[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wiesz, ulewa nie pozbawiła mnie wzroku. Ta wyspa
wygląda zupełnie inaczej. Załatany dach, naprawiona przystań,
uprzątnięte podwórze. Ktoś obciął suche gałęzie w sadzie. A na
zewnÄ…trz stoi coÅ› dziwnego.
 Sauna  odpowiedziała Sara, uświadamiając sobie, \e Maks
przybył równie\ po to, aby wyjaśnić sobie pewne sprawy.
 Sauna, coś takiego  powtórzył Maks wyraznie rozbawiony.
Wyciągnął cygaro, sięgnął po zapalniczkę i poczekał cierpliwie,
a\ Sara wyrwie mu ją z ręki. Odwróciła się na moment, by
odło\yć ją na półkę i w tym czasie schował kopertę pod
siedzeniem fotela.
 Czy to nie jest przypadkiem fińska sauna?
 O ile ktoś ci nie pozabijał okien w sklepie deskami, to myślę,
\e wiesz, jak często Jarl tu bywał  warknęła Sara.
 No tak. ZresztÄ… ten porzÄ…dek tutaj te\ jest wymowny 
powiedział pogodnie Maks.  Poza tym nie wysyłałaś gołębi.
Maks pomagał jej, zachęcał do wytrwania, na pewno ją kochał
i za to wszystko chciałaby móc się do Mego uśmiechnąć. Jednak
nie potrafiła udawać, \e traktuje ten temat lekko.
 Nie musiałam nadawać SOS  powiedziała cicho.
 Pierwszego ranka zaskoczył mnie i wtedy mo\e nie
zachowałam się tak, jak nale\ało. Ale pózniej... znasz mnie.
Zrobiłam to, co musiałam.
 Udało ci się go w końcu zniechęcić?
 Oczywiście. Niezbyt szybko, ale na to nie miałam wpływu.
Nie chciałam robić tego zbyt ostro, \eby nie nabrał podejrzeń. A
potem  niewa\ne! Odszedł, nie było innego wyjścia.
Maks przyglądał się Sarze, kiedy uklękła przy kominku, \eby
poprawić ogień. Wyciągnął z kieszeni zapałki i przypalił cygaro.
 Kiedy zorientowałem się, \e bywa tu tak często, postarałem
się zebrać o nim informacje.
 Teraz to nie ma znaczenia.
Skinął głową. Było jasne, \e teraz nic nie miało znaczenia.
 Chłopiec bardzo się zmienił od mojego ostatniego pobytu.
Wpatrywała się w ogień.
 Był dobry dla Kipa.
 Musi być raczej niezwykły, jeśli potrafił zjednać sobie
dzieciaka.
 Jest.
 Wiem, \e nie dopuściłabyś do Kipa byle kogo. W jaki
sposób zdobył twoje zaufanie?
Sara zwróciła na niego oczy. Zdą\ył jeszcze pospiesznie
pociągnąć kłąb dymu, zanim pozbawiła do cygara i wrzuciła je do
ognia. Spojrzał na nią z głębokim wyrzutem.
 No có\  wyciągnął wygodnie nogi  chyba tępiej, \e go
przegoniłaś, zanim zdołał się zbli\yć. Zwłaszcza, jeśli mu nie
ufałaś.
 Nigdy nie twierdziłam, \e mu nie ufam.  Sara rzuciła się na
krzesło śmiertelnie zmęczona. Dokuczała jej rana na nodze i
przygnieciony paznokieć. Wszystko ją denerwowało i nie umiała
określić przyczyny tego stanu.  Zaufanie nie ma nic do tego,
Maks. Na litość boską! Szuka mnie policja, sędzia w Detroit
pozbawił mnie praw rodzicielskich. Mogę ufać Jarlowi, jak
nikomu na świecie, ale nie pozwolę, \eby mieszał się w to
wszystko.
 A więc nie powiedziałaś mu?
 Oczywiście, \e nie.
 Mo\e powinnaÅ›.
 Nigdy  Sara stanowczo potrząsnęła głową.
 Nigdy to jedno z tych bardzo niebezpiecznych słów. Ta
wyspa nie jest dobrym miejscem na stały pobyt, Saro. Wiemy o
tym dobrze. Będę ci pomagał, dopóki będę mógł, aleja się starzeję
i musisz to wziąć pod uwagę. Musisz mieć do pomocy kogoś
innego.
 Nic ci nie będzie  gwałtownie powiedziała Sara.  Nie
pozwolę, \eby coś ci się stało.
 A Kip? Co będzie, jeśli rozboli go ząb lub skręci nogę?
Albo...
 Kipowi nic złego się nie przydarzy. Nie pozwolę, uchronię
go przed wszystkim  Sara sama słyszała, jak rozpaczliwie to
brzmiało, i zamilkła. Spojrzała w kierunku schodów, a potem
znów na Maksa.
 Co się z tobą dzieje? Wiesz, \e nie mogę nic powiedzieć
Jarlowi. Nikomu. Zawsze to powtarzałeś.
 Wiem, mała  Maks nie odrywał wzroku od jej twarzy. 
Mo\e się myliłem. Mo\e nigdy nie potrafiłem przewidzieć
sytuacji, w której wszystko mo\e wyglądać inaczej, kiedy ktoś cię
pokocha i będziesz mogła mu zaufać.
 Maks  powiedziała błagalnie.  Jar! nie mo\e mi pomóc.
Nikt nie mo\e. Nie mam prawa prosić kogokolwiek, \eby dzielił
ze mną takie \ycie. Zapomniałeś? Sprawiedliwość skazała mojego
syna na przebywanie z szaleńcem. Miałam adwokatów,
świadectwo psychiatry i to niczego nie zmieniło.
 Kochanie, wiem o tym  powiedział łagodnie. Chapmanowie
mają pieniądze i władzę, ale nie kupią ka\dego sędziego. Jeśli
będziesz miała po swojej stronie kogoś, kto niewzruszenie będzie
trwał przy tobie...
Potrząsnęła głową. Nie chciała mieszać w to Jarla.
Chapmanowie zniszczyliby równie\ jego. Całe jego bezpieczne
\ycie rozleciałoby się na kawałki.
Rodzice Dereka mogli zrobić wszystko, co chcieli. Ale nie
chcieli uchronić małego chłopca przed swoim chorym synem.
Rzadko myślała o nocy, kiedy wykradła Kipa. Teraz jednak
dopadły ją wspomnienia. Wybrała wieczór, kiedy teściowie
wyszli z domu, a Derek odsypiał swoje  nastroje".
Mimo znajomości systemu zabezpieczającego, dostanie się do
domu stanowiło jeden wielki koszmar, jednak najgorszy był
moment, w którym znalazła Kipa. Wtedy dotarło do niej, \e
czekała za długo. Chłopiec siedział nie w łó\ku, tylko w szafie.
Tkwił skulony, nie potrafił wykrztusić z siebie słowa, tylko z
nieopisanym przera\eniem zarzucił jej ręce na szyję.
Odepchnęła od siebie to wspomnienie. Spojrzała na Maksa.
Zawsze trzymał jej stronę nie dlatego, \e miała rację, lecz dlatego,
\e ją kochał.
Podniosła się i pocałowała go w czoło.
 Mo\esz przestać się martwić  powiedziała  Nie
potrzebujÄ™ Jarla, Maks. Sama sobie poradzÄ™.
Rozdział 7
Dwa dni pózniej Jarl przycumował łódz i ruszył w kierunku
domu na wyspie.
Sary nie było, ale mnóstwo śladów wskazywało, \e wraz z
Kipem niedawno opuścili to miejsce. Poszedł w kierunku
brzoskwiniowego sadu. Drzewa uginały się pod cię\arem
owoców. Ju\ tylko tydzień do zbiorów. Rozejrzał się, ale nadal
nie było ich widać.
W połowie drogi do niewielkiej wydmy zauwa\ył pędzącą ku
niemu parę drobnych nóg.
 Jarl, gdzie byłeś?
 Cześć, mały.  Kip był cały w piasku. Jarl złapał go na ręce.
 Gdzie mama?
Kip machnął ręką w kierunku pla\y.
 Miałem tyle pytań, a ciebie nie było  poskar\ył się.
 Ale teraz jestem. Pytaj.  Jarl szedł pośpiesznie we
wskazanym kierunku.
 Czy wiewiórki potrafią pływać?
 Nie.
 To skąd się wzięły na wyspie, jeśli nie potrafią?
 Na jeziorze jest mielizna, Kip. A zimÄ… woda jest tam tak
płytka, \e całkowicie zamarza i wtedy mo\na tamtędy przejść.
 Dobrze, mam jeszcze jedno, bardzo wa\ne pytanie. Miał ich
znacznie więcej i Jarl na ka\de odpowiadał cierpliwie. Jednak,
kiedy z daleka ujrzał Sarę, prawie zaniemówił z wra\enia.
 Jak twój \ółw, mały?
 Zwietnie. Chcesz, \ebym go przyniósł?
 Oczywiście.  Chłopiec wydostał się z jego ramion i pobiegł
w innym kierunku.
Sara le\ała na piasku ubrana w d\insy i czerwoną bluzkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl