[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mąż i żona, mieli się przekonać, że pożądanie, które ich kiedyś złączyło,
wciąż istnieje. Równocześnie jednak mieli zdać sobie sprawę, że to, co ich
dzieli, jest nie do pokonania. W sumie nakręcenie wszystkich tych scen
zajmie jeszcze dwa tygodnie, pomyślała Julie. Pózniej trzeba będzie się
zająć scenami dynamicznymi, w których Rey ma brać udział jako kaskader
w zastępstwie Paula. Jedna z nich miała wyjątkowe znaczenie, gdyż brała
w niej udział Summer i miał w niej nastąpić wybuch, będący punktem
kulminacyjnym całej historii. Na to wystarczą dwa, może trzy dni, a potem
Julie przeniesie się z kamerami i całą ekipą do małego miasteczka
wybranego przez Ofelię jako tło dla scen ulicznych i rozgrywających się w
sklepie. Kręcenie ich nie zajmie dużo czasu, jeżeli Julie nie wymyśli
czegoś dodatkowego. Bo Julie chciała, naprawdę chciała pokazać trochę
dokładniej życie Cajunów.
Zasiedziała się tego wieczoru nad rozkładem zajęć, a kiedy było już
bardzo pózno, usłyszała pukanie i w drzwiach zobaczyła głowę Reya.
- Gotowa? - spytał. - Ciotka na pewno czeka już z kolacją.
- Jeszcze chwilÄ™. Niech pan jedzie pierwszy.
Podniosła wzrok tylko na moment, a potem znowu pochyliła się nad
papierami.
- JakiÅ› problem?
- Nie, nic specjalnego.
- Techniczny?
- Właściwie nie - odrzekła, a potem podniosła głowę, uświadamiając sobie,
że może on proponuje jej w ten sposób swoją pomoc. - A może i tak.
Podszedł do biurka i usiadł na jego rogu.
- Więc?
- Dorothea i Jean-Pierre mieli pływać w rzece przy księżycu. Miała to być
taka scena jak ze snu, pokazujÄ…ca, jak bardzo pociÄ…gajÄ…cy byli kiedyÅ› dla
siebie, a także sugerująca istnienie podskórnego napięcia seksualnego,
które wciąż nimi kieruje, nawet wtedy gdy walczą o córkę. W miarę
rozwoju tej sceny wzajemne przyciąganie znika. Znika też wszelka
nadzieja na to, że mogliby do siebie wrócić. J a chciałam, żeby to była
scena pełna nieco rubasznego romantyzmu, mglista, a równocześnie pełna
seksu. Takie miałam plany, dopóki sama nie wpadłam do wody tamtej
nocy. Teraz chcę zrobić coś innego. Musi to jednak mieć ten sam efekt.
Rey uniósł jedną brew.
- Nie wiem, co siÄ™ pani nie podoba w tej scenie.
- Niech pan da spokój - powiedziała Julie ze śmiechem. - Woda jest zimna,
no i te pijawki.
- Nie jest taka zimna, kiedy człowiek pływa. A jeżeli chodzi o pijawki, to
nie znalazłem ani jednej, prawda?
- Nie, ale mógł pan znalezć.
Nagle coś jej zaświtało.
- Czy naprawdę mógł pan je znalezć? - spytała. - Była pewna szansa na to,
że tak będzie - odpowiedział z
uśmiechem, który wcale nie był pełen skruchy. Julie ukryła twarz w
dłoniach.
- Nie wierzę - oświadczyła.
_ Właściwie .... - powiedział zamyślony, a potem widząc, że Julie podnosi
głowę, dodał pospiesznie: - Jest ich więcej w lecie, kiedy woda jest
cieplejsza.
- No tak, jestem tego pewna - stwierdziła Julie ponuro, odzyskując
równowagę. - W każdym razie tam w wodzie jest za ciemno, poza tym
zbyt dużo tam pniaków, korzeni cyprysów i pÅ‚ywa¬jÄ…cych Å›mieci, nie
mówiąc już o wężach i aligatorach. Nie. Będę musiała wymyślić coś
innego.
- Myślałem, że tym zajmują się scenarzyści.
- W tym filmie ja sama jestem scenarzystkÄ…. I nic mi tu nie pasuje.
Rey wstał i pochylił się nad nią.
- Aamanie sobie głowy niewiele da. Chodzmy coś zjeść. Kto wie, może
przy jambalai przyjdzie pani coś do głowy.
Nic jej jednak nie przyszło do głowy. Zresztą Julie nie spodziewała się
tego. Rey rozproszył jej uwagę zupełnie. Usiłowała wyobrazić go sobie
jako miejskiego dandysa asystującego babce arystokratce. Nie było to
łatwe. Problem nie polegał na tym, że Rey zachowywał się swobodnie, ani
na tym, że był swobodnie ubrany, tylko na tym, że w sposób naturalny
pasował do bagien, do swojego nieluksusowego dżipa, do wiejskiego
otoczenia, do dość odrapanego domu swojej ciotki. Tutaj był u siebie. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]