[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A wiesz co ja ci powiem?
 Co każe starosta&
 Figla spłatamy Wackowi. Asindziej wiesz, że panna Konstancja za niego nie szła, boś się ty
w niej kochał. Suponuję tedy, że teraz, gdyś ty sobie dubeltową znalazł, ona już wyjdzie za
Wacka i poczciwy Wacek będzie szczęśliwy. Prośże go ty na wesele nie mówiąc na co i
dlaczego& Podwoi niespodzianka radość!
Figiel pana starosty nadchodzącej pani zdał się niedobrym, ona i dla swej Kostusi, i dla Wacka
chciałaby była jak najprędszego rozwiązania, starosta się uparł. Była tedy lukta125 długa, a że
stary pan przy swych fantazjach stał i Wickowi za to rok dzierżawy chciał darować  trzeba
było słuchać. Miał to w charakterze swym starosta, że i w procesach, i w innych życia
przygodach, figle i niespodzianki lubił. Nie oszczędzał ich i żonie  choć czasem więcej strachu
niż przyjemności przynosiły. Uparty był stary. Cieszyło go to zawczasu. Zaraz chciał nawet słać
do proboszcza, aby z sekretu nie wydawał, i zabiegał tak, że się po jego woli stać musiało.
Wicka obdarzonego nazajutrz odprawił do domu. Gdy z Muchomorów powrócił Wacek,
dowiedział się o bytności brata i przyszedł dopytywać, co go sprowadziło. Starosta minę zrobił
smutnÄ….
 %7łal mi go nieboraka  rzekł  niech to będzie między nami, ale tego roku noga mu się
pośliznęła i na dzierżawie stracił tak, że przyjechał się od tenuty wypraszać. Co było robić?
Musiałem mu defalkować126.
 Ale czyż może być!  zawołał Wacek.  Urodzaje były śliczne.
 Zachciałeś  grad powytłukał. Dużo w kopach porosło. On, co zawsze bywało, na samej
pszenicy tyle zarabiał i kopy nie miał suchej. Bydło mu na języki się pochorowało, owce
zamotyliczone& Formalna klęska.
Zgryzł się Wacek mocno.
 Niech to będzie między nami, prosił mnie o sekret.
Trochę mając zapasu, chciał heroicznie bratu nim służyć Wacek, a że go był ulokował u
starosty, odezwał się z tym, a Zniehota go zburczał.
 Dajże pokój  da on sobie rady. Nie masz się co z zapasów odzierać  ja mu już pomogę.
Niespokojny był Wacek, lecz że od brata wiadomości żadnej nie miał, a  przycichło
stamtąd, czekał, czy się nie odezwie.
W parę miesięcy potem, jakoś już jesienią pózną, odebrał list od Wicka. Pismo było jakoś
niezrozumiałe, a tak się zdawało niedorzeczne, że z nim do starosty przyszedł.
 Co to tam za papier trzymasz?  spytał Zniehota.  List od mojego brata. Zebrał się
nareszcie napisać, ale mu się czy w głowie pomieszało, czy co takiego?
 Cóż on tam pisze?  starosta spojrzał z miną bardzo nasępioną, a wiedział dobrze, co stało
w liście.
Wacek, ciągle ramionami zżymając i cudując się, począł czytać. W istocie, list był dziwaczny.
Wicek zaklinał brata, aby dla bardzo ważnego interesu znajdował się w Horodle na dzień i
godzinę naznaczoną. Tak to było enigmatycznie ułożone, iż nie wiedzieć czego się domyśleć, ale
pojedynku najprędzej. Starosta, który list kazał sobie podać i sam go odczytał, był też tego
zdania, że pewnie szło o wyzwanie na rękę.
 Otóż biedy napytał  rzekł  a nigdym się tego po nim nie spodziewał. Prawda, że żywy
jest, ale ludziom nigdy nie daje powodu do zaczepki, skąd mu to przyszło? Hm  osobliwa
rzecz. Ano  krew nie woda  i to po ludziach chodzi.
, Wacek chciał się wybrać wcześniej, starosta go nie puścił. Gdy do odjazdu przyszło, zawołał
go do siebie i uczynił mu tę uwagę, że choćby o wybitą szło, należało garderobę wziąć najlepszą,
bo potem zgoda i festyn nastąpić może, a gdyby i pogrzeb nawet, na który się ubrać pięknie
należy.
125 Lukta (z Å‚ac.)  walka.
126  Defalkować (z łac.)  opuszczać, obniżać czynsz.
Z niezmiernym niepokojem w duszy wyjechał Wacek. Starościnie go żal było, podszepnęłaby
mu pewnie całą prawdę, ale męża się lękała, nie darowałby jej tej zdrady. Stało się tak, iż na
dzień naznaczony, a nawet i godzinę, stawił się Wacek. Zajechał do karczmy, której gospodarza
mu brat wypisał. Tu przyjęto go i wyprowadzono do stancji, ale %7łyd filut, namówiony, nie
powiedział, o co chodziło, zapewnił tylko, iż pan Paczura wkrótce nadjedzie z przyjaciółmi, i
radził się ubrać.
Wszystko to tak było ciemne i niezrozumiałe, iż Wacka niecierpliwić zaczynało. Napadł na
%7łyda, aby mu powiedział coś więcej, ten uciekł, ręcząc, że o niczym nie wie.
Już było około południa, gdy Wacek, ubrawszy się jak od święta, z czapką na bakier, wyszedł
przed karczmę. Zły był i zżymał się. Nie lubił sekretów  miało to minę, że sobie z niego
zażartować chciano  nie lubiał też żartów.
Wtem groblą poczęły się ukazywać jadące powozy. Jeden, dwa, cztery, sześć, konie w
kokardach, woznice z bukietami przy kapeluszach& Zdumiał się. Wszystko to wprost potoczyło
się przed kościół. Nie myśląc już wiele, czapki poprawiwszy, poszedł i Wacek. Zaledwie miał
czas do parkanu się zbliżyć, gdy ujrzał brata wystrojonego z bukietem& po prawej stronie!
Tuż w powozie drugim panna jechała w bieli, w wianku, z czarnymi oczyma& a, ale nie
panna Konstancja. On nie znalazł w niej do tamtej żadnego podobieństwa.
Zaczęło mu się dopiero w głowie robić jaśniej. Brat się żenił! A więc i on nareszcie
rozwiązany był, a panna Konstancja już mu swej ręki odmówić nie mogła.
Zapomniawszy o wszystkim, rzucił się brata ściskać. Azy mu z oczu płynęły. Byłby ściskał
znajomych i nieznanych, tak mu się serce otworzyło szeroko, tak mu w piersi zrobiło się ciepło,
taką radością zapłonęło w nim, od stóp do głów.
Więc powitania, radości wielkie i śmiechy  zaprowadził go Wicek do swej bogdanki i
przedstawił, Zuzia zza łez dziewiczych spojrzała nań& Trzeba było iść do kościoła, bo już w nim
organista marsza grał, aż się rozlegało. O, dziwny zbieg wspomnień& Marsz to był, którego
niegdyś grywał Matłachiewicz na organach w Borusławicach, a chłopcy nieraz, w niedostatku
innej siły lub przez swawolę, kalikowali do niego. Obu im na myśl wnet przyszły pierwsze owe
lata& i Matłachiewicza nauka, i dzwony, pod którymi się wysypiał Bartoch, i poczciwy Mamert,
i stara Magdalena. Jakież było zdziwienie Wacka, gdy z innymi wchodząc do drewnianego
kościółka, w drzwiach zakrystii ujrzał księdza Paczurę, który czekał z agendką w ręku na
państwa młodych.
Wszystko się odbyło jak najuroczyściej, a Wacek łzy miał na oczach  ślub ten był niejako
własnym jego, od tak bardzo dawna upragnionym. Gdyby był mógł, uściskawszy brata, puściłby
się natychmiast do Muchomorów, aby pannie Konstancji oswobodzenie zwiastować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl