[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogli wywrócić się do góry dnem. Nie mieli strzał, nie mieli żadnej innej opcji.
Będziemy musieli porzucić statek. Będziemy szybsi, jeśli popłyniemy,
wysłała Schuyler. Wiedziała, że Jack myślał o tym samym. Było mu jedynie
trudno to powiedzieć. Bo popłynięcie oznaczało rozdzielenie ich. Nie martw się.
Jestem silna. Tak jak Ty. Wymieniła delikatny uśmiech z jej ukochanym. Jack
chwycił ster, jego szczęka zacisnęła się. Jesteś pewna?
Spotkamy się w Genoa, wysłała do niego. Najbliższe przybrzeżne miasto
od ich obecnej lokalizacji. Trzydzieści mil na północ.
Przytaknął, a obraz pojawił się w jej myślach, by pokazać jej, że
zrozumiał. Zatłoczone miasteczko portowe otoczone przez góry, kolorowe
łodzie huśtające się w przystani. Stamtąd mogli powędrować pieszo przez
nierówny teren do Florencji.
Odpłyń jak najdalej będziesz mogła. Ja wyceluję statek w pozostałe
skutery wodne, wysłał Jack.
Nie patrzyła przez moment.
Schuyler przytaknęła.
Odliczam.
Mogę to zrobić, pomyślała. Wiem, że zobaczę Jacka znów. Wierzę w to.
Nie było czasu na ostatni pocałunek, czy ostatnie słowo, czy coś w tym
rodzaju. Czuła odliczanie Jacka bardziej niż słyszała - jej ciało wykonało rozkaz
zanim jej mózg mógł to zarejestrować. Na trzy była gotowa zanurkować,
zagłębiając się w głębinie, w ciemnej wodzie, kopiąc nogami, już mierząc czas
oddechu. Będąc wampirem mogła pływać pod wodą dłużej, niż jako człowiek -
ale musiała być ostrożna, by nie tracić niepotrzebnie energii.
Powyżej powierzchni słyszała przerażające zderzenie, kiedy piracki statek
trzasnął we wrogów. Ciemność morza była absolutna, ale po chwili oczy
Schuyler przystosowały się. Odpychała się rękoma o wodę, niepokojąc się. Jej
obolałe mięśnie odpychały ją o wodę. Obserwowała bąbelki narastające na
powierzchni. Mogła być bez powietrza pięć minut, musiała to dobrze
wykorzystać. W końcu jej płuca zaczęły domagać się tlenu, więc zaczęła mocno
kopać, by wypłynąć na powierzchnię - nie miała żadnej innej potrzeby oprócz
oddechu - tak blisko - tak blisko - tak jeszcze tylko raz siÄ™ odepchnie i powinna
być na powierzchni - tak ...
Zima, koścista dłoń złapała jej kostkę, ściągając ją w dół, wciągając ją
z powrotem w głębinę.
Schuyler wiła się i kopała. Odwróciła się, by móc zobaczyć, kto ją
trzyma. Pod nią kobieta Venator wydawała się dryfować bez wysiłku w ciemnej
wodzie. Jej napastniczka oszacowała ją spokojnie i wciąż ciągnęła. Jesteś pod
ochronÄ… Hrabiny. Odrzucenie jej protekcji jest aktem przeciwko Covenom.
Poddaj się, albo zostaniesz zgładzona.
Dłoń trzymała jej kostkę w mocnym uścisku. Schuyler mogła czuć jak
słabnie - zemdleje, jeśli szybko nie zaczerpnie powietrza. Jej płuca zaczęły
palić. Zaczęło jej się kręcić w głowie i wpadała w panikę. Przestań, powiedziała
do siebie. Muszę się uspokoić.
Mgła. Użyj mgły. WYPUZ MNIE, rozkazała. Schuyler wysłała tak
mocną sugestię, że czuła słowa, które praktycznie przemawiały do kobiety
Venatora literując rozkaz do jej mózgu. Ręka na jej kostce jakby delikatnie
odpuściła, to było wszystko, czego potrzebowała Schuyler.
Wydarła się z uścisku, kiedy kobieta Venator wysyłała sugestię. Zrobiła
unik i odesłała ją ze dziesięciokrotna siłą.
UTOP SI!
Sugestia była uderzeniem w jej żołądek, a kobieta Venator zatapiała się
w głębinie, jakby samoistnie kierowała się w dół, tonąc z kulą armatnią przy
kostce. Zaniesie ją na dno morza, na szczęście dając Schuyler wystarczająco
dużo czasu, by odpłynąć.
Gramoliła się, by wydostać się ponad fale, w końcu przedarła się nad
powierzchnię, wzięła wdech. Deszcz, zimny jak palce nieboszczyka zacinał o jej
policzki. Spojrzała za siebie.
Ich mała motorówka paliła się. Płonęła czarnymi płomieniami wyrzucając
je w niebo.
Jack poradzi sobie, powiedziała do siebie. Oczywiście, że tak. Musi.
Kilka stóp od niej mogła zobaczyć kolejny skuter wodny zataczający koła przy
ognistym szkielecie.
Ale, dlaczego ten Venator nie gonił Jacka, zastanawiała się Schuyler.
Chyba, że& chyba, że on już...
Nie mogła dokończyć myśli.
Nie mogła.
Zanurkowała pod falami. Port w Genoa. Zaczęła płynąć.
TÅ‚umaczenie: Maily (marlen1986)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]