[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mogę uwierzyć, by jakikolwiek jego krewny był w stanie
popełnić taką zbrodnię.
- Może nie miała pani do czynienia z rozdrażnionymi
emocjonalnie ludzmi - zauważyła lady Morag.
Fiona otworzyła szeroko oczy.
- To znaczy, ze sugeruje pani, iż książę istotnie jest
winien?
Kiedy to mówiła, pomyślała, że przynajmniej zmusi ją do
wyrażenia swego poglądu na tę sprawę. Lady Morag
roześmiała się sztucznie.
- Doprawdy, panno Windham! Co za niezwykłe pytanie!
Oczywiście nie mogłabym pomyśleć nic złego o naszym
drogim księciu! Jednakże jeśli czuje się tu pani zagrożona, być
może nie powinna pani pozostawać bez ochrony.
Fiona roześmiała się dużo szczerzej niż lady Morag.
- Teraz to pani przesadza, lady Morag - powiedziała. -
Zapewniam panią, iż nie obawiam się, iżby ktokolwiek chciał
mnie zamordować! Jednocześnie mam nadzieję, przez wzgląd
na Mary - Rose, że książę będzie mógł ponownie się ożenić.
Nie sądzę, by kobieta, nawet wyjątkowa, mogła być dobrym
przywódcą klanu.
W oczach lady Morag dojrzała wyraz, który utwierdził ją
w przekonaniu, że mimo wszystko jej podejrzenia są słuszne.
Była pewna, że lady Morag mogłaby odkryć tajemnicę
śmierci swej siostry lub przynajmniej naprowadzić na jakiś
ślad, jakby miała tę pewność, że książę będąc wolny ożeni się
z nią.
Być może przesadzam, a może tak bardzo mi zależy, że
zaczynam sobie wyobrażać pewne rzeczy, zastanawiała się
Fiona.
Tej nocy, gdy leżała już w łóżku, zaczęła analizować
rozmowę z lady Morag, ton jej głosu i wyraz twarzy.
Była teraz pewna, całkiem pewna, że lady Morag wie
znacznie więcej, niż mówi, a również, że jest zdolna do
wszystkiego, aby tylko zdobyć księcia.
To jej się nigdy nie uda, pomyślała sobie Fiona. Nie tylko
będę walczyć, aby go uwolnić, ale również walczyć o niego.
Kocham go! Jest mój! Mój na wieki!
Rozdział 6
Pani Meredith pomogła Fionie zdjąć wieczorową suknię.
- Wyglądała pani dziś naprawdę ślicznie, panienko -
powiedziała. - Na dole wszyscy o tym mówili.
- Dziękuję - uśmiechnęła się Fiona.
Gdy pani Meredith niosła suknię do szafy, Fiona spytała:
- Czy lady Morag lubiła swoją siostrę księżnę? Pani
Meredith zatrzymała się i odwróciła, by spojrzeć na Fionę,
jakby zdziwiło ją to pytanie.
- Tak, panienko - odparła po chwili - i to bardzo. Można
powiedzieć, że były nierozłączne, i dlatego właśnie po śmierci
męża jaśnie pani stary książę zaproponował, aby zamieszkała
tutaj.
Fiona nie potrafiła sobie wyobrazić, że lady Morag mogła
być oddana młodszej siostrze. Było w niej coś twardego i
nieugiętego, chyba że w grę wchodziły jej uczucia do księcia.
- Według mnie - ciągnęła pani Meredith jakby
wypowiadając dalszy ciąg myśli - lady Morag i jej wysokość
były zbyt blisko. Czasami miałam wrażenie, że jego wysokość
jest tam całkiem niepotrzebny. Bo przecież, jak mawiała moja
matka:  Gdzie się dwoje bawi, tam we troje nudno!"
Powiesiła suknię w szafie, a Fiona powiedziała:
- Czy pani coś podejrzewa w związku ze zniknięciem
księżnej? Ktoś musiał widzieć ją tego dnia, kiedy znikła.
- Widziałam ją, panienko, i usługiwałam jej wysokości
tak jak zawsze.
- Czy zachowywała się normalnie? Może była
zdenerwowana czy coś w tym rodzaju?
- W najmniejszym stopniu, panienko. Rozprawiała wesoło
o balu, który miał się odbyć tydzień pózniej.
Bal, powiedziała Fiona do siebie i wyobraziła sobie zamek
przygotowany na przyjęcie gości.
Pan McKeith pokazał jej i Mary - Rose salę balową, która,
początkowo nazywała się  Salą Przywódcy", ponieważ tu
właśnie wódz klanu zwoływał swych ludzi, gdy planowali
działania skierowane przeciwko Anglikom lub innym klanom,
z którymi toczyli wojny.
Ostatni książę odnowił ją tak jak pozostałe części zamku i
teraz urzekała swą wspaniałością. Wyglądała zapewne
całkiem inaczej niż w dawnych czasach, gdy była doskonale
zabezpieczoną komnatą, do której światło wpadało tylko przez
wąskie szczeliny.
- Jej wysokość nie mogła zdecydować się, w której sukni
ma wystąpić - ciągnęła pani Meredith. - Najpierw zamierzała
włożyć białą i ozdobić dekolt diamentami Rannocków, ale
lady Morag radziła jej wystąpić w zielonej.  W zielonej? -
zaprotestowała w mojej obecności. - To może przynieść
pecha. Zawsze kiedy jestem ubrana na zielono, kłócę się z
Aidenem".  Zielona będzie najbardziej odpowiednia -
powiedziała stanowczo lady Morag - a szmaragdy będą przy
niej wyglądać cudownie."
- Myślałam, że lady Morag jest bardzo przesądna -
mruknęła Fiona, przypominając sobie szum, jaki robiła wokół
jej czarów.
Pani Meredith wzruszyła ramionami.
- Jaśnie pani raz mówi jedno, potem co innego. No ale
cóż, jej wysokość nie miała okazji przekonać się, czy
rzeczywiście zielony przynosi jej pecha.
Po wyjściu pani Meredith Fiona usiadła zamyślona.
Czy miało jakieś znaczenie odkrycie, że lady Morag,
kochając siostrę, najwyrazniej nie miała nic przeciwko temu,
by ta kłóciła się z mężem?
Może to wynikało po prostu z jej zaborczości, a jednak
Fiona nie mogła oprzeć się wrażeniu, że za informacją
uzyskaną od pani Meredith kryje się coś więcej.
Jeśli rozpocznę jakiekolwiek działania - pomyślała sobie -
nie mogę dopuścić, aby służba myślała, że szpieguję albo że
wtrącam się do nie swoich spraw. Ich punkt widzenia jest
jednak bardzo interesujący, a wątpię, aby ktokolwiek
wypytywał ich co myślą o zniknięciu księżnej.
Nie mogła sobie wyobrazić, aby książę poruszał tak
osobiste sprawy w rozmowie ze swym lokajem. Była również
pewna, że pan McKeith, ze względu na swą pozycję,
poufałość z pracownikami uznałby za niegodną swej osoby.
Muszę się jak najwięcej dowiedzieć - postanowiła Fiona -
i być przy tym bardzo, bardzo dyskretna. Kładąc się do łóżka
myślała, jak cudownie byłoby, gdyby mogła omówić z
księciem wszystko, czego się dowiedziała. Jednakże
przyznawała mu rację, iż muszą być bardzo ostrożni. Była
przekonana, że zamkowe ściany mają nie tylko uszy, lecz
również oczy.
- Tak bardzo pragnę go zobaczyć - westchnęła tylko i
ogarnęła ją ogromna tęsknota.
Pragnęła nie tylko poczuć siłę jego ramion i dotyk ust. Jej
miłość oczekiwała czegoś więcej.
Istniał jakiś fluid między nimi, który sprawiał, że gdy byli
razem, czuła, że łączą ich myśli, instynkt i bicie serc. W takich
chwilach Fionie wydawało się, że bez niego nie ma dla niej
życia.
Kocham... cię! - szeptała w poduszkę, udręczona myślą, że
mogą zostać rozdzieleni przez martwą kobietę.
Kiedy Mary - Rose odpoczywała po obiedzie, a Fiona
grała bardzo cicho na fortepianie w pokoju szkolnym,
otworzyły się drzwi i wszedł earl of Selway.
- Szukałem pani - powiedział. - Usłyszałem muzykę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl