[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siebie.
- Trzeba było zadzwonić, jakoś uprzedzić. Bez sensu wkopałem się w tę aferę z
szantażystami.
91
- Ma pan rację, ale nie mogliśmy ryzykować. Pański dom mógł być na podsłuchu.
Miał rację. Sama nie byłam pewna, czy ktoś mi gdzieś nie wsadził pluskwy. Sabiha
przestała płakać i odwróciła głowę w stronę szyby, demonstracyjnie dając do zrozumienia, że
nic jej nie obchodzimy.
- Ale przecież teraz media mogły się o wszystkim dowiedzieć w ułamku sekundy. Był
pan na pogrzebie w tłumie ludzi. Wziął pan transwestytę do samochodu. A matkę drugiego -
przepraszam panią bardzo, ale to prawda - wziął do siebie. To po co było to całe ukrywanie?
- Przezorny zawsze ubezpieczony. Byliśmy bardzo ostrożni, choć oczywiście istniało
pewne ryzyko. Ale przecież fakt, że postanowiłem zaopiekować się daleką niewidomą
krewną, której syn padł ofiarą okrutnej zbrodni, może również przysporzyć mi popularności.
Partia chce być przyjazna każdemu. Nie ma powodów do niepokoju. Wszystko jest pod
kontrolÄ….
- A ja? Wsiadłam do pańskiego wozu... - zapytałam, unosząc jedną brew i rozchylając
usta, jak to ćwiczyłam przed lustrem.
- W każdej rodzinie może się trafić czarna owca. To nie znaczy, że należy się trzymać
od niej z daleka, zwłaszcza w tak ciężkich chwilach. My, jako partia, jesteśmy gotowi
pochylić się z troską nad każdym.
I dokładnie zaplanować każdy swój ruch - dodałam w myślach z przekąsem. Może i
było w tym trochę uczuć, ale koniec końców, wszystko sprowadzało się do prostej
arytmetyki.
- A czy w sprawie morderców Buziaczka, to jest Fevziego, macie zamiar coś zrobić? W
końcu to wielka organizacja bandziorów...
Słysząc imię syna, Sabiha znów zaczęła płakać.
- Dobrze wiemy, kim oni są - powiedział. - I pan, i my...
- Ośmiornica... - powiedziałam odkrywczo.
Płacz Sabihy się nasilał, a jej chusteczkę można już było wyżymać. Nie wytrzymałam,
sięgnęłam po pudełko stojące między mną i Sulejmanem i podałam jej.
- Proszę, niech pani sobie stąd wezmie - zaproponowałam litościwie.
Bezgłośnie podziękowała, wyjęła jedną i smarknęła.
- Od dawna wiemy o ich istnieniu. Czasami nawet współpracowaliśmy. Ale jak pan
uprzejmie raczył zauważyć, trochę się za bardzo rozrośli. Korzenie mają silne i nie sposób
wyrwać wszystkich za jednym zamachem. Wiemy już, kto stoi za zabójstwem Fevziego, i na
razie zajmiemy się tylko tymi ludzmi. Proszę się nie martwić, już przystąpiliśmy do działania.
Na pozbawionej mimiki twarzy pojawiło się uspokajające mrugnięcie okiem.
- Do tego momentu wszystko pięknie, tylko jak ja się mam od nich uwolnić? Sam pan
wie, że mi siedzą na głowie. Zledzą mnie i obserwują mieszkanie. Ja nie mam takich
możliwości jak pan. %7łycia mi nie wystarczy, żeby zlikwidować ich wszystkich.
Patrzył mi przez chwilę głęboko w oczy.
- Pani Zofia została już poinstruowana w czasie pogrzebu. Mam nadzieję, że udało się ją
przekonać. Kiedy człowiek decyduje się na współpracę z podobnymi organizacjami, musi być
świadom, że nie zawsze będzie stał po tej samej stronie. Teraz już gramy w otwarte karty i
wiemy, jaki będzie następny ruch przeciwnika. Tutaj wszystko rządzi się własnymi, dość
jasnymi regułami, które są niestety tak samo brutalne jak świat, w którym żyjemy. Muszę
jednak przyznać, że kaseta, którą wczoraj pan im dostarczył, trochę pokrzyżowała nam szyki.
- Jak to? - znów się zdziwiłam. - Przecież nie jest żadnym dowodem. Chyba nawet był
w tej sprawie wyrok Sądu Najwyższego.
- Owszem, ale szanowny pan raczy zauważyć, że dowód nie jest potrzebny do tego,
żeby powstały plotki - powiedział z uśmieszkiem.
- Przecież pan wie, że oryginał ma ta dziennikarka - poczułam nagłą potrzebę
samoobrony.
- Pani Ajsze Vidinli - poprawił,. kładąc nacisk na  pani ,
92
Oczywiście! Babsztyl miał najbardziej banalne i popularne imię! W sumie niebrzydkie,
ale jednak...
- A poza tym ta cała Ajsze Vidinli chciała sprzedać materiał swojej gazecie.
- Nigdy w życiu by tego nie opublikowali - stwier dził z taką pewnością, że nawet nie
próbowałam z nim dyskutować.
- No więc co takiego pokrzyżowało pańskie plany?
- Kaseta, którą puścił pan w obieg. Przez nią niektóre osoby wiedzą już więcej, niż
powinny. I wydarzyło się więcej, niż planowaliśmy.
- Ci ludzie po prostu próbowali skorzystać z okazji - zaczęłam idiotycznie ich bronić.
- To nie wystarczy? - popatrzył z uśmiechem. - Konformizm. Chciwość jest jednym z
siedmiu grzechów głównych, ale i z nim sobie poradzimy.
Wyraz jego twarzy sprawił, że byłam okropnie ciekawa, co czeka Ajsze Vidinli i jej
ciotowatego kochasia. No ale nie aż tak bardzo, żeby od razu o to pytać - im mniej
wiedziałam, tym lepiej.
- Dobrze - przytaknęłam posłusznie.
Znów pomilczeliśmy trochę, przy dużym wsparciu oniemiałych od początku Sulejmana
i Sabihy. Usiadłam normalnie, dziękując Bogu za tę klimatyzację, bo w przeciwnym razie nie
wytrzymałabym tu ani minuty.
- Gdzie pana wysadzić?
Chyba jasne, że oczekiwałam podwózki do domu. Więc nawet się trochę obraziłam, że
nie przyszło im to do głowy, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Może być pierwszy postój taksówek - powiedziałam.
Sulejmanowi nie trzeba było dwa razy tłumaczyć: zjechał z obwodnicy w stronę
Esenleru i za kierunek obrał dworzec.
- Jeśli można, to wolałabym jednak nie dworzec - dorzuciłam pospiesznie i trochę
nerwowo.
Pojechaliśmy więc dalej w stronę Davutpasy. Sulejman podjechał do pierwszej w
rzędzie taksówki stojącej przed pocztą i zatrzymał się. - Dziękuję za pomoc. I proszę o
wszystkim zapomnieć - powiedział Eronat i wyciągnął dłoń. - 1 jak najprędzej przestać się
tym zajmować - dodał mrożącym krew w żyłach tonem.
Wciąż trzymał moją dłoń i zaglądał mi głęboko w oczy. Nagle zrozumiałam, dlaczego
nigdy go nie lubiłam. Potrafił patrzeć tymi swoimi czarnymi robakami w wyjątkowo
obrzydliwy sposób. Po raz ostatni złożyłam kondolencje Sabisze, która mechanicznie
wyciągnęła rękę. Pocałowałam ją, a Surejja podał mi kapelusz. Wysiadając, rzuciłam
Sulejmanowi suche:  Do widzenia , chociaż wcale sobie na nie nie zasłużył. Ruszył bez
słowa.
I tak zostałam sama w eleganckiej kreacji, z ogromnym kapeluszem w dłoni w samym
środku dzielnicy przemysłowej przy Topkapi.
Rozdział 32
- Wskakuj prędko! - krzyknęła Zocha przez tylne okno.
Wsiadłam bez zastanowienia i ruszyliśmy.
- Tylko proszę, nie udawaj głupiej i nie wmawiaj mi, że wsiadłaś do nich przez
przypadek.
Samochód prowadził facet o zakazanej gębie, którą widziałam pierwszy raz w życiu.
Hasan siedział cicho na przednim fotelu, a Zocha gadała jak najęta.
- Posłuchaj mała, wszystko się pochrzaniło, że aż się w głowie nie mieści. Potrzebuję
ciÄ™...
- Przecież oddałam kasetę.
93
- Nie zaczynaj, robaczku, przed chwilą wysiadłaś od Sureji i nie wierzę, że całą drogę
bawiliście się w doktora. Muszę wiedzieć, co ci powiedział, zanim zdążysz zapomnieć.
Słówko po słóweczku, na gorąco, że tak powiem, bo inaczej moje osobiste wyjaśnienia nie
będą dość wiarygodne - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
- Mów do mnie pojedynczo i wolniej, jeśli łaska, bo trochę tego za dużo.
Z jej opowieści wynikało, że ośmiornica szantażystka ze swoimi mackami była
wszędzie. Zdążyła się przyssać do Zochy, może Ferruha, a nawet do wielkiej szychy Refika
Altyna. Również ja trafiłam na jej listę. Kon kurencją o równie silnych łapskach był Surejja
Eronat, który kiedyś romansował z ośmiornicą, próbując jednocześnie urwać jej łeb. To się
nazywała prawdziwa wojna nerwów. A teraz szanowny pan Eronat zażyczył sobie, żeby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl