[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Rozumiem teraz, dlaczego mnie tu przyprowadziłeś,
ale czemu ukrywasz je przed ludzmi?
Abdullah skinął na nią, by usiadła obok na kanapie.
- Czasami dobrze jest pamiętać o bezpieczeństwie
projektów i zamierzeń, zwłaszcza jeżeli wiążą się one
z ryzykiem i dużymi pieniędzmi. Pomyślałem, że podys
kutujemy o planach kampanii reklamowej tutaj, gdzie
143
nikt nie będzie nam przeszkadzał - dodał z uśmiechem na
ustach. - Pokażę ci parę dokumentów zawierających
szczegóły operacji w Grasse. - Wstał.
- Nie - wtrąciła się.
Szejk spojrzał na nią ze zdziwieniem. Joy poruszyła się
nerwowo. Pragnęła powiedzieć" mu, że rezygnuje z pracy
u niego, ale słowa uwięzły jej w gardle.
- To znaczy... Dlaczego nie porozmawiamy o rekla
mie po kolacji? - zapytała z wahaniem. - A może opo
wiesz mi o twoich innych przedsięwzięciach i planach.
Oczywiście, jeżeli nie masz nic przeciwko...
Abdullah z powrotem usiadł na kanapie.
- Przeciwnie, sprawia mi przyjemność, że chcesz do
wiedzieć się czegoś o mojej pracy.
Skupiła całą uwagę na nim, ale jej myśli błądziły gdzieś
indziej. Prędzej czy pózniej musi mu zakomunikować
o swym zamiarze. To przecież był prawdziwy powód, że
nie skorzystała z propozycji zobaczenia szczegółowych
dokumentów przedsięwzięcia perfumeryjnego. Nie ma
teraz prawa zapoznawać się z poufnymi papierami szejka.
Nie chciała wprowadzać go w błąd. Instynktownie czuła,
że najlepiej będzie poczekać na stosowny moment, niż
oznajmić mu tę decyzję nagle. Pragnęła rozstać się z nim
w zgodzie. Zapewne będzie to trudne i dlatego musi użyć
w rozmowie z nim wszystkich swoich zdolności.
Oparła się o miękkie poduszki kanapy. Abdullah opo
wiadał jej o sobie, a ona słuchała go nieuważnie i tylko
przytakiwała we właściwych pauzach. Wracała w my
ślach do dzisiejszego popołudnia na plaży. Przypominała
sobie ciągle, jak Bill zostawił ją, odchodząc z Brigitte pod
rękę. Mogła go już stracić. Jednocześnie uświadomiła so
bie, że bardzo go kocha i potrzebuje.
144
Nie miało to już znaczenia, czy Birke mylił się, podej
rzewając szejka, i czy jego oskarżenia wynikały z zazdro- ,
ści. Potrafiła to zrozumieć dzięki własnym doświadcze
niom z Brigitte. Zauważyła pożądanie w oczach Abdulla-
ha, gdy mówił do niej. Nie mogła odtąd wątpić, że jest on
zainteresowany czymś więcej niż tylko pracą z nią. Wy
prostował rękę i dotknął palcami jej ramienia. Możliwe że
przyprowadził ją do pokoju, w którym nikt nie będzie im
 przeszkadzał" nie tylko z powodu poufnych dokumen
tów. Taka ewentualność nadal istniała.
Szejk nie wyglądał na człowieka, który spróbuje po
siąść ją wbrew jej woli. Nieważne, poczuje się bezpiecz
niej, jeżeli on przestanie udawać lub w końcu zdradzi
swoje zamiary. Wytworzy się wtedy pomiędzy nimi na
pięcie i będzie mogła trzymać go na dystans. Może nie
którym kobietom nie przeszkadza stale obecna bariera
pomiędzy nimi a  nadskakującym" szefem. Joy wiedzia
ła, że nie zniosłaby takiej sytuacji. To dla niej zbyt stresu
jące.
Wszystkie jej myśli krążyły wokół Billa. Tęskniła za
nim całym sercem i duszą. Abdullah i jego  zbyt-wspa-
niała-by-być-prawdziwa" oferta pracy mogłaby znisz
czyć ich związek. Teraz musi walczyć o zaufanie ukocha
nego i przekonać go o swojej miłości.
Skinęła niedbale szejkowi głową, a on niewzruszony
dalej mówił:
- I tak zostałem  zawodowym" przedstawicielem mo
jej ojczyzny. Skupuję nowoczesne technologie i koncesje
w Ameryce i w krajach Europy zachodniej. Zbieram za
mówienia na różne towary.
- To bardzo ciekawe - zapewniła go.
145
- Co sądzisz o mojej inwestycji w plantację orzechów
w Brazylii?
Joy skoncentrowała się na jego pytaniu, ale wyraz twa
rzy musiał zdradzać, że myślami błądzi gdzie indziej.
- To świetny pomysł - popatrzyła na niego.
- Tak, i bardzo dochodowy. - Na jego ustach pojawił
się przebiegły uśmieszek. W jego głosie brzmiało nietajo-
ne uwielbienie dla pieniędzy. - Poszedłem dalej drogą su
kcesu. Kupiłem rancho i stadninę koni w Arizonie. Cu
downy stan. Pustynie przypominają mi moją ojczyznę.
- Ja także bardzo lubię tę część Stanów. - Pózniej,
w sprzyjającym momencie obmyśli wymówki, teraz le
piej słuchać szejka.
- Było jeszcze parę sukcesów w innych krajach, w In
donezji, Libanie, Anglii, Hiszpanii. - Uśmiechnął się sze
rzej. - A teraz Francja. Naturalnie, jeżeli poradzisz sobie
z reklamą moich perfum, zatudnię cię do innych kampanii.
Joy zmusiła się do uśmiechu. Próbowała zignorować
uczucie żalu, które pojawiło się na myśl, że odrzuca taką
szansę, ale nie zmieniła decyzji o rezygnacji z tej pracy.
Pewnie inne kampanie na całym świecie zmusiłyby ją do
zostawienia Billa w Paryżu... z Brigitte w roli pocieszy-
cielki w czasie jej nieobecności. Nie chciała tego.
- Wyglądasz dzisiaj bardzo ładnie - odezwał się Ab-
dullah. - Ten naszyjnik wygląda na twojej sukience
o wiele ładniej niż rano na koszulce, prawda?
Spojrzała na korale. Wzmianka o jej czarnej, eleganc
kiej sukience dała szansę pozbycia się kłopotliwego pre
zentu. Odpięła kosztowny dar i podała go szejkowi.
- Ten naszyjnik rzeczywiście jest wspaniały - powie
działa łagodnie - ale ja nie mogę go przyjąć.
Gniew przebiegł po jego twarzy.
146
- Więc chcesz mnie obrazić?
- Nie, cieszę się, że miałam zaszczyt cię spotkać, Ab-
dullahu. Nigdy nie chciałam cię obrazić - zebrała całą od
wagę, jaką dysponowała - ale byłoby nieuczciwością
z mojej strony przyjąć ten dar.
Szejk znowu spoglądał na nią pełnym podejrzliwości
wzrokiem, ale czekał, aż dokończy.
- Zrozum, nie mogę pracować dla ciebie.
Joy odetchnęła z ulgą. Wszystko zostało powiedziane.
Oczekiwała ze skupieniem na jego odpowiedz.
- Cóż... Chyba nie zgadnę, jakie są powody tej rezyg
nacji. Nie potrafię wyobrazić sobie, jak kobieta, która
chce rozwijać swoją karierę, może odrzucić taką szansę.
Nieważne, to twoja decyzja.
- Masz rację. Bardzo trudno było mi zrezygnować
z tej pracy i zawsze będę ci dozgonnie wdzięczna za tę
propozycję.
Nie potrzebowała kłamać, Abdullah nie pytał o powo
dy. Prawdopodobnie się domyślał, ale nie zamierzał być
niedyskretny. Wstał, podszedł do biurka i położył naszyj
nik na blacie. Potem wyjął z szuflady książeczkę czekową.
- Wynagrodzę cię za twoją pracę. Zgodziliśmy się
przecież na okres próbny. - Chciał zakończyć polubow
nie całą sprawę.
- Ależ ja nic nie zrobiłam! - zaprotestowała.
- Tu się mylisz. Wymyśliłaś nazwę dla moich perfum,
zaproponowałaś przyjęcie z konferencją prasową. Zasu
gerowałaś, że kampania reklamowa powinna wykorzy
stać kobiece wyobrażenia o romansie. To jest coś warte.
- Dobrze, w takim razie sam zadecyduj o sumie - zgo
dziła się bez zapału.
Szybko wypisał czek i wręczył jej przez biurko.
147 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl