[ Pobierz całość w formacie PDF ]

48
- Niezle zagrane, Luc! Przez chwilÄ™ niemal ci
uwierzyłam.
- Chcesz powiedzieć, że wÄ…tpisz w moje sÅ‚o­
wa? - spytał ze zdumieniem.
Jaki on arogancki, pomyślała z furią. Pewnie
myśli, że nadal jest tą nieśmiałą dziewczyną,
z którą się ożenił, i przyjmie wszystko za dobrą
monetÄ™.
- Podaj mi choć jeden powód, dla którego
miałabym ci wierzyć.
- Bo jesteś moją żoną.
To chyba nie mógł być ból w jego oczach,
przekonywała się. Nie można zadać bólu bryle
granitu. Serce znów jej stwardniało.
- Owszem, wyszłam za ciebie, ale nigdy nie
daÅ‚am ci prawa, byÅ› mi dyktowaÅ‚, co mam myÅ›­
leć. Wiem, że kłamiesz, ale więcej już nigdy
mnie nie oszukasz. Nie jestem już tÄ… sÅ‚abÄ… dziew­
czyną, którą poślubiłeś - zakończyła dumnie.
Ale jego leniwy uśmiech przyprawił ją o dreszcz
strachu.
- NaprawdÄ™? Może powinienem to spraw­
dzić, ma cherie - szepnął słodziutko. - Nigdy nie
potrafiÅ‚em siÄ™ oprzeć wyzwaniu. -Ani jej, pomy­
ślał ponuro.
Jak ona śmie oskarżać go o kłamstwo, i to
takim świętoszkowatym tonem? Wyjaśnił jej,
dlaczego wtedy został z Robyn. Poza tym był już
zmęczony tą czczą gadaniną. Zacznie się to samo,
W ZAMKU NAD LOAR 49
co rok temu, a rozmowy nigdy ich do niczego
dobrego nie doprowadzały. Istniało tylko jedno
miejsce, gdzie potrafili się porozumieć, i mimo
protestów i dziewiczego oburzenia widział błysk
podniecenia w jej oczach. Może i ona nie chce
się do tego przyznać, nawet przed sobą, ale go
pragnie.
ROZDZIAA CZWARTY
Samochód jechaÅ‚ wzdÅ‚uż Loary, wszÄ™dzie pie­
niła się bujna zieleń. Był to całkowity kontrast
z suchą, kamienistą ziemią wokół San Antonii, do
której Emily siÄ™ przyzwyczaiÅ‚a. WstrzymaÅ‚a od­
dech, gdy zobaczyła imponujący dom z szarego
kamienia, który nagle się przed nimi wyłonił.
- Chcesz, żeby Jean-Claude tu mieszkał?
- spytała słabym głosem, gdy minęli łukową
bramÄ™ w obronnym murze i znalezli siÄ™ na wiel­
kim dziedzińcu. - To średniowieczna budowla!
- Tak. Chateau Montiard został zbudowany
w piÄ™tnastym wieku, ale z oryginalnego zam­
ku pozostały tylko zewnętrzne ściany, wieże
i piwnice na wino. Rezydencja zostaÅ‚a caÅ‚kowi­
cie zmodernizowana. WybraÅ‚em już piÄ™kne po­
koje dla Jean-Claude'a. Będzie mu tam bardzo
dobrze.
Emily pomyÅ›laÅ‚a, że dla niej najchÄ™tniej wy­
brałby loch. Tymczasem Luc kontynuował:
- Mój przodek stał się właścicielem tej ziemi
w tysiÄ…c pięćset szóstym roku i od tej pory pozo­
staje ona w posiadaniu rodziny. To dziedzictwo
W ZAMKU NAD LOAR 51
Jean-Claude'a, należne mu z urodzenia. Powin­
naś to rozumieć, bo twoja własna rodzina też była
od wieków związana z Heston Grange.
- Jak Vaillonowie zdobyli posiadÅ‚ość? - spy­
tała zaciekawiona.
- Pewnie siÅ‚Ä…. Moi prapradziadowie byli roz­
bójnikami. Jednak w tym przypadku podobno
Rene Vaillon szantażem zmusił poprzedniego
właściciela do oddania mu córki za żonę. Dalej
historia mówi, że córka, zrozpaczona, że musi
wyjść za prostackiego Rene, odmówiÅ‚a skonsu­
mowania małżeństwa. Rene za karę zamknął ją
w najwyższej wieży, ale ona wolała rzucić się
z niej, niż z nim żyć. Jakie to szczęście dla ciebie,
cherie, że ty nie masz takich zahamowaÅ„ w spra­
wach seksu.
- Biedna dziewczyna - mruknęła Emily, ig­
norujÄ…c jego kpinÄ™. - %7Å‚adna kobieta nie chce,
by wydano ją siłą za barbarzyńcę, którego nie
szanuje.
Twarz Luca znieruchomiaÅ‚a. Emily tylko czeka­
Å‚a, aż wybuchnie, ale on zamiast tego siÄ™ uÅ›mie­
chnÄ…Å‚.
- No, no, ma petite. Masz ostry języczek, ale
może powinienem ci przypomnieć, że twoja po­
zycja tutaj jest bardzo niepewna. Więc chyba nie
chcesz mnie denerwować?
- Za nic w świecie. Przecież wiem, że po żonie
spodziewasz się posłuszeństwa i potulności.
52 CHANTELLE SHAW
- Skoro tak, to bÄ™dziemy siÄ™ doskonale rozu­
mieć.
Musi mieć ostatnie słowo, pomyślała Emily
z niechęcią, gdy ruszył w kierunku drzwi, gdzie
czekał tłum służby w liberiach i mundurkach.
Niania jechała z lotniska drugim samochodem
i teraz podeszła, by zająć się Jean-Claude'em.
- Monsieur prosił, bym zabrała dziecko do
pokoju dziecięcego, podczas gdy będzie pani
przedstawiaÅ‚ sÅ‚użbÄ™ - powiedziaÅ‚a przepraszajÄ…­
cym tonem. Emily ścisnęło się serce. - Wiem, że
nikt nie może zająć pani miejsca przy synku
- dodała niania serdecznie - ale pan Vaillon
wyjaÅ›niÅ‚ mi, że po porodzie pani dÅ‚ugo chorowa­
ła, a dzieci potrafią być męczące. Jestem tu, by [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl