyśmy siebie
pilnowali. Teraz żadne z nas nie będzie miało zaufania do drugiego, jeden drugiego
będzie pilnował nawet wtedy, gdy tego agenta nie ma. O to mu właśnie chodziło. Jeżeli
wśród nas jest szpieg, to i tak prędzej czy pózniej się to wyda.
- Wy z Pawłem już macie sztamę - oskarżył nas Krzysiek.
- Nie robimy nic złego, kiedy spokojnie wymieniamy poglądy - odpowiedziałem.
- I tak doszliście do tego, co w liście napisał nam Krak? - Krzysiek nie ustępował. -
Niedługo sami rozwikłacie zagadkę.
- Julek ma rację - powiedział Aukasz. - Kłótnia prowadzi nas donikąd. Skoro
chłopaki na spokojnie trafili na właściwy trop, to oznacza, że to jest właściwa droga
poszukiwań. Julek, ty znasz łacinę, o co chodzi z tymi odpocząć i spocząć ?
- Nie rozumiesz? - Krzysiek był jeszcze zły. - Odpoczywasz na działce czy na
tapczanie, a spoczywasz już tylko w drewnianym garniturze.
- Mniej więcej o to chodzi - Julek kiwał głową. - Odpoczywać po łacinie to
requiescere , a spoczywać to consistere , przy czym jest to znaczenie
odpowiadające również odpoczynkowi . Jeżeli tekst wspomnień pisał ktoś o niepełnej
znajomości języka łacińskiego, to mogło mu chodzić o spoczynek w sensie
wiecznego odpoczynku . Opieramy siÄ™ w naszych poszukiwaniach na relacji
pamiętnikarza, który spisał rodzinną legendę około dwustu lat od wydarzeń.
Osiemnastowieczna łacina używana potocznie była daleka od klasycznej doskonałości.
- Podobne językowe haczyki mogą czaić się gdzieś indziej? - zapytała Baśka.
- Mogą - pokiwałem głową. - Seweryn Boner był bankierem i wielkorządcą.
Wystarczyło użyć określenia argentarius - bankier i wszystko byłoby jasne. Jednak
układający szyfr użyli określenia kram miał i urząd sprawował . Mogło to wskazywać
na bogatego mieszczanina krakowskiego, kupca, ale tu chodziło o tego, którego nasi
trzej awanturnicy znali najlepiej, kto wie, czy nie był on nawet inicjatorem ich
przedsięwzięcia, bo jestem pewien, że o nim wiedział. Profesor Krak też miał
wątpliwości, domyślał się, że chodzi o Bonera. Możemy błądzić, bo autor pamiętnika
mógł coś pokręcić.
- Właśnie, o co chodzi z tym błądzeniem i Arystotelesem? - dopytywał się Aukasz.
55
- Arystoteles w Poetyce w rozdziale o tragedii wiele uwagi poświęcił błądzeniu -
wyjaśnił nam Julek. - Błądzenie to kluczowe pojęcie, określane także mianem wina
tragiczna . Arystoteles pisał: Los człowieka niegodziwego nie może więc budzić ani
litości, ani trwogi. Pozostaje zatem wybór kogoś pośredniego między nimi. Takim
bohaterem jest więc człowiek, który nie wyróżnia się osobliwie ani dzielnością i
sprawiedliwością, ani ten nie popada w nieszczęście przez swą podłość i nikczemność,
lecz ze względu na jakieś zbłądzenie .
- Znasz klasyków na pamięć? - Daniela z podziwem patrzyła na Julka.
- Podczas studiów zajmowałem się teorią grzechu - Julek skromnie uśmiechnął się. -
Ten opis Arystotelesa to jedna z pierwszych definicji grzechu, jaką zawarłem w jednej
ze swych prac.
- Czemu profesor Krak napisał o tym błądzeniu? - zastanawiał się Krzysiek.
- On wiedział, co było na nagrobku Jana Bałamutha - odpowiedziałem. - Profesor był
u Jakuba Lisa, był też pewnie na kirkucie, ale nie uznał tego napisu za jakąś ważną
wskazówkę prowadzącą do skarbu. My, wiedząc, że podobne sentencje są na sarkofagu
i w sali tronowej, inaczej reagujemy na wspomnienie o błądzeniu. Profesor chciał nas
tylko uprzedzić przed różnymi pokusami i grzechami dotykającymi zwykłych ludzi.
- Julek, powiesz nam, dokąd jutro jedziemy? - zapytała Daniela. - To ma jakiś
związek z Bałamuthem?
- Tak, ale resztÄ™ powiem wam jutro.
- Czy w drodze powrotnej z naszej wycieczki pojedziemy też do Tyńca?
- Chyba tak - Baśka patrzyła na nas. - Słuchajcie, może zrobimy sobie tam biwak?!
Wszyscy przyklasnęli temu pomysłowi. Skończyliśmy kolację i wyszliśmy przed
klub. Z Julkiem i Danielą szliśmy do wehikułu, dołączył do nas Krzysiek, który szedł
do swojego hotelu, niedaleko którego miałem zaparkowane auto. Julek i Daniela
wysforowali się, a ja miałem chwilę, by spokojnie porozmawiać z Krzyśkiem.
- Kim są ludzie, o których wczoraj mi mówiłeś? - zagadnąłem go.
- Jacy ludzie? - udawał zdziwionego.
- Mówiłeś, o ludziach, którym jesteś coś winien i że nie dają ci spokoju -
przypominałem.
- Chyba się przesłyszałeś.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]