[ Pobierz całość w formacie PDF ]
doznawała obcych jej wrażeń: dobiegał do niej szum ulicy, poduszka miała lekki zapach
perfum, jakich nigdy nie używała, materac, na którym leżała, był znacznie miększy niż jej
własny. Wszystkie te wrażenia tłumił jednak stan tępej apatii. Instynktownie wyczuwała, że
za długo śpi, już dawno powinna była wstać. Obróciła się na plecy i otworzyła oczy.
Pokój był zupełnie obcy. Zwykle umeblowanie sypialni nie miało w sobie nic
indywidualnego. Niewątpliwie był to pokój gościnny. Z trudem trochę się podniosła.
Rozglądała się wokół i szukała w pamięci wyjaśnienia.
Wreszcie przypomniała sobie. Zawroty głowy, senność, od której nogi miała jak z
gumy. Harry pochyla siÄ™ nad niÄ… z dziwnÄ… minÄ…, skupionÄ… i zatroskanÄ…. Ale w jego
mieszkaniu nie było takiego pokoju...
Ktoś ją rozebrał, zapakował w szlafrok i położył do łóżka. Na krześle obok leżały jej
rzeczy starannie ułożone Zegarek wciąż miała na ręce. Wpatrzyła się w tarczę i straciła
zaufanie do własnego zegarka. Wskazywał kwadrans po jedenastej. A jednak przez zasłony w
oknach przeświecały promyki bladego, zimowego słońca.
W ustach jej wyschło. Postawiła nogi na podłodze. Chwiejnym krokiem podeszła do
umywalni. Ochlapała twarz zimną wodą i napiła się z kubka do zębów. Trochę rozjaśniło jej
się w głowie.
Drzwi były zamknięte na klucz z drugiej strony. Stukała do nich, wołała: Harry! , ale
bała się narobić hałasu. Nikt nie odpowiedział. Słaniając się na nogach wróciła do łóżka i z
ulgą znów się położyła.
Ktoś przekręcił klucz w drzwiach. Carol, zafascynowana, patrzyła, jak drzwi się
otwierają. Weszła dobrze ubrana kobieta. Na jej twarzy malowała się przyjazna troska.
- Zwietnie. Obudziła się pani. Czy dobrze się panij czuje?
- Znam panią - powiedziała Carol zdając sobie sprawę, że język jej się plącze. - Gdzie
panią już widziałam?
- Jestem Jacqueline Dawson. Może widziała mnie pani na scenie. Parę tygodni temu
graliśmy w Market Weldon.
- Ale co?... dlaczego?... Czy to mieszkanie Harry ego?
- Nie. Moje. Wczoraj wieczór Harry i Mark Rainer, przywiezli panią tutaj.
- Nic nie rozumiem. Czy mnie odurzono narkotykami?, Głowę mam strasznie ciężką..
Jacqueline podeszła do okien i rozsunęła zasłony. Uważnie przyglądała się Carol.
- Zrobię pani dużą filiżankę czarnej kawy. To rozjaśni pani w głowie
- Tak. Prosiłabym.
Carol oparła głowę na poduszce, zamknęła oczy i usłyszała, jak Jacqueline przekręca
klucz w zamku. Natychmiast zmorzył ją sen. Kiedy znów otwarła oczy, obudziła się na dobre.
Jacqueline przyniosła kawę i postawiła na nocnym stoliku. Carol sięgnęła po filiżankę. Kawa
była zimna. Zegarek wskazywał dziesięć po drugiej.
Naprawdę zła, wstała, umyła się i szybko się ubrała. Przyczesała włosy, zrobiła twarz
jak się dało za pomocą tego, co miała w kosmetyczce, po czym zaczęła energicznie bębnić w
drzwi. Nie było odpowiedzi. Przystawiła ucho do drzwi. W głębi mieszkania słychać było
kobiecy głos. Sądząc po długich pauzach, prawdopodobnie rozmawiała przez telefon. Carol
usłyszała, jak ktoś położył słuchawkę, po czym rozległo się stukanie wysokich obcasów.
Carol cofnęła się. Jacqueline weszła, zamknęła drzwi i oparła się o nie. Wskazała
głową na kawę.
- Tak szybko pani zasnęła, że zostawiłam panią w spokoju. Już pani lepiej wygląda.
Gdyby pani chciała coś zjeść, to zaraz podam.
- Wolałabym dowiedzieć się, co to wszystko ma znaczyć - z irvtacja odparła Carol. -
Przywiezienie mnie tutaj bez mojej zgody i trzymanie pod kluczem?
- Wiem, że wyda się to pani nieprawdopodobne, ale nie trzymalibyśmy pani tutaj bez
bardzo poważnych powodów.
- Jakież to są powody?
- Proszę spytać Harry ego. Jedzie tutaj. To właśnie on dzwonił.
- A ja pytam panią. Co się stało w nocy? Chcę wiedzieć!
- Harry dał pani dry martini z środkiem nasennym. Obawiam się, że trochę za
mocnym. Chciał tylko, żeby pani usnęła i wraz z Markiem Rainerem mógł panią przewiezć
tutaj, dc Esher, bez żadnych historii...
- Esher? Jesteśmy w Esher? Jacqueline skinęła głową.
- Niestety straciła pani przytomność. Harry się przeraził, i to bardzo.
- Nic dziwnego - oschłym tonem powiedziała Carol. - Bardzo zle reaguję na tego
rodzaju środki. Ale po co chciał mnie tu przywiezć, zacznijmy od tego. Nie mogę
zrozumieć...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]