[ Pobierz całość w formacie PDF ]
179
Musisz tak wyglądać? zapytał twarz na ekranie. Finn znikał linia za
linią, przesłaniany obrazem Lonny ego Zone a na tle ściany z podartymi japoń-
skimi plakatami.
Czego tylko zapragniesz, dziecinko. Zone przeciągał słowa. Wystar-
czy poprosić Lonny ego. . .
Nie przerwał Case. Wolę Finna.
Gdy tylko zniknÄ…Å‚ portret Zone a, wcisnÄ…Å‚ do gniazda adaptor Hitachi i umo-
cował na czole trody.
Co cię zatrzymało? spytał Płaszczak i roześmiał się.
Mówiłem, żebyś tego nie robił burknął Case.
Taki żart, mały wyjaśnił konstrukt. U mnie zerowy upływ czasu.
Popatrzmy, co tu mamy. . .
Program Kuang był zielony, o odcieniu identycznym jak lód T-A. Gdy Case
patrzył, stawał się coraz bardziej nieprzejrzysty, choć w centrum nadal widział
czarną, lśniącą sylwetkę rekina. Linie pęknięć i halucynacje zniknęły i kształt
był równie rzeczywisty jak Marcus Garvey: bezskrzydły, antyczny odrzutowiec
z gładką powłoką wyłożoną czarnym chromem.
Gotowy stwierdził Płaszczak.
Zgadza się przytaknął Case i przeskoczył.
. . . i tyle. Przykro mi mówiła 3Jane, bandażując głowę Molly. Zestaw
nie wykazał żadnego wstrząsu ani trwałych uszkodzeń oka. Zanim tu przyszłaś,
nie znałaś go chyba zbyt dobrze?
W ogóle go nie znałam odparła obojętnie Molly. Leżała na plecach
na jakimś wysokim łóżku albo stole wyłożonym czymś miękkim. Case nie czuł
złamanej nogi. Synestetyczny efekt pierwszego zastrzyku chyba minął. Zniknę-
ła czarna kula, lecz jej ręce zostały unieruchomione niewidocznymi dla Molly,
miękkimi pasami.
Chce cię zabić.
To by się zgadzało. Molly patrzyła na jaskrawą lampę w chropowatym
suficie.
Nie wiem, czy mu pozwolę oświadczyła 3Jane i Molly z wysiłkiem
obróciła głowę, by spojrzeć w ciemne oczy.
Nie żartuj ze mnie poprosiła.
Kiedy chyba mam ochotę stwierdziła 3Jane, pochylając się, by pocało-
wać Molly w czoło. Ciepłą dłonią odgarnęła jej włosy. Jasna dżellaba była popla-
miona krwiÄ….
Gdzie on teraz jest? zapytała Molly.
Pewnie robi sobie zastrzyk. 3Jane wyprostowała się. Nie mógł się
ciebie doczekać. Sądzę, że opieka nad tobą będzie całkiem niezłą zabawą.
180
Z obojętnym uśmiechem wytarła zakrwawioną dłoń o połę szaty. Trzeba ci
jeszcze raz złożyć nogę, ale załatwimy to jakoś.
Co z Peterem?
Peter. . . Potrząsnęła głową. Kosmyk ciemnych włosów opadł jej na
czoło. Peter zaczął mnie nudzić. W ogóle sądzę, że używanie narkotyków jest
dość nudne. Zachichotała. W każdym razie przez innych. Mój ojciec, jak
pewnie zauważyłaś, był zdeklarowanym narkomanem.
Molly napięła mięśnie.
Nie denerwuj się. Palce 3Jane musnęły skórę nad paskiem skórzanych
dżinsów. Samobójstwo było rezultatem moich manipulacji z marginesami bez-
pieczeństwa jego zamrażarki. Nigdy go naprawdę nie spotkałam. Wyszłam ze
sztucznej macicy podczas ostatniego okresu jego snu. Ale znałam go doskona-
le. Rdzeniowe wiedzą wszystko. Widziałam, jak morduje moją matkę. Pokażę ci,
gdy tylko poczujesz się lepiej. Dusi ją w łóżku.
Dlaczego ją zabił? Nie osłonięte bandażem oko wpatrywało się w twarz
dziewczyny.
Nie potrafił zaakceptować kierunku przemian, jaki zaplanowała dla rodzi-
ny. Zatwierdziła budowę dwóch sztucznych inteligencji. Była wizjonerką. Widzia-
ła nas w symbiotycznym związku z SI, które podejmowałyby decyzje w sprawach
korporacji. Zwiadome decyzje, powinnam chyba zaznaczyć. Tessier-Ashpool stał-
by się nieśmiertelny jak ul; każdy z nas byłby elementem większej jazni. Fascynu-
jące. Pokażę ci jej taśmy; prawie tysiąc godzin. Właściwie nigdy jej nie rozumia-
łam, a po śmierci te plany runęły. Wszelkie plany runęły i zaczęliśmy zagłębiać
się w sobie. Teraz już rzadko wychodzimy na zewnątrz. Ja jestem wyjątkiem.
Mówisz, że chciałaś zabić starego. Grzebałaś w programach kriogenicz-
nych?
3Jane kiwnęła głową.
Znalazłam pomocnika. Ducha. Tak myślałam, kiedy byłam jeszcze mała:
że w korporacyjnym rdzeniu są duchy. Głosy. Jednym z nich był ten, którego
nazywasz Wintermute em. To kod Turinga dla naszej berneńskiej SI. Osobowość,
która wam rozkazuje, jest czymś w rodzaju podprogramu.
Jednym z nich? Czyli było więcej?
Jeszcze jeden. Ale on nie odzywa się do mnie już od lat. Chyba zrezygno-
wał. Podejrzewam, że oba są realizacją pewnych możliwości, które mama kazała
wprojektować w oryginalny software. Kiedy uznała to za konieczne, umiała być
bardzo tajemnicza. Masz. Napij się. Przysunęła do warg Molly giętką plasty-
kową rurkę. To woda. Nie za dużo.
Jane, kochanie. Wesoły głos Riviery dochodził gdzieś spoza pola wi-
dzenia. Dobrze siÄ™ bawisz?
Zostaw nas same, Peter.
Bawisz siÄ™ w doktora. . .
181
Nagle Molly patrzyła na własną twarz, obraz zawieszony dziesięć centyme-
trów od nosa. Bez bandaży. Lewy implant był strzaskany: długi palec srebrzystego
plastyku znikał w głębi oczodołu jak w odwróconej kałuży krwi.
Hideo zawołała 3Jane, gładząc brzuch Molly. Zrób mu krzywdę, jeśli
zaraz sobie nie pójdzie. Idz popływać, Peter.
Projekcja zniknęła.
07:58:40 w ciemności zabandażowanego oka.
Powiedział, że znasz kod. Peter powiedział. Wintermute potrzebuje tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]