[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyszedłem, jak zwykle rano, do gmachu sądów. Ponieważ aplikant Jasiński, mój
przyjaciel uzupełnił Zygmunt nie był tego dnia w pracy, więc za zgodą pana
prokuratora poszedłem na salę nr 8, gdzie protokołowałem u sędziego Szmagiera. Sesja
skończyła się około godziny trzynastej. Poszedłem jeszcze na dół do bufetu, zjadłem
obiad i chwilę rozmawiałem z paru adwokatami, Prószyńskim i Domańskim, o sprawie
mecenasa Brojda. Potem pożegnałem się i poszedłem prosto do gabinetu prokuratora
Kura. Wyjąłem z szafy IV, V, VI i VII tom akt sprawy białego gangu". Od pana
prokuratora wziąłem rękopis aktu oskarżenia. Pamiętam, że pan prokurator dał mi
jeszcze kilka wskazówek i poleceń. Następnie poszedłem do sąsiedniego pokoju i już nie
ruszałem się od stołu, dopóki pani Ignasiowa nie wyrzuciła mnie parę minut przed
siódmą. Jeszcze przedtem przyszła panna Halinka i chciała wziąć akta, bo panu
prokuratorowi były potrzebne. Prosiłem, żeby zostawiła ostatni, VII tom, nad nim
właśnie pracowałem.
I co dalej? major coś sobie długo zapisywał w notesie.
Dalej już nic ważnego nie zaszło. Jak już mówiłem, przed siódmą przyszła nasza
sprzątaczka i powiedziała, że wszystkie pokoje posprzątane i że dłużej nie może czekać.
Ponieważ jeszcze nie skończyłem roboty, a wiedziałem, że musi być gotowa na rano,
włożyłem akt oskarżenia i ten siódmy tom do teczki i wyszedłem z gmachu sądów.
Sam? major szybko zadał pytanie.
Tak, sam! Zresztą w całym gmachu poza sprzątaczkami chyba już nikogo nie było.
Ponieważ przez tyle godzin siedziałem, postanowiłem trochę przejść się. Szedłem
najpierw Zwierczewskiego, pózniej koło Felusia" i następnie przez Ogród i Plac Saski do
Krakowskiego Przedmieścia. Przy Traugutta wsiadłem do autobusu. Po drodze nikogo
nie spotkałem. Przyjechałem do domu, wujostwo już byli po kolacji, więc ciotka coś mi
odgrzała, zjadłem i znowu wziąłem się do roboty. Siedziałem chyba do północy.
Czy jednak może pan stwierdzić, że został pan napadnięty? major znowu wracał
do poranka następnego dnia.
Szczerze mówiąc, nie mógłbym przysiąc. Szedłem ścieżką i więcej nic nie
pamiętam. Ostatnim błyskiem świadomości poczułem tylko straszny ból w głowie.
Przed czy po upadku?
Tego też nie mogę stwierdzić.
Lekarz dyżurny już dwa razy zaglądał do pokoju. Wreszcie widząc, że nikt nie
dostrzega dawanych przez niego znaków, postanowił czynnie interweniować, wszedł i
dotknÄ…Å‚ ramienia prokuratora.
Kończcie panowie tę rozmowę. Chorego bardzo to męczy.
Już idziemy sumitował się Kur.
Bardzo przepraszamy, panie doktorze major czuł się winnym przeciągnięcia tej
wizyty jeszcze tylko jedno małe pytanie.
I zwracając się do Zygmunta zapytał:
Czy po drodze z gmachu sÄ…du do domu, wtedy wieczorem, przed napadem, nikogo
pan nie spotkał i nigdzie nie wstępował?
Nie! Nigdzie nie wstępowałem i nikogo nie spotkałem.
Aplikant powiedział te słowa szybko i spokojnie, a jednak wyczulone ucho oficera
milicji zarejestrowało, że ton tej odpowiedzi był inny niż poprzednich. Różnica prawie
niedostrzegalna, niemniej istniejÄ…ca.
Major zamknął swój notes, uprzedził Zygmunta, że po wyzdrowieniu będzie musiał
podpisać formalny protokół zeznań, który zostanie napisany na podstawie tej rozmowy, i
życzył choremu jak najszybszego powrotu do zdrowia. Obaj panowie pożegnali
Kalinkowskiego i ku wielkiemu zadowoleniu lekarza opuścili wreszcie salę szpitala,
wstępując po drodze do dyrektora Pogotowia. Major poprosił go o wydanie polecenia, by
legitymowano wszystkich, którzy będą chcieli odwiedzić Zygmunta Kalinkowskiego, i
zapisywano, kto do niego dzwoni lub kto zapytuje o jego zdrowie. Doktor Mul zgodził się
na to i natychmiast wydał odpowiednie zarządzenie.
Po co to potrzebne? dziwił się prokurator, gdy już wyszli na ulicę.
Może się przydać krótko zbył przyjaciela major. W tej sprawie nie mamy
żadnego zaczepienia, więc musimy szukać na wszystkie strony. Musimy też dać
ogłoszenie, żeby zgłosili się świadkowie, którzy pomagali ratować Kalinkowskiego po
wypadku.
Ja to załatwię przez Bociańskiego w Expressie" podjął się prokurator.
Dobrze. Podaj, aby się zgłosili telefonicznie do KGMO na mój wewnętrzny telefon.
Zauważyłem, że ludzie chętniej zgłaszają się do MO z wiadomościami, jeżeli mogą
dzwonić.
Obaj panowie doszli tymczasem Hożą do rogu Marszałkowskiej i prokurator
[ Pobierz całość w formacie PDF ]