[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zadziorny i zbyt pewny siebie człowiek zazwyczaj w głębi duszy ma
bardzo złe mniemanie o sobie, a pewność siebie to tylko maska, pod
którą ukrywa się zalękniony, mały chłopczyk.
 Zgoda, ale co te wszystkie teorie mają wspólnego z nami? 
dopytywał się Rick.  I w jaki sposób mają nam pomóc w pracy?
 Nauczycie się nowych sposobów rozwiązywania problemów i
bardziej efektywnych, a więc pozwalających szybciej uporać się z pracą,
metod działania.
 I nauczymy się tego wszystkiego, słuchając śpiewu ptaków? 
zakpił Rick.
 Nauczycie się tego wszystkiego, słuchając. Bo właśnie słuchanie
jest w dzisiejszych czasach jedną z najważniejszych umiejętności kadry
kierowniczej. Ty szczególnie powinieneś się zająć rozwijaniem w sobie
tej umiejętności.  Holly spojrzała na Ricka znacząco, po czym zwróciła
się do reszty grupy.  Koniec zajęć. Dziękuję. Za piętnaście minut
54
zaczyna się seminarium Byrona.
 Czy to, co mówiłaś o dzieciństwie, dotyczyło także ciebie? 
zapytał Rick, kiedy wszyscy sobie poszli,
 To, co mówiłam, dotyczyło wszystkich. Jeśli się dziecko ciągle
strofuje, to ono przez całą resztę życia słyszy taki wewnętrzny głos,
który wciąż mu powtarza: niczego nie umiesz, do niczego się nie
nadajesz, jesteś nikim. Wówczas nie można uwierzyć we własne
możliwości.
 Dobrze, że mnie nic takiego się nie przytrafiło.
 Ciekawe. Nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. Może wreszcie
zechciałbyś mi powiedzieć prawdę.
 Nie rozumiem, o co ci chodzi.  Rick się zaniepokoił. Czyżby
jakimś cudem odgadła, kim on jest i po co naprawdę tu przyjechał?
 Chodzi mi o to, że wciąż się chowasz za tą swoją maską
twardziela, za cynicznym uśmiechem i głupawymi uwagami.
 Każdy z nas ma jakieś mocne strony  bronił się Rick.  Moje
atuty to właśnie cyniczny uśmiech i głupawe uwagi.
 Każdy z nas ma też swoje słabości.  Holly uśmiechnęła się do
niego.  Chociaż ty byś pewnie wolał, żebym sobie pomyślała, że nie
masz żadnych słabości.
 Przed tobą nic się nie ukryje  kpił spokojny o swoje incognito
Rick.  Przyznaję, że mam słabość do blondynek o piwnych oczach.
 W takim razie zaraz pójdę nałożyć inne szkła kontaktowe 
odparowała Holly.  Mogą być niebieskie? Zawsze chciałam mieć
błękitne oczy.
 Zostaw swoje oczy w świętym spokoju  powiedział Rick.
 Nie lubię, kiedy ktoś mi rozkazuje  prychnęła Holly.
 Ani ja. Służyłem w marynarce wojennej i do końca życia mam
dość słuchania rozkazów. A ty jaki masz powód?
 Ojca, któremu się wydawało, że jest głównodowodzącym. Bogu
dzięki, że skończyłam już dwadzieścia jeden lat i nie może mnie chwycić
55
w swoje szpony. Wreszcie jestem bezpieczna. Naprawdę wolna.
 A może jesteś dla ojca trochę niesprawiedliwa? Przecież on cię, na
pewno bardzo kocha.  Rick z rozmysłem odwołał się do poczucia winy,
jakie każdy człowiek czuje wobec swych rodziców.  Może za tobą
tęskni?
 Jeśli nawet, to jego problem. Mnie to już nie obchodzi.  Nie
obeszłoby cię nawet, gdyby umarł?  zapytał zaskoczony tonem jej głosu
Rick.
 Tego nie powiedziałam. Oczywiście, że nie życzę mu zle. W końcu
jest moim ojcem. Ale nie pozwolę mu siebie zniszczyć.
 Daj spokój. Mówisz o nim jak o jakimś potworze.
 On nie jest potworem, tylko pająkiem. Oplata ludzi swoją siecią,
paraliżuje ich, wysysa z nich wszelką radość życia i spontaniczność, aż
w końcu stają się posłuszni jego rozkazom. %7łąda ślepego
posłuszeństwa. A ja nie jestem ani ślepa, ani posłuszna. To bardzo
dobrze, że się ze sobą nie spotykamy. Dla niego także.
 Skąd ty możesz o tym wiedzieć?
 Może ujmę to inaczej. Ja czuję się tym lepiej, im dalej od mojego
ojca się znajduję.
 A gdyby, na przykład, zachorował, to czy pojechałabyś do niego?
 zapytał Rick.
 Ciekawe, dlaczego tak nagle zacząłeś się interesować moim
ojcem.  Holly zaczęła coś podejrzewać.  Przecież nawet go nie znasz. A
może się mylę?
 Twojego ojca nie znam, ale ja też kiedyś miałem ojca. Mówię ci,
lepiej zawrzyj z nim pokój, zanim będzie na to za pózno.
 Pamiętam. Mówiłeś, że twój ojciec nie żyje.
 Mówiłem, że zapił się na śmierć. To jednak pewna różnica.
 Uważasz, że zrobił to celowo? Nie wiesz, że alkoholizm to
choroba?
 Oszczędz sobie kazań. Dość się ich nasłuchałem.
56
 Zupełnie zapomniałam. Jesteś przecież twardym facetem, którego
nikt niczego nauczyć nie może.
 No właśnie. Dokładnie taki jestem.
 Bzdura  obruszyła się Holly.  Wcale nie jesteś taki. Taki jest
tylko mój ojciec. Ja potrafię dostrzec różnicę. Oczywiście, jeśli się
bardzo postarasz, to staniesz się do niego podobny, ale wydaje mi się,
że ciebie można by jeszcze uratować..
 Co ci się najbardziej podoba w twoim rysunku?  zapytała Holly
Bobby'ego.
 Zielona krew  odrzekł chłopiec bez chwili namysłu.
 Rzeczywiście, rysunek jest bardzo kolorowy. Opowiedz mi o nim. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl