[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ny na policzku płynęła krew, która sączyła się
także z drugiej, na szczęście powierzchownej ra-
ny na dłoni.
Za matką, na dywanie w salonie, leżało kłębo-
wisko zasłon z całego mieszkania.
 Mamo...  wyszeptała Rachel z rozpaczą
w głosie.
 Och, Rachel!  zawołała matka.  Powiedz
mi, Rachel, co ja mam robić?
Rezydencja na wzgórzu 67
Ciemne oczy matki, zapadnięte i przestraszo-
ne, ale jednak te same, które Rachel widziała,
patrząc w lustro, prosiły o odpowiedz, której ona
nie potrafiła udzielić. Nałożony poprzedniego
dnia tuszdo rzęs rozpuścił się, zostawiając ciemne
ślady na wychudłych policzkach.
Rachel przeszła przez próg i ostrożnie wyjęła
z drżącej ręki matki zakrwawione nożyczki.
 Już dobrze, mamo. Jestem przy tobie. Już
dobrze.
ROZDZIAA SZÓSTY
Cztery godziny pózniej Rachel siedziała w głó-
wnej poczekalni oddziału psychiatrycznego szpi-
tala Portland General. Właściwie na nic już nie
czekała  może z wyjątkiem chwili, w której
znajdzie w sobie dość energii, by podnieść się
z krzesła i opuścić szpital.
Wykonała już wszystko, co miała do zrobienia
tego dnia. Może teraz wrócić do domu, napełnić
wannę ciepłą wodą, dodać do niej aromatyczne
sole kÄ…pielowe...
Podwójne drzwi prowadzące do głównego holu
otworzyły się i pojawiła się w nich Jenna Cooper,
która była w czwartym miesiącu ciąży. Rozejrzała
się po poczekalni z miną wyrażającą dezaprobatę.
Mimo zmęczenia Rachel się wyprostowała.
 Jenna...
Jenna dostrzegła przyjaciółkę i uśmiechnęła
się. Potem obie się uściskały.
Rezydencja na wzgórzu 69
 Dowiedziałam się, że tu jesteś  wyszeptała
Jenna do ucha Rachel.
Odsunęły się od siebie. Jenna trzymała Rachel
za ramiona, patrzÄ…c jej prosto w oczy.
 Jak sobie z tym radzisz?
 Już mi lepiej.
 A mama?
 Zostanie tu na jakiś czas, dopóki kryzys nie
minie.
 To coś poważnego?
 Raczej tak. Wszystko wróci do normy, kiedy
dostanie odpowiednie leki. Masz dyżur?
Jenna skinęła głową.
 Mogę ci jakoś pomóc? Co mogę dla ciebie
zrobić?
 Nic, dziękuję. Naprawdę niczego nie potrze-
buję. Ale dziękuję, że do mnie zajrzałaś...
 WyglÄ…dasz na przybitÄ….
 Tak. Jestem wyczerpana.
 Ktośpowinien odwiezć cię do domu. Mogła-
bym...
 Nie trzeba, jestem samochodem. PoradzÄ™ so-
bie. Będę jechać bardzo powoli.
 JesteÅ› pewna?
Rachel zdecydowanie przytaknęła, a potem
przypomniała sobie o poniedziałku.
 Zaczekaj, jest jedna rzecz.
 Jaka?
 Lunch. W najbliższy poniedziałek o pierwszej,
70 Christine Rimmer
tam gdzie zawsze. Ty, ja i Lily. Jake zajmie siÄ™
Samanthą, więc będzie jak za dawnych czasów.
Jenna opuściła ręce.
 Sama nie wiem. Powinnaś zobaczyć mój
plan dnia...
Czasami Rachel zastanawiała się, czy Jenna nie
wykazuje przypadkiem zbyt wiele rezerwy, czy
aby na pewno wybaczyła jej całą historię z Mi-
chaelem Carsonem...
Poklepała przyjaciółkę po ramieniu.
 Nie będę nalegać. Ale gdybyś zechciała...
 Spróbuję...
Gdy otwierała drzwi do swojego mieszkania,
słyszała dzwonek telefonu. W słuchawce rozległ
się głos Lily.
 Nareszcie! Dzwoniłam do ciebie na komór-
kę, ale włączała się poczta głosowa.
 Przepraszam. Byłam w szpitalu.
 Jenna do mnie zadzwoniła i powiedziała mi
o twojej mamie. Mówiła, że... wszystko jest pod
kontrolÄ….
 Można tak powiedzieć. Nic jej nie będzie. Aż
do następnego razu.
 Posłuchaj, Jake jest w domu.  Jako strażak,
Jake pracował całą dobę, po czym otrzymywał
kilka dni wolnego.  Mogę zostawić z nim Saman-
thę i wpaść do ciebie.
 Nie, dziękuję. Chciałabym jedynie zanurzyć
Rezydencja na wzgórzu 71
się w ciepłej wodzie na jakiś... rok.  Rachel dob-
rze wiedziała, jakie będzie następne pytanie jej
przyjaciółki.
 Powiesz mi... jak było wczoraj?
Biorąc pod uwagę fakt, że jej matka została
właśnie tymczasowo hospitalizowana, magia
ostatniej nocy wydawała się tak odległa i nie-
rzeczywista...
 Rachel?
 Przepraszam. Wczoraj było cudownie. On...
naprawdÄ™ mi siÄ™ podoba.
 Aha.
Rachel wiedziała, że przyjaciółka na tym nie
skończy.
 Kiedy mówisz ,,aha  w taki sposób, to
wiem, że masz mi coś do powiedzenia.
 Cóż, opowiadałam Jake owi, że poznałaś
faceta, który nazywa się Bryce Armstrong. Oboje
byliśmy pewni, że skądś znamy to nazwisko.
A potem Jake przypomniał sobie, że niejaki Bryce
Armstrong pojawił się na ostatnim przyjęciu
charytatywnym w Logan Burn Center i ofiarował
olbrzymi czek w imieniu Armstrong Industries.
Jak myślisz, to jest ten sam facet?
 To jest prezes tej firmy.
 Aha.
 Lily, powiedz wreszcie, co tam w sobie du-
sisz. Muszę się wykąpać.
 Wiesz, że to jest jeden z tych Armstrongów?
72 Christine Rimmer
 Domyśliłam się.
 Oni są bardzo bogaci. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl