[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pani, panno de Coverdale. - Poło\ył ręce na jej ramionach i
łagodnie obrócił twarzą do siebie. - Zale\y mi tylko na pani.
Helen odetchnęła głęboko, czując, \e za chwilę się
rozpłacze.
- Ale\ pan kocha kogoÅ› innego! Sam mi pan to
powiedział.
- Czy to pani przeszkadza?
- Tak. Nie! To znaczy oczywiście, \e mi to nie
przeszkadza. - Przesunęła ręką po oczach, ocierając
zdradzieckie łzy. - Dlaczego miałoby mi to robić jakąś
ró\nicę?
- Bo, moja droga panno de Coverdale, mam nadziejÄ™,
\e nie jestem pani tak obojętny, jak usiłuje pani udawać.
- ZacisnÄ…Å‚ palce na jej ramionach. - Niech pani powie,
\e coÅ› pani do mnie czuje, amore.
Oszołomiona Helen spojrzała mu w oczy.
- SÅ‚ucham?
- Nie zna pani tego słowa?
- Oczywiście, \e znam. Ale dlaczego nazywa mnie pan
ukochaną, skoro właśnie skończył mi pan opowiadać, \e jest
pan... \e jest pan...
- Zakochany w kimś innym. Właśnie, dlaczego? Mo\e
uznałem, \e nadszedł czas, by młoda dama zdała sobie z tego
sprawÄ™.
Helen wpatrywała się weń, zastanawiając się, czy
przypadkiem wszystko jej się nie śni.
- Panie Brandon, proszę się ze mną nie droczyć. W
moim obecnym stanie nie jestem gotowa wczuwać się w
subtelności pańskiej frazeologii. Proszę mi powiedzieć, o co
panu chodzi.
- Chodzi mi o to, najsłodsza Helen, \e to ty jesteś
kobietą, którą kocham. Tą samą kobietą, którą kochałem
przez tyle długich, pustych lat. Czy tak bardzo trudno ci w to
uwierzyć?
W tej chwili Helen była niezmiernie wdzięczna za to, \e
podtrzymywały ją silne męskie ramiona. W przeciwnym razie
padłaby na ziemię jak kłoda. Oliver Brandon był w niej
zakochany?! To niemo\liwe!
- Ale uwa\ał pan, \e jestem... niemoralna - wyszeptała,
a łzy zaczęły się jej toczyć po policzkach. - Oskar\ył mnie
pan o wywieranie złego wpływu na Gillian.
- Nigdy nie zapomnÄ™, kiedy ciÄ™ pierwszy raz
zobaczyłem, Helen. Tego wieczoru, w bibliotece, gdy
spojrzałaś na mnie. Zorientowałem się wtedy, \e coś się ze
mną stało. śe wspomnienie twojej twarzy pozostanie ze mną
do końca \ycia. Jednak nigdy nie łączyłem tego odczucia z
miłością.
Helen zaczerpnęła głęboko powietrza.
- Nie?
- Oczywiście, \e nie. Myślałem, \e oczarowała mnie
para pięknych, ciemnych oczu. - Z uśmiechem otarł jej łzy. -
Przekonywałem sam siebie, \e nie mo\esz być kobietą, z
którą pragnę się o\enić, gdy\ tak wiele nas ró\ni. A jednak,
gdy cię znowu ujrzałem tego ranka w szkole pani Guarding,
wiedziałem, \e to kłamstwo.
- Ale kiedy rozmawiałeś ze mną w powozie -
przypomniała Helen - gdy przyjechałeś zabrać mnie na
przeja\d\kę, powiedziałeś mi, \e... \e...
- Wiem, co powiedziałem - uciął Oliver. - I jak mi Bóg
miły, pragnąłbym cofnąć ka\de słowo. Nigdy nie chciałem cię
zranić, ukochana, myślę natomiast, \e nadal walczyłem ze
swoim uczuciem do ciebie. Gdy los znowu nas ze sobÄ…
zetknął, pomyślałem, \e to okrutny \art. - Ujął jej dłoń i
przytrzymał w swojej. - Powiedz mi, najdro\sza, \e nie \ywię
złudnych nadziei. Powiedz, \e ci na mnie zale\y choćby tylko
trochę. Bo nawet taka odrobina pozwoli mi starać się, byś
mnie pokochała.
- Och, Oliverze, nie musisz \ywić złudnych nadziei
powiedziała Helen słabym głosem. - Kocham cię bardziej, ni\
mo\esz sobie wyobrazić. Bardziej, ni\ jestem w stanie to
wyrazić. Nigdy nie sądziłam, \e ty zakochasz się we mnie.
Nie przypuszczałam...
Tyle tylko zdą\yła powiedzieć. Oliver zamknął jej usta
pocałunkiem tak namiętnym, \e zabrakło jej tchu.
- Nigdy więcej ju\ o tym nie mówmy - rzekł, gdy
wreszcie uniósł głowę i spojrzał Helen w oczy. - Nie chcę
więcej słyszeć o lordzie Talbocie ani o twoim ubogim
duchownym czy o innym mę\czyznie, który kiedykolwiek
odezwał się do ciebie w sposób pozbawiony szacunku, bo
odszukam ich wszystkich i wyzwÄ™ na pojedynek!
- W takim razie obawiam się, \e będziesz zbyt zajęty
walką, by mnie poświęcić czas.
- Pod warunkiem, \e mnie zechcesz, najdro\sza Helen.
Zamierzam spędzić resztę \ycia tak blisko ciebie jak teraz.
Zaręczam ci, czasami będziesz chciała, bym znalazł się od
ciebie jak najdalej - takimi względami będę cię otaczał.
- Nigdy! Mam tylko jedno pragnienie, \ebyÅ› nie
odstępował ode mnie dalej ni\ na dziesięć kroków. Kocham
cię, Oliverze. Chwile z dala od ciebie będą dla mnie
najokrutniejszÄ… karÄ….
- W takim razie, czy wyjdziesz za mnie, Helen? -
spytał Oliver, dotykając palcami jej twarzy i przesuwając nimi
delikatnie po jej policzku. - Zgodzisz się zostać moją \oną?
Zamknęła oczy i poddała się jego pieszczocie.
- Wyszłabym za ciebie w tej chwili, ukochany, ale
muszę cię zapytać, czy dobrze się nad tym zastanowiłeś?
- A co tu jest do rozwa\ania oprócz tego, co do siebie
nawzajem czujemy?
Helen westchnęła.
- Jest wiele spraw, które musimy wziąć pod uwagę,
zwa\ywszy, \e nale\ymy do dwóch ró\nych światów. Musisz
sobie zdawać sprawę, \e inni nie będą zachwyceni twoją
decyzjÄ….
- Inni? - Zmarszczył brew. - Jacy inni?
- Na przykład lady Endersley.
- Niech diabli wezmÄ… lady Endersley!
- Nie, nie wolno ci tak mówić, Oliverze. Chce, \ebyś
się dobrze o\enił. Jest twoją ciotką i cię kocha. Poślubiając
mnie, wywołasz jej niezadowolenie, łagodnie rzecz ujmując, a
ja nie chciałabym być powodem zerwania więzi między
wami.
Oliver długo się w nią wpatrywał. Tak długo, \e Helen
zaczęła się zastanawiać, czy rzeczywiście rozmyśla nad
słusznością swego wyboru. Gdy się odezwał, wiedziała, \e nic
się nie zmieniło.
- Najdro\sza Helen. Z ka\dym twoim słowem kocham
cię bardziej. Słusznie uwa\asz, \e inni mogą nie być
zadowoleni z mojej decyzji. Ale to moja decyzja i w grÄ™
wchodzi nasze szczęście. Znalazłem kobietę, którą pragnę
poślubić. Jeśli moja ciotka czy inni członkowie mojej rodziny
nie zechcą jej przyjmować, wtedy równie\ ja przestanę ich
przyjmować. - Oliver przyciągnął Helen do siebie. - Tak
bardzo cię kocham. Jeśli zgodzisz się mnie poślubić,
zamierzam spędzić resztę \ycia, okazując ci na wszelkie
mo\liwe sposoby, jak bardzo ciÄ™ kocham. Czy, biorÄ…c pod
uwagę okoliczności, to cię przekonuje?
- O, tak, najdro\szy Oliverze. Myślę, \e w ka\dych
okolicznościach przekona to najbardziej wymagającą damę.
Koniec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]