[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyszukane dania. Isparanę zachwycił dobór wykwintnych potraw, ustrojenie prześliczną
dekoracją półmisków i waz. Conan odkrył dla siebie dzbany wina z piwnic Akter Khana, od
tej chwili smakowało mu wszystko, cokolwiek jadł, od delikatnych piersi kurczęcia,
przyrządzonych na słodko, po pikantny, mocno korzenny udziec pieczony na ro\nie
wszystko jednako przegryzał owocami, sięgając raz po raz do wielkich pater, i wszystko
szczodrze podlewał winem. Tej nocy Conan postanowił nie przejmować się niczym, ani
tępym wzrokiem nieprzyzwoicie trzezwego Uruja, wgapionego w niego niczym zapaśnik w
rywala na dzień przed walką, ani Zafrą, który milczał i słuchał, za to słuchał z podwójną
uwagą, ka\de słowo notując w pamięci. Khan zasypał gości nadmiarem pytań, ledwie
nadą\ali z odpowiadaniem, khan zaś dolewał wcią\ wina, tak im jak sobie, a im bardziej był
pijany, tym uporczywiej pytał o ka\dy drobiazg. Zanim Conan obgryzł ostatnią kosteczkę,
zanim dopił ostatni kubek morelowego wina, khan podarował mu złoty kubek, dziesięć monet
zwanych turańskimi Orłami, i zakończył wieczerzę. Obaj byli rzetelnie zalani, khan bełkotał
coś o niezwykłym bohaterstwie, które nale\ytej doczeka się jutro nagrody, Conan plótł, \e
gotów jest \ycie poświęcić, do śmierci słu\ąc Zambouli i jej khanowi. Wytoczyli się obaj z
komnaty khan w ramionach Uruja i Zafry, Conan wleczony przez Isparanę. I choć przed
chwilą Akter podarował Conanowi wspaniały suty płaszcz z wielu jardów najcenniejszej
purpury, Conan stwierdził \e noc jest zbyt chłodna, by iść do gospody& Uparł się
przenocować w pałacu. Jakim sposobem znalazł się w tej komnacie nie potrafił rano
powiedzieć. Obudził go wściekły ból głowy, smak skwaśniałego wina bulgocącego w
zmęczonym \ołądku. Pod oknem, z nic dobrego nie wró\ącą miną, siedziała Isparana. Krótko
mówiąc: dyszała nienawiścią, Ba, nie tak miała wyglądać ta ich pierwsza w mieście noc&
Conan, jęcząc, przetoczył się z boku na bok i jakoś usiadł, udało mu się nawet po kilku
próbach wstać. Czuł na sobie pełne pogardy spojrzenie Isparany& Ale nie przejął się zbytnio.
Ostatecznie trudy podró\y i znój ciągłej walki, co dzień gro\ące niebezpieczeństwa to
wszystko było ju\ za nimi. Pił w końcu nie z byle kim, ale z władcą du\ego kraju, satrapą, i
razem się spili, i miał na sobie drogocenne jedwabie, i Isparanie niczego teraz nie brakło.
Czy\ \ycie nie jest piękne? Czy\ jakieś prawo miałoby teraz zabraniać mu u\ywać \ycia i
cieszyć się ka\dym dniem? Khan wyglądał na porządnego człowieka, szczodry, łagodny.
Czego więcej chcieć?
A poniewa\ khan był od rana zajęty wypełnianiem swych obowiązków, udzielaniem
posłuchań, podejmowaniem wa\nych decyzji, Conan i Isparana postanowili zwiedzić miasto.
Wybrali się na przechadzkę w towarzystwie prefekta, szli sobie wesoło, pogryzając suszone
morele i figi, popijając u studni chłodną, orzezwiającą wodę.
Tak dotarli do wielkiej gospody, budzącej podziw świetnością fasady, gdzie mienił się w
słońcu ogromny szyld. Przedstawiał złotego gryfa na szkarłatnym tle.
Złoty Turan szepnęła Isparana.
Poprzedzani przez Jhabiza weszli do środka. O, mogło zakręcić się w głowie od tych
hołdów, z jakimi byli witani. Po Zambouli ju\ wczoraj rozeszła się wieść, \e khan ma
niezwykłych gości. Mało kto znał przyczynę tej niezwykłości, lecz oddanie do dyspozycji tej
pary najwspanialszych komnat w Gospodzie Królewskiego Turanu mówiło samo za siebie.
Tote\ kłaniano im się w pas, z ust ober\ysty nie znikał ani na chwilę słu\alczy uśmiech,
cała słu\ba została dana na rozkazy Conana i Isparany, i goście nie musieli troszczyć się ni o
zapłatę, ni jadło i picie, ni o inne wygody.
Conan, który większą część swego \ycia spędził na włóczędze po świecie i gospody nie
były mu obce, nigdy jeszcze nie był goszczony tak świetnie, z iście królewskimi honorami,
więc smakował teraz rozkoszy bycia kimś. Co za wspaniałe uczucie!
Prefekt czekał na dole przy kubku przedniego wina, gdy oni tańczyli dzikie, triumfalne
tańce na posadzce przestronnej komnaty, próbując miękkości ło\a, smaku południowych
owoców uło\onych przepięknie na srebrnych paterach. Przebierali się w nowe stroje, gnąc się
w ukłonach na powitanie tej ślicznej pary widocznej w zwierciadle. Conan zwracał się do
Strona 63
Offutt Andrew - Conan i miecz skelos
Isparany co chwila, ka\de zdanie poczynając od Moja Lady , ona do niego Mój
Lordzie .
Jhabiz odczekał cierpliwie, a\ szczęśliwi, promienni zeszli wreszcie do niego.
Brązowa Dzielnica nie dorównywała wprawdzie sławą Mordowni Arenjun ani Pustyni
Shadizaru, lecz po prawdzie niewiele jej brakło. Ostrą woń wielbłądzich stajni poczuli, nim je
dostrzegli przed sobą, na końcu brudnej szerokiej ulicy. W stajni Conan miał okazję
przekonać się, \e jeden złoty Orzeł nie tylko wystarcza na wszystkie rachunki, ale jeszcze
sprawia, \e ludzie tutejsi traktują go z największym, wprost przesadnym szacunkiem.
Hajimena spotkali przy stajni. Przywitawszy się zapytał cicho:
Jak\e Conan znajduje Khana Zambouli?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]