[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wewnątrz schroniska. Pojedynczy. Do kogo strzelił drugi
policjant? Do jednego z psów? Wiedziałam, że to nie powstrzyma
drugiego. Czekałam na drugi strzał.
Zamiast tego pojawił się zasięg.
Słucham? zapytała dyspozytorka linii alarmowej.
Policjant nie żyje. Jesteśmy na Wschodniej Sto
Dziewiętnastej, schronisko dla zwierząt. Proszę się pośpieszyć.
W otwartych drzwiach stanęła Billie. A obok niej jeden z
dogów.
Billie udawała, że się rozgląda.
Możesz sobie wyobrazić, że to jedyny wybieg, jaki tu
majÄ…?
Twoje psy zabiły policjanta.
Policjant zabił jednego z moich psów.
Dostrzegłam ruch za jej plecami. Pies również. Drzwi
otworzyły się ponownie i zobaczyłam drugiego policjanta z bronią
w ręku. Zanim zdążył podejść bliżej, dog zaatakował. Policjant
wystrzelił, ale pies uderzył w rękę trzymającą pistolet i kula trafiła
Billie. Upadła, ale nie straciła przytomności. Zaklęła i chwyciła się
za nogę. Pies wytrącił policjantowi pistolet z ręki z taką siłą, że
broń przeleciała po chodniku i wylądowała obok Billie.
Błyskawicznie kopnęłam pistolet daleko od Billie. Policjant
leżał na plecach, wił się i osłaniał rękami przed psem.
Wycelowałam, ale bałam się, że mogę trafić w człowieka, zamiast
w zwierzÄ™.
Każ mu przestać! krzyknęłam do Billie.
To suka. Ma na imiÄ™ Heidi.
Wymierzyłam w Billie.
Każ jej przestać powiedziałam spokojnie.
Akurat się odważysz do mnie strzelić.
Bardzo tego chciałam, ale Billie miała rację.
Strzeliłam do psa i trafiłam.
Przez chaotyczne szczekanie usłyszałam dzwięk syren,
oznaczający pełną mobilizację zabito policjanta. Skierowałam
lufę w stronę Billie i czekałam, aż policja nas znajdzie.
Musisz przyznać, że czegoś się nauczyłaś stwierdziła
Billie.
Tutaj! zawołałam, nie wiedząc, czy policjanci mnie
słyszą.
Zawsze oczekujesz, żeby facet cię ratował.
Potem otworzyły się drzwi i na zewnątrz wbiegł tłum
uzbrojonych funkcjonariuszy.
Rzuć broń! wrzasnął jeden z nich. Przez ułamek sekundy
nie zrozumiałam, że zwraca się do mnie.
Odłóż broń.
Położyłam pistolet na ziemi.
Jeden z policjantów kopnął go z dala ode mnie.
Na ziemię rozkazał.
Kopnięciem rozsunął mi nogi, obszukał mnie, po czym
wykręcił mi ręce do tyłu i założył kajdanki.
Strzeliła mi w nogę poskarżyła się Billie. Boli. Nie
mogę chodzić.
Dawajcie tu lekarza! zawołał policjant do innych.
Czy z tamtym oficerem wszystko w porządku? spytała
Billie z troskÄ….
To nie ja stanowię tu zagrożenie powiedziałam. W
odpowiedzi szarpnięciem postawił mnie na nogi.
Pojawiła się znikąd. Jestem tu wolontariuszką.
Przybiegli sanitariusze i zajęli się zmasakrowanym
policjantem. Kilka sekund pózniej kolejnych dwóch ratowników
uklękło obok Billie.
Czy postrzelono paniÄ… gdzieÅ› jeszcze?
Nie czujÄ™ nogi.
W końcu odzyskałam głos.
Białe psy należały do niej. To psy bojowe. Kazała im
zaatakować.
Nie, chyba trafiła tylko w nogę oznajmiła Billie.
Na podwórze wszedł policjant i powiedział do trzymającego
mnie kolegi:
Straciliśmy Scotta. Pierdolone psy rozszarpały mu gardło.
Chwycił mnie za szyję. Powinienem rozszarpać twoje pierdolone
gardło.
Nie tutaj odezwał się drugi.
Ratownicy podłączyli Billie do kroplówki i ułożyli ją na
noszach, ale czekali, aż nieprzytomny policjant zostanie zabrany
pierwszy.
Pomimo całego zamieszania widziałam wszystko jak na
zwolnionym filmie. Patrzyłam na zniszczone kamienice
przylegające do schroniska od tyłu. Na wszystkich piętrach paliły
się światła, okna były otwarte, ludzie gapili się i robili zdjęcia
telefonami komórkowymi.
Chyba z dziesięciu policjantów okrążyło nas, żeby
eskortować winną, czyli mnie. Weszliśmy do budynku. Kiedy
mijaliśmy ciało martwego policjanta, zatrzymali się i kazali mi na
niego patrzeć. Zwymiotowałam. Billie miała rację ten poszedł na
moje konto.
Na zewnątrz rozgrywała się scena jak z wojennego filmu:
schronisko było oświetlone reflektorami z helikopterów. Kiedy
siedziałam już w radiowozie, jeden z policjantów wyrecytował
przysługujące mi prawa.
Konwój policyjny odtransportował mnie do komisariatu.
Trafiłam od razu do pokoju przesłuchań, gdzie przykuto mnie
kajdankami do stołu.
Jako uczciwa obywatelka byłam przekonana, że zostanę
oczyszczona z podejrzeń. Czułam jednak przeszywający strach, że
tak siÄ™ nie stanie.
Jeżeli drugi policjant umrze, stracę jedynego świadka. Nawet
jeśli przeżyje, nie będzie wiedział, kto kazał go zaatakować.
Pozostanie słowo Billie przeciwko mojemu, a to w jej ciele tkwiła
kula.
28
Policjanci byli przekonani, że to ja zabiłam ich kolegę. Może
do pewnego stopnia mieli rację. Mogłam zabić Billie i jej psy, ale
tego nie zrobiłam. Całe ciało zaczęło mnie swędzieć. Czułam, jak
na skórze piersi i pleców powstają obrzęki. Brakowało mi tchu.
Wiedziałam, że niepokój wywołuje najróżniejsze objawy
somatyczne. Chciałam, żeby ktoś wszedł do pokoju przesłuchań, a
jednocześnie bałam się tego. Wierciłam się na krześle, usiłowałam
się podrapać w plecy. I chciało mi się sikać.
Po godzinie przestałam patrzeć na zegarek. Nie mając
pojęcia, kto może mnie obserwować zza weneckiego lustra,
zaczęłam wolną ręką zdejmować spodnie, żeby załatwić się na
podłogę. Jeśli czekali na przedstawienie, to się doczekali.
Odsunęłam się od szyby jak najdalej i przykucnęłam.
Modliłam się, żeby nikt nie wszedł akurat w tym momencie. Być
może mieli dobrą zabawę po drugiej stronie lustra.
Kałuża pokryła sporą powierzchnię podłogi pod stołem, do
którego byłam przykuta, i wypłynęła daleko poza moje krzesło.
Okazało się, że o wiele łatwiej jest zdjąć spodnie jedną ręką, niż
wciągnąć je z powrotem. Nie było mowy o zasunięciu suwaka.
Cały czas tkwiło mi w świadomości, że psy zamknięte w klatkach
też są zmuszone do zanieczyszczania własnej przestrzeni.
Weszło dwóch śledczych w cywilnych ubraniach; jeden z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]