[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Posprzątamy, braciszku? - spytał.
Nie... mogę odparłem.
Brat zerwał się na równe nogi i stanął przede mną, lekko się chwiejąc.
Nie możesz? - powtórzył. Chyba nie znam tych słów. - Wyjął mi nóż z ręki, a ja nie mogłem ani go
powstrzymać, ani mu pomóc.
Patrzył na Deborę, lecz jego głos chłostał mnie i ciął widmowe palce Harry'ego na moim ramieniu.
- Musisz, braciszku. Bez dwóch zdań. Nie ma innego wyjścia. - Głośno wciągnął powietrze, zgiął się wpół,
powoli się wyprostował, powoli uniósł nóż. - Czy muszę ci przypominać, że najważniejsza jest rodzina?
- Nie - odrzekłem, wciąż słysząc, jak stłoczone wokół mnie rodziny, ta żyjąca i ta już nieżyjąca, krzyczą na
mnie, żebym to zrobił i żebym tego nie robił. Wraz z ostatnim szeptem niebieskookiego Harry'ego sprzed lat
zaczęła trząść mi się głowa i wówczas powtórzyłem: - Nie. - Tym razem mówiłem serio. - Nie mogę. Nie
DeborÄ™.
Brat spojrzał na mnie i powiedział:
- Szkoda. Bardzo mnie rozczarowałeś. Nóż opadł.
Epilog
Wiem, że to prawie ludzka słabość, a może tylko zwykła ckliwość, ale zawsze lubiłem pogrzeby. Są takie czyste,
takie porządne, tak całkowicie nastawione na pedantyczny rytuał i ceremonię. A ten pogrzeb był naprawdę
bardzo ładny. Na cmentarzu stały rzędy umundurowanych policjantów i policjantek, ludzi poważnych, schlud-
nych, skupionych i uroczystych. Była tradycyjna salwa z karabinów, było staranne składanie flagi, "wszystkie te
ozdóbki i dodatki tak, wystawiono stosowne i jakże cudowne przedstawienie dla zmarłej. Cóż, ostatecznie
była jedną z nas, kobietą, która służyła wraz z garstką dumnych wybrańców. Zaraz, mówią tak o policji czy o
piechocie morskiej? Nieważne. Była policjantką z Miami, a policjanci z Miami umieją organizować pogrzeby
dla swoich. Mają w tym dużo wprawy. - Och, Deboro... - westchnąłem cichutko. Naturalnie wiedziałem, że nie
może mnie słyszeć, ale uznałem, że tak trzeba i chciałem zrobić to dobrze.
Niemal żałowałem, że nie mogę uronić i obetrzeć choć paru łez. Byliśmy sobie tak bliscy. No i miała bardzo
nieprzyjemną, krwawą śmierć. Bo zginąć z ręki obłąkanego rzeznika? Nie tak powinien
220
umierać policjant. Pogotowie przyjechało za pózno; odeszła, zanim ktokolwiek mógł jej pomóc. Mimo to swoją
bezprzykładną odwagą pokazała, jak powinien żyć i umierać policjant. Tu oczywiście cytuję, ale do tego to się
mniej więcej sprowadzało. Naprawdę świetna mowa, bardzo wzruszająca, pod warunkiem że ma się w środku
coś, co da się wzruszyć. Ja tego naturalnie nie mam, ale kiedy coś takiego słyszę, od razu wiem, czy jest to
prawdziwe, czy nie. Dlatego rozczulony milczącym męstwem policjantów w czyściutkich mundurach oraz
łkaniem cywilów nie mogłem się powstrzymać i ciężko westchnąłem.
- Och, Deboro - westchnąłem, tym razem trochę głośniej, niemal z uczuciem. - Droga, kochana Deboro...
- Ciszej, kretynie! - szepnęła i dzgnęła mnie łokciem w bok.W nowiutkim mundurze wyglądała prześlicznie.
Awansowali ją w końcu na sierżanta, gdyż przynajmniej w ten sposób mogli podziękować jej za
zidentyfikowanie Rzeznika z Tamiarni i za to, że nieomal go schwytała. Wysłano za nim list gończy i nie
ulegało wątpliwości, że wcześniej czy pózniej znajdą mojego biednego brata - pod warunkiem oczywiście, że on
nie znajdzie wcześniej ich. Ponieważ tak dobitnie przypomniano mi ostatnio o znaczeniu rodziny, miałem
nadzieję, że braciszek pozostanie na wolności. I że teraz, już jako pani sierżant, Debora mnie w końcu zrozumie.
Bo naprawdę bardzo chciała mi wybaczyć i przekonała się już prawie do mądrości kodeksu Harry'ego. My też
byliśmy rodziną i daliśmy temu wyraz, prawda? Zaakceptowanie mnie takim, jakim jestem, nie było ostatecznie
aż tak wielkim przełomem. Zważywszy, że jest, jak jest. I jak zawsze było.
Ponownie westchnÄ…Å‚em.
Cicho! syknęła, ruchem głowy wskazując koniec szeregu sztywno stojących policjantów. Zerknąłem w
tamtą stronę. Aypał na mnie sierżant Doakes. Nie odrywał ode mnie oczu, w trakcie pogrzebu nie zrobił tego ani
razu, nawet rzucając garść ziemi na trumnę detektyw LaGuerty. Był pewny, że coś tu nie gra. A ja byłem
absolutnie pewny, że kiedyś zacznie mnie tropić, że ruszy za mną jak pies, którym w sumie był, że będzie
parskał i prychał, zwęszywszy mój ślad, że po nim
221
pójdzie, że spróbuje osaczyć mnie za to, co zrobiłem i co, oczywiście, jeszcze nieraz zrobię.
Zcisnąłem Deborę za rękę, a drugą ręką wymacałem twardą krawędz szkiełka mikroskopowego w kieszeni,
szkiełka z kroplą zaschniętej krwi, która zamiast pójść do grobu wraz z LaGuertą, będzie żyła wiecznie na mojej
półce. Bardzo mnie to pocieszało, dlatego nie przeszkadzał mi ani sierżant Doakes, ani to, co myślał czy robił.
Jak mógł mi przeszkadzać? Przecież podobnie jak wszyscy inni, on też nie miał wpływu na to, kim był, i nie
potrafił nad sobą zapanować.Tak, będzie mnie ścigał. Bo doprawdy, co innego mógł zrobić?
Co możemy zrobić my, wszyscy razem i każdy z nas z osobna? Bezsilni, owładnięci mocą naszych cichutkich
głosików, co tak naprawdę możemy zrobić?
Bardzo żałuję, że nie zdołałem uronić ani jednej łzy. To było takie piękne. Piękne jak piękna będzie następna
pełnia księżyca, gdy wpadnę odwiedzić sierżanta Doakesa. I wszystko potoczy się tak, jak toczyło się dotąd, jak
toczyło się zawsze pod tym urokliwym, jasnym księżycem.
Pod tłustym, cudownym, jakże melodyjnym, czerwonawym księżycem.
Podziękowania
Nie napisałbym tej książki bez hojnej pomocy technicznej i duchowej Einsteina i Diakona. Einstein i Diakon
reprezentują sobą to, co najlepsze w policjantach z Miami i pokazali mi, co to znaczy uprawiać ten ciężki zawód
w niebezpiecznym mieście.
Chciałbym również podziękować wszystkim tym, którzy podsunęli mi szereg bardzo cennych sugestii,
zwłaszcza mojej żonie, Barclay om, Juliowi S., doktorowi Freundlichowi i jego żonie, Pookie, Bearowi iTinky.
Jestem głęboko zobowiązany Jasonowi Kaufmanowi za jego mądrość i przenikliwość w tworzeniu tej książki.
Dziękuję również Doris, Damie Ostatniego Zmiechu.
Bardzo szczególne podziękowania składam Nickowi Ellisonowi, który jest wszystkim tym, czym agent powinien
być, a prawie nigdy nie jest.
CiÄ…g dalszy nastÄ…pi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]