[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To wspaniale, że jesteś w Londynie. A teraz zaprowadz nas do naszych
kwater, dobrze?
To był czarodziejski weekend. Pojechali na Trafalgar Square, gdzie
sfotografowali się w otoczeniu stada gołębi.
- Siostra Madeleine oszalałaby z rozpaczy - stwierdziła Kit.
- Doszłaby do wniosku, że szkodzi im hałas i spaliny, po czym
wynajęłaby ciężarówkę, żeby je stąd wywiezć.
Poszli do National Gallery i trzymając się za ręce oglądali obrazy.
- Będę musiał zapoznawać się z twórczością co najmniej jednego artysty
miesięcznie i czytać w tym czasie co najmniej jedną książkę - powiedział
Stevie. - Nie chcę, żebyś wyszła za mąż za kompletnego ignoranta. - Po
raz pierwszy wspomniał o małżeństwie. Kit przeszyła go spojrzeniem. -
Naturalnie nie teraz, za jakiś czas... - dodał ze smutnym uśmiechem.
Stevie dużo czasu spędzał na wystawie samochodowej. Pewnego dnia
zabrał ze sobą Ernesta, innym razem wybrał się tam z Jamesem. Zarówno
Ernest, jak i James stwierdzili, że jest prawdziwym ekspertem. Silniki i
podwozia nie miały dla niego tajemnic.
682
Lena zaprowadziła córkę do agencji. Biuro było znacznie większe i
wytworniejsze, niż Kit przypuszczała. I nie ulegało wątpliwości, że króluje
w nim Lena.
- To moja przyjaciółka z Irlandii - przedstawiła ją
matka.
Pracownicy byli zaintrygowani. Pani Gray prawie nigdy nie
przyprowadzała do biura prywatnych gości. Jej przystojny mąż od dawna
nie dzwonił i przestał po nią wpadać. Lecz nikt nie zapytał o nic wprost.
- A to jest moja mała pakamera - rzuciła ze śmiechem Lena, zamykając za
sobÄ… drzwi.
Zdumiona Kit rozejrzała się wokoło. Wielkie rzezbione biurko, zdjęcia i
certyfikaty na ścianach, oprawione w ramki dyplomy i wycinki prasowe,
świeże kwiaty w błękitno-złotym wazonie.
Zabrakło jej słów.
- O czym myślisz? - spytała cicho Lena.
- To dziwne - odrzekła Kit, z trudem chwytając oddech - ale myślałam o
tym, że mieszkańcy Lough Glass nie wiedzą i nigdy się nie dowiedzą, jak
wspaniale powiodło ci się w życiu. To wielka szkoda.
- Natomiast ja czasami żałuję tego, że nikt z moich pracowników nie
zdaje sobie sprawy, iż powiodło mi się w życiu pod innym względem.
Nigdy się nie dowiedzą, że jesteś moją córką.
Rozmawiały poważnie. Nastrój uległ zmianie.
- Louisowi też nie pozwalałaś wtrącać się do swojej
pracy?
- Tak. Myślę, iż była to swego rodzaju obrona. Musiałam mieć coś, co
mogłam w pełni kontrolować. Ale nie zawsze mi się udawało. Okazało się,
że jedna z najlepszych pracownic, jaką kiedykolwiek tu mieliśmy,
figurowała na długiej liście jego przyjaciółek. Dawn. Dawn Jones. Nadal
mi jej brak.
- Co się z nią stało?
- Wyrzuciłam ją. Nie mogłam siedzieć tu i dzień po dniu patrzeć na
widmo z przeszłości Louisa.
- Widma z przeszłości Steviego zaludniają połowę naszej parafii -
odrzekła ponuro Kit. - Muszę się z tym pogodzić.
683
- To zupełnie co innego, córeczko. Przeszłość to przeszłość, ale kiedy
przeszłość staje się terazniejszością i wypełnia ją swoimi widmami,
sytuacja jest niedobra.
- Tak, to prawda. Bardzo pragnęłabym tego uniknąć. - Lena zauważyła, że
Kit zagryza wargÄ™.
- Mój błąd polegał na tym, że patrzyłam na to inaczej, że odwracałam
wzrok. Myślę, iż miałam rację przymykając oko i wybaczając mu
przeszłość, ale powinnam była dać mu do zrozumienia, że wiem, co
wyczynia, będąc ze mną. Tak, to duży błąd. Pozwalałam mu na wszystko
tylko dlatego, że chciałam go przy sobie zatrzymać, że chciałam zatrzymać
przy sobie choćby część jego duszy i ciała.
Kit błądziła myślami gdzie indziej. Przypomniała jej się Clio, jej słowa, że
Stevie wciąż ugania się za dziewczętami. %7łe jeśli Kit nie pójdzie z nim do
łóżka, Steviemu na pewno nie zabraknie chętnych kandydatek. Była to
myśl nader niepokojąca.
* * *
Podróżnych odprawiano na Cromwell Road, więc mieli niedaleko.
Odprowadzała ich Lena.
- James chętnie by nas odwiózł, ale...
- Nie chcesz być zobligowana - dokończyła za nią Kit.
- Otóż to. Znakomite określenie.
- Nie rozstaję się ze słownikiem, inaczej nie mogę się z nią dogadać -
wtrącił Stevie.
- Nieprawda, nie nabierzesz mnie, Stevie.
- Nie to, żebym chciał namówić panią do kupna samochodu, ale właściwie
dlaczego jeszcze się pani nie zmotoryzowała? Kit mówiła, że ma pani jakiś
wóz.
- Owszem, miałam. Dałam go Louisowi. Właściwie to kupiłam ten
samochód dla niego, więc pozwoliłam mu go zabrać. Tak, to chyba
uczciwsze przedstawienie sprawy. - Odpowiedziała Steviemu tak lekko i
niewymuszenie, że Kit ogarnęła ciepła fala poczucia intymności.
- Powinna pani czymś jezdzić, Leno, najlepiej czymś małym, co da się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]