[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przywiązano w przegubach do mosiężnych haków, na jakich inni niewolnicy mieli oparte uda.
Potem ktoś odgiął mój penis i unieruchomił go między udami, przywiązując kilkoma
rzemieniami, którymi najpierw opasano mi nogi. Znajdował się teraz w nienaturalnie wygiętej
pozycji, ale nie czułem bólu. Niestety, choć został wystawiony w ten sposób na pokaz, nie
mógł niczego dotknąć.
Wszystkie węzły podwojono i sprawdzono, a potem jeszcze jednym rzemieniem opasano mój
tułów razem z drewnianym krzyżem, aby unieruchomić mnie całkowicie.
Krótko mówiąc, wisiałem na krzyżu głową w dół, z rozsuniętymi nogami i rękami, z
członkiem skierowanym pionowo w górę. Krew szumiała mi w skroniach i tętniła w penisie.
Poczułem nagle, że zawiązują mi oczy - opaska była obszyta futerkiem i bardzo chłodna.
Przede mną otworzyła się czarna próżnia. A wszelkie odgłosy ogrodu wyostrzyły się.
Stąpanie po trawie. Potem rozkoszny dotyk dłoni wcierających olejek w skórę pleców,
następnie dokładnie i głęboko między nogami. Odległy brzęk garnków i patelni, zapach
przyrzÄ…dzanych potraw.
Próbowałem się poruszyć. Odczułem nieprzepartą chęć przetestowania więzów. Szarpnąłem
się. Bezskutecznie. Zorientowałem się tylko, że przyszło mi to łatwiej, bo mam zawiązane
oczy. Nie widząc nic, zacząłem dygotać cały i czułem, że krzyż wibruje pode mną
nieznacznie, podobnie jak to było z Krzyżem Kazni w wiosce.
Zostałem teraz podwójnie poniżony: po pierwsze, wisiałem do góry nogami, a po drugie,
miałem zawiązane oczy.
Poczułem nagle pierwsze smagnięcie: rzemień wylądował na pośladkach raz, potem znowu, z
głośnym suchym trzaskiem, i jeszcze. Tym razem zapiekło. Mimo woli zacząłem się szarpać
w więzach. Byłem uszczęśliwiony, że w końcu doczekałem tej chwili, lękałem się też
jednocześnie, co poczuję niebawem. %7łałowałem zwłaszcza, że nie wiem, czy chłostę
wymierza mi osobiście Lexius, czy może ktoś inny. Może któryś z tych małych posługaczy?
Jakkolwiek by było, chłosta dobrze mi zrobiła. Właśnie grubego skórzanego rzemienia
łaknąłem, odkąd opuściliśmy wioskę. Brakowało mi tego świszczącego okrutnego odgłosu. O
ostrych uderzeniach rzemieniem marzyłem każdorazowo, gdy łaskotano mnie tymi
delikatnymi paskami po członku lub podeszwach stóp. Obecna chłosta sprawiała mi
prawdziwą przyjemność, uderzenia były takie, jakie powinny być. Poczułem wysublimowaną
ulgę, która wyleczyła mnie z chęci stawiania oporu.
Nigdy jeszcze nie byłem tak uległy jak teraz - nawet w wiosce. Do tego potrzebna była
eskalacja bólu, tak jak tu, gdzie wisiałem bezsilny, z zawiązanymi oczami. Penis tętnił i
dygotał w mocnych pętach, jednocześnie rzemień smagał mnie bezlitośnie po pośladkach, tak
szybko, że poszczególne razy zlewały się w jedną nieprzerwaną kazń, tworząc niemal
ogłuszający odgłos.
Ciekawiło mnie, co myślą inni niewolnicy, słysząc ten dzwięk - czy pragną go jak ja, czy
może raczej budzi on w nich lęk. Czy zdają sobie w ogóle sprawę, jaka to hańba być
chłostanym w ten sposób, przy akompaniamencie dzwięku zakłócającego spokój i ciszę
ogrodu?
A chłosta nie ustawała. Rzemień uderzał z coraz większą siłą. I dopiero kiedy z mojego gardła
wydarł się jęk, uświadomiłem sobie, że nie jestem już zakneblowany. Skrępowano mnie i
zawiązano oczy, ale zdjęto knebel.
To drobne niedopatrzenie zostało jednak natychmiast naprawione: wepchnięto mi między
zęby kawałek miękkiej skóry, a ciosy spadały nadal. Nowy knebel przytrzymywały paski
zawiązane z tyłu głowy.
Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Może spowodowało to ostatnie ograniczenie, w każdym
razie wpadłem w szał, miotając się wściekle pod razami i wrzeszcząc pod kneblem, którego
wewnętrzna strona, miękka, wyłożona futerkiem, była już gorąca i mokra od łez. Moje krzyki,
choć głośne, pozostawały przytłumione. Miotałem się teraz rytmicznie, mogłem unosić całe
ciało na kilkanaście centymetrów wyżej, a potem opuszczać je z powrotem. Uświadomiłem
sobie, że unosząc się, lepiej czuję te okrutne smagnięcia pasem.
Tak, pomyślałem, wal. Bij mocniej! Chłoszcz za to, co zrobiłem. Niech ból przeszyje mnie
całego. Ale moje myśli nie były w tym momencie spójne. Te słowa tylko pobrzmiewały w
mojej głowie niczym pieśń, której rytm nadawały inne odgłosy: świst rzemienia, moje
okrzyki, skrzypienie krzyża.
Uświadomiłem sobie w pewnym momencie, że ta chłosta trwa dłużej niż jakakolwiek inna w
przeszłości. A uderzenia straciły trochę na sile. To już jednak nie miało większego znaczenia,
byłem i tak cały obolały. Miły dla ucha, ospały i głośny świst razów zmuszał mnie, bym wił
się i krzyczał.
Ogród rozbrzmiewał glosami. Męskimi głosami. Słyszałem, jak się zbliżają. Zmiechy,
rozmowy. Mogłem nawet złowić uchem dzwięk rozlewanego do kielichów wina. Poczułem
też jego zapach. A także woń zielonej trawy tuż pod głową i owoców, intensywny aromat
pieczonego mięsiwa i słodkich przypraw. Cynamon i drób, kardamon, wołowina.
A więc przyjęcie jest w toku! Trwała też nadal chłosta, tyle że ciosy padały coraz rzadziej.
Słychać było muzykę. Ktoś trącał struny, pojawiły się też dzwięki małych bębnów, harfy oraz
bardziej przenikliwe, z jakichś rogów, których nie znałem. Muzyka wydała mi się pełna
dysonansów i obca, i zachwycająco dziwna.
Moje pośladki płonęły z bólu. A chłosta przybrała charakter zabawy. Po długiej chwili
spokoju, kiedy czułem, jak płonie każdy skrawek pośladków, ponownie następował świst
rzemienia. Zacząłem szlochać. Zrozumiałem, że to może trwać cały wieczór. A ja byłem
zupełnie bezsilny, mogąc jedynie popłakać.
Wolałem jednak to, niż być jednym z tamtych, pomyślałem. Wolałem przyciągać ich uwagę,
podczas gdy oni jedli i pili wśród rozmów i śmiechu, kimkolwiek są... niż być zaledwie
dekoracją. Ponownie zhańbiony, ukarany. Ktoś o własnej woli.
Ciągle miotałem się gwałtownie na krzyżu, zauroczony jego siłą, gdyż nie mogłem go obalić,
a jednocześnie krzyczałem coraz głośniej i żałośniej, gdyż uderzenia rzemieniem
zwielokrotniły się.
Niebawem ponownie osłabły i przerodziły się w drażniącą pieszczotę. Koniec rzemienia
wyszukiwał teraz to drobne ślady chłosty na pośladkach, to pręgi, to znów zadrapania. Taka
gra nie była mi obca.
Kojarzyła mi się z tamtymi ludzmi władzy, z ludzmi, którzy absorbowali moje zmysły. W
duchu byłem teraz z nimi, przenosiłem się myślami z tej chwili, choć tak wspaniałej, do
innych, łączyłem niedawną przeszłość z oszałamiającą terazniejszością. Dotyk ust Lexiusa -
dlaczego nie zacząłem zwracać się do niego po prostu: Lexius; dlaczego nie zmusiłem go, by
zwracał się do mnie: panie? Muszę uczynić to następnym razem  dotyk jego ciasnego
odbytu, kiedy go gwałciłem... Delektowałem się tymi wspomnieniami, podczas gdy rzemień
ospale pobudzał moje i tak już rozpalone ciało, a gwarne przyjęcie toczyło się nadal.
Nie wiem, ile upłynęło czasu. Zorientowałem się jedynie, podobnie jak wtedy pod pokładem
statku, że coś się zmieniło. Mężczyzni wstali, zrobiło się gwarno. Rzemień nadal był
nieprzewidywalny. Długo zostawiał mnie w spokoju, a potem nagle znowu opadał na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl