[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozpędu, znalazł sobie pracę, która mu bardziej odpowiadała, i wpadał
do nas najwyżej raz w tygodniu.
Mimo zbiorowych wysiłków Danny odszedł.
Rozdział 46
Sam zostawał u mnie na każdy weekend, nawet gdy pracował, i
niebawem zachowywaliśmy się jak stare małżeństwo. Ludzie zaczęli
nas traktować jako jedność. Jeżeli w ogóle wybrałam się gdzieś sama,
mówili:  Jakoś inaczej dziś wyglądasz... Nowa bluzka? Nie, masz
inną fryzurę... Nie, zaczekaj, już wiem, zamiast Sama jest przy tobie
wielka dziura w kształcie wszechświata".
Moja rodzina, wraz z Fintanem, szybko zaakceptowała Sama.
Spodziewali się, że będzie ze mną za każdym razem, gdy ich
odwiedzałam, a kiedy nie przychodził, matka brała mnie na bok  na
małą rozmówkę", i pytała, czy wszystko jest między nami w
porzÄ…dku.
Fintan odwiedził mnie parę razy, choć nigdy za wiele nie mówił,
oprócz takich rzeczy, jak:  Nie masz lepszych ciastek?" Dogadywał
się z Samem, zwłaszcza gdy rozmowa schodziła na temat piłki nożnej,
co zdarzało się z zadziwiającą regularnością.
W urodziny ojca poszliśmy z wizytą do rodziców. Wypiłam
stanowczo za dużo, żeby wracać do domu samochodem, i matka
zapytała, czy chcemy zostać. To było naprawdę bardzo dziwne.
- Możecie spać w dawnym pokoju Susan - powiedziała do nas.
- Zaraz pościelę łóżko.
Co też zrobiła i z wielkim trudem udało nam się zachowywać w
miarę cicho, ponieważ chichotałam jak idiotka.
Nie wiadomo dlaczego Barbara, za każdym razem, gdy gdzieś z
nami wychodziła, zaczynała śpiewać: Susan i Sam, Susan i Sam, na
melodię Rosie i Jim, Doprowadzało mnie to do szału i zagroziłam, że
uduszę ją jej własnym jelitem cienkim, jeśli to jeszcze raz usłyszę.
Naturalnie zdwoiła wysiłki i wkrótce wymyślała piosenki o mnie i o
Samie do melodii z każdego programu dla dzieci, jaki kiedykolwiek
pokazywano w telewizji. Moja niesłychanie wulgarna wersja Barbie
Girl wcale jej nie obeszła, więc zaproponowałam, aby napisała słowa
na melodię Blue Peter. To okazało się za trudne i w końcu dała
spokój. Przyszło jej jednak do głowy coś innego:
- Gdybym wymyśliła nowe słowo, które rymuje się z miłością,
zrobiłabym majątek.
Czy jest określenie na  półrocznicę"? Jeśli jest, to ja go nie znam.
Jestem pewna, że nie używa się określenia  sześciomie - sięcznica",
jak powiedział Sam. Wieczorem, pół roku po naszym poznaniu się,
poszliśmy na kolację i już to było czymś nadzwyczajnym, bo ostatnio
na ogół siedzieliśmy w domu.
Zawiozłam nas do bardzo spokojnej restauracji w zachodniej
części miasta. Wcześniej zamówiliśmy stolik i nawet ubraliśmy się
specjalnie na tę okazję. Przyjechaliśmy trochę za wcześnie, poszliśmy
więc do baru, aby poczekać.
Zajęłam miejsce, a Sam poszedł po drinki, gdy w tej samej chwili
ktoś bardzo znajomy przeszedł obok stolika.
Otworzyłam usta ze zdumienia.
- Danny? Danny Maloney?
Danny podskoczył z wrażenia i o mało nie wylał swoich drinków.
- Nie wierzę - powiedział, potrząsając głową.
Nie widziałam go, odkąd przed trzema miesiącami odszedł z
pracy. Zerwałam się i zamierzałam go uściskać, gdy przerażony wyraz
jego twarzy przypomniał mi, że Danny nigdy nie należał do osób,
które lubiły być publicznie obściskiwane. Poza tym miał zajęte ręce.
- Mój Boże! Co ty tu robisz?
Kiedy otrząsnął się z szoku, wydawał się nawet zadowolony.
- Susan, jak leci? - Szeroki uśmiech zastąpił zaszokowany
wyraz twarzy.
- Ja pierwsza spytałam.
- U mnie wszystko w porzÄ…dku. A u ciebie? Co tam w firmie?
- Szaleństwo. Mamy tyle pracy, że byś nie uwierzył. A ty? Co
robisz?
- Niewiele. Mam nadzieję, że przed następnym semestrem
znajdÄ™ pracÄ™ w szkole.
Danny odszedł z Kompleksowych Rozwiązań Biurowych, nie
znalazłszy sobie przedtem innej pracy. Doszedł do wniosku, że nie
jest szczęśliwy, a jak raz podjął decyzję, nie było odwołania.
Wprawdzie obowiązywał go miesiąc wypowiedzenia, ale Vicky
zdawała sobie sprawę, że jest mu ciężko i pozwoliła, aby odszedł z
dnia na dzień. I tak zrobił. Wrócił po rozmowie z nią oznajmił, że
odchodzi, wziął z biurka swoje rzeczy i poszedł sobie. Bez
pożegnalnego przyjęcia, bez ciastek, bez zbiórki pieniędzy na
pożegnalny prezent. .. Dopiero po ładnych paru tygodniach
przyzwyczailiśmy się, że już u nas nie pracuje, ale życie toczyło się
dalej. Smutna prawda życia biurowego polega na tym, że nie ma ludzi
niezastÄ…pionych.
Teraz na jego widok byłam jednak tak przejęta, że o mało się nie
rozpłakałam. Chciałam go wypytać o wszystko, co robił, odkąd
odszedł, chciałam mu opowiedzieć, co słychać w firmie, chciałam po
prostu - nagle zdałam sobie sprawę - wrócić do czasów, kiedy
razem pracowaliśmy i nie miałam pojęcia, że jest mną
zainteresowany. Mimo wszystkiego, co od tamtej pory osiągnęłam,
chciałam, aby było tak, jak kiedyś.
Zauważyłam, że trzyma w rękach dwa drinki.
- Jesteś tu z kimś? - spytałam.
Skinął głową i gestem wskazał na siedzącą w kącie dziewczynę,
która uważnie nam się przyglądała.
- Ariana. Chcesz się do nas przysiąść? Mowa, pomyślałam.
- Zaczekaj chwilÄ™, powiem Samowi.
Złapałam nasze płaszcze, podbiegłam do Sama, powiedziałam
mu, co się dzieje i poszłam za Dannym do jego stolika.
Ariana miała jakieś dwadzieścia trzy lata, była dość wysoka,
szczupła i bardzo ładna. Zupełnie jak dziewczyna z reklamy
kosmetyków L'Oreal. Poczułam irracjonalną choć na szczęście
przelotną zazdrość.
Była Niemką i prawie nie mówiła po angielsku. Danny musiał
dużo tłumaczyć. Początkowo mnie to złościło, bo przepracowałam z
nim tyle lat i nie miałam pojęcia, że zna niemiecki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl