[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że salon będzie brązowo-lila z białymi akcentami, gabinet Johna - brązowy ze
złotym, a jadalnia koralowa z szarymi detalami.
- Teraz pora na kuchnię. - Jo otworzyła wzornik na próbkach we
wszystkich tonach zieleni. - Jadalnia i kuchnia oddzielone sÄ… tylko tym blatem.
Myślę, że czysty zielony będzie się świetnie komponować z koralowym.
Wygląda na to, że skończyłyśmy.
Zamknęła z hukiem notes.
- Nie - zaoponowała niespodzianie Claire, marszcząc brwi i wydymając
wargi. - Czerwony.
- Czerwony z koralowym? - osłupiała Jo.
- Tak. Kuchnia musi być poziomkowoczerwona. Mamusia zawsze chciała
mieć taką kuchnię.
Jo wiedziała już, że trafiła w kolejny czuły punkt.
58
RS
- Nie da się zadecydować o wszystkim jednego dnia - powiedziała szybko
i spojrzała na zegarek. - Za chwilę musimy wychodzić.
Chwila przedłużyła się do godziny. Trzeba było zgarnąć chłopców,
uczesać trzy głowy, umyć dwie lepkie od lizaków buzie i zmienić jedną
pieluszkÄ™.
- Billy! - westchnęła ciężko Jo, klęcząc na podłodze przed leżącym
cierpliwie chłopcem. - Skoro sam przynosisz mi pieluszkę i prosisz, żebym ci ją
zmieniła, to znaczy, że jesteś już duży. A duzi chłopcy siadają na nocniku.
- Nocnik be. - Błysk w oczach malca nie wróżył niczego dobrego.
Machnęła ręką i rozejrzała się za Jamiem, który gdzieś zniknął. Nagle na
dworze zadzwięczał klakson. Klakson w jej samochodzie!
- Chyba nie otworzył mojego samochodu! - Zostawiła Billy'ego i pognała
do drzwi.
Jamie nie tylko otworzył samochód, ale siedział na fotelu kierowcy w
słonecznych okularach Jo na nosie. Pod pupę podłożył sobie dwa grube katalogi
i ostro kręcił kierownicą w lewo i w prawo. Co najgorsze - udało mu się włączyć
silnik. Szyby były spuszczone, radio grało na cały regulator, ale jakimś cudem
samochód nie ruszył. Na widok ruchliwej ulicy ciarki przeszły jej po plecach.
Nie, stanowczo nie nadaje siÄ™ na matkÄ™.
- Zobacz, Jo! Umiem prowadzić! - wykrzykiwał podniecony Jamie.
Jeszcze kilka takich dni i pozabija te bachory bez litości!
- No, teraz naprawdę zasłużył na przerywnik - odezwała się Claire zza jej
pleców.
Przerażona Jo dopadła samochodu i drżącymi rękami wyszarpnęła
kluczyk ze stacyjki.
- Ty! Co robisz?! - wrzasnął wściekły Jamie.
- Przestań mnie tykać, młody człowieku. Czy przyszło ci do głowy, na
jakie niebezpieczeństwo się narażasz?
59
RS
- Wcale się nie bałem. - Uniósł dumnie brodę, ale było widać, że
przestraszył go ton Jo.
- Wychodz z samochodu, i to już! - Jo próbowała uspokoić roztrzęsione
nerwy.
Potem przykucnęła i popatrzyła Jamiemu prosto w oczy.
- Czy wiesz, że gdyby samochód ruszył, byłoby po tobie? -Głos drżał jej
ze zdenerwowania. - Czy rozumiesz, co to znaczy?
- Tak. Samochód zabił mamę.
- Czy wiesz, jaki smutny był wtedy tatuś?
- Wiem. Płakał.
- Gdyby coś się stało tobie albo Claire, albo Billy'emu, tatuś chyba nigdy
nie przestałby płakać! Zrozumiałeś?
Kiwnął głową, z trudem powstrzymując łzy.
- Tylko nie mów nic tatusiowi, Jo. Dobrze?
Rzucił się jej na szyję, a ona uścisnęła go z całych sił. Powoli zaczynała
się uspokajać.
- Jeśli jeszcze raz zrobisz coś podobnego, dostaniesz przerywnik na
milion lat, rozumiesz?
- Ale, Jo - zachichotał jej do ucha - przerywnik nie może być dłuższy od
meczu.
- Jakoś sobie z tym poradzę. - Dała mu lekkiego klapsa i spojrzała na
zegarek. - Musimy jechać. ,
Tym razem posadziła Jamiego obok siebie, żeby Claire w razie potrzeby
mogła zająć się Billym.
- Widzisz? To ja siedzę z przodu. - Jamie pokazał Claire język.
- Claire będzie siedzieć z przodu w drodze powrotnej. - Jo pokazała język
Jamiemu.
Claire zachichotała i w ten sposób udało się uniknąć awantury.
60
RS
Podróż minęła tym razem bez przygód, jeśli nie liczyć jednego krótkiego
postoju na przeprosiny za gumę do żucia, którą Jamie splunął prosto w szybę
jadÄ…cego obok radiowozu.
Kiedy całą grupą stanęli w drzwiach przedszkola, na ich spotkanie wyszła
spora brunetka ubrana w luzną bluzę i spodnie o wojskowym kroju. Jo dawała
jej czterdziestkę z okładem. Kobieta spojrzała na dzieci, wytrzeszczyła oczy i
uśmiech zniknął jej z twarzy.
- Witam, Kapitanie Hook - oznajmił Jamie, machając na powitanie.
- Jamie? - %7łołądek Jo skurczył się ze strachu na widok szelmowskiej miny
chłopca. - Czy ty znasz tę miłą panią?
- Powinien mnie znać - odpowiedziała kobieta cierpkim tonem. - O mało
nie obciął mi ręki, kiedy był u nas przez chwilę.
Potem wyprostowała się i dodała, patrząc wyniośle na Jo:
- Jestem Carolyn Hook, dyrektorka tego przedszkola. Wyjaśniłam już
kiedyś panu Sterlingowi i jego poprzedniej niani, że chłopcy sprawiają zbyt
duże kłopoty wychowawcze, by uczęszczać na nasze zajęcia - uśmiechnęła się z
przymusem. - Mam nadzieję, że pani to zrozumie.
Jo słuchała uważnie. Carolyn Hook nie lubiła dzieci, to jasne. Jo mogła to
pojąć jako osoba, która także za nimi nie przepadała. Miała jednak na tyle
przyzwoitości, żeby nie wiązać z dziećmi swojej kariery zawodowej.
- Nie jestem nową nianią. - Jo dała kobiecie chwilę na zastanowienie się,
jaką też rolę może pełnić w domu Sterlingów. - Nazywam się Jo Montgomery.
Przygotowuję projekt przebudowy przedszkoli należących do państwa
Pattersonów. Dzieci są tutaj na prośbę pani Patterson. Mają powiedzieć, co im
siÄ™ tu podoba i nie podoba.
Omal nie parsknęła śmiechem, widząc reakcję Carolyn Hook.
- Przepraszam, nie miałam pojęcia, że pan Sterling się oż... to jest...
ProszÄ™ za mnÄ…. ZaprowadzÄ™ paniÄ… do Melissy Patterson.
61
RS
Nie mów niczego, co trzeba by potem wyjaśniać, upomniała się Jo.
Schyliła się, żeby podać rękę Billy'emu, i poszła za Kapitanem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]