[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mienia. Człowiek nie powinien zle mówić o zmarłych. A ja wciąż i wciąż
powtarzałam, że nie potrafię wybaczyć swojej synowej!
- A teraz byś mogła? - spytała Rebekka bardzo dziwnym tonem.
Babka milczała. Spoglądała tylko na Emily.
- A więc to siostra przeżyła. Ona... ona udawała, że jest twoją matką! To
dlatego nigdy z tobą tutaj nie wróciła, udawała, że obie umarłyście.
- A dlaczego powiedziała ci o tym teraz? - spytał Gerhard, najwyrazniej
wstrząśnięty. - Po tylu latach?
- Zaczęłam sobie coś przypominać. Zadawałam jej pytania, na które nie
potrafiła odpowiedzieć.
W pokoju zaległa cisza. Można było usłyszeć brzęczenie muchy.
- Ciotka Alice zrobiła to ze względu na Emily - wtrącił Karsten. - Tak...
bo ja zawsze tak ją nazywałem, ponieważ nasze matki są bliskimi przyja-
ciółkami. Alice uratowała Emily z katastrofy i potem... - przerwał i zaru-
mienił się lekko.
- A więc Alice sądziła, że dla Amelii Victorii byłoby nieszczęściem do-
rastać w domu swojego ojca i jego rodziny - rzekła babka lodowatym to-
nem. - Powinno się zameldować o tym na policji, takie jest moje zdanie.
Czy ta kobieta w ogóle rozumie, co zrobiła mojemu synowi? Co zrobiła Er-
lingowi Wilhelmowi, a także mnie? Chętnie bym ją tutaj zobaczyła. Bardzo
chętnie widziałabym, że została ukarana, i pozwoliłabym jej cierpieć tak,
jak cierpiał mój syn.
Gerhard położył rękę na ramieniu starej kobiety.
R
L
- To się na nic nie zda, Caroline. I tak nie potrafisz spowodować, że
zmarli do nas wrócą. Tylko Amelia może określić, jak się teraz odnosić do
ciotki. Przecież ta kobieta mimo wszystko była dla niej przez tyle lat matką.
Emily słuchała zdumiona. Czy to Gerhard okaże się najbardziej wyro-
zumiałym ze wszystkich?
- Jakaś ty biedna, Amelio! - zawołała Konstanse ze łzami w oczach. -
Jakie to okrutne!
Edwin nie powiedział nic, siedział tylko i spoglądał na Emily i Karstena.
Potem wstał.
- Poproszę pokojówkę, żeby podała portwein - oznajmił. - Potrzebuje-
my czegoÅ› na wzmocnienie.
Siedzieli w milczeniu, kiedy ciemnoczerwone wino nalewano do krysz-
tałowych kieliszków, z wyrzezbionymi liśćmi dębu. Babka podążyła spoj-
rzeniem za wzrokiem Emily.
- Te kieliszki zostały wykonane specjalnie na nasze wesele - rzekła ci-
cho. - LiÅ›cie dÄ™bu dla dworu Egerhøi.
Emily skinęła głową i głośno przełknęła ślinę.
- Czy będziesz w stanie nazywać ją dalej matką? - dopytywała się Kon-
stanse.
- Nie. Teraz będzie ciotką Alice.
- I jak rozumiem, nie będziesz już chciała przeprowadzić się z powro-
tem do Bergen - wtrącił Gerhard.
- Nie. Poza tym moja ciotka wychodzi za mąż.
- Wychodzi za mąż? - spytała Rebekka cierpko. - No, no, muszę powie-
dzieć! To chyba dla niej bardzo wygodne, że miała konkurenta pod ręką te-
raz, kiedy musi przyznać, że w gruncie rzeczy nie ma żadnej córki.
- Ona wychodzi za mąż za adwokata Bernera - wyjaśniła Emily. - Już
przedtem prosił ją rękę, ale mu odmawiała.
W tym samym momencie zauważyła, że Holst zerka na Rebekkę. Czyż-
by i on się oświadczył? Nie, nie może tak postąpić, dopóki nie minie rok
żałoby.
Rebekka uśmiechnęła się do Karstena.
R
L
- Ponieważ ma pan doradzać Amelii Victorii, z pewnością chciałby pan
obejrzeć sobie dwór?
Karsten przytaknÄ…Å‚.
- Konstanse i Edwin, czy moglibyście pokazać i objaśnić wszystko pa-
nu Grøndalowi? Zarówno w domu, jak i na zewnÄ…trz. A my tymczasem
chętnie wysłuchamy reszty szczegółów tej niesłychanej opowieści.
Karsten poszedł za Konstanse i Edwinem do ogrodu, Rebekka zwróciła
siÄ™ do Emily:
- Teraz chcemy usłyszeć wszystko do końca. Co się stało podczas samej
katastrofy? Jak ona sama tłumaczy swoje zachowanie?
- Mamo, to wszystko jest dla Amelii nowe. Z pewnością trudno jej o
tym mówić - rzekł Gerhard. - Daj jej czas na oswojenie się z nową sytuacją.
- Nie - zaprotestowała babka. - Ja sama jestem częścią tej historii. Chcę
wiedzieć, co Alice powiedziała o moim synu i o Agnes, Panie zmiłuj się
nad jej duszÄ….
Emily poczuła, że łzy cisną się jej do oczu. Babka chwyciła jej rękę i
mocno uścisnęła.
- Ty jesteś jedną z Egebergów - rzekła stanowczo. - Jedną z nas. Bądz
teraz silna. Droga wiedzie naprzód, zawsze naprzód. Tylko stara Nanna
wciąż tkwi w przeszłości.
Emily głośno przełknęła ślinę. Za oknem mignęła jej Konstanse, zaraz
potem Karsten. Młoda kobieta ujęła go pod rękę i kokieteryjnie przechylała
głowę. Edwin szedł przed nimi, wciąż się odwracał, coś pokazywał i tłuma-
czył. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl