[ Pobierz całość w formacie PDF ]

którego zraniła Nakita, i kiwnęłam głową.
 Wiem, że tak. Wszyscy zajmą się mną, a ty z łatwością wślizniesz się do szpitala.
Nikt się nie zorientuje.  Tak długo, jak zdołam utrzymać rytm mojego nieistniejącego
serca.  W końcu mój stan się ustabilizuje i mnie zostawią. Ale to może zabrać im godziny.
Chyba że...
 Ze co?  Shoe patrzył na mnie pytająco.
 Och, chyba że będę udawała martwą. Wtedy przewiozą mnie do kostnicy.
 Akurat ci siÄ™ to uda  prychnÄ…Å‚.
Chwyciłam go za rękę i przycisnęłam ją do swojego nadgarstka.
 Mówiłam ci już, że jestem martwa. Widzisz? Nie ma pulsu. To znaczy nie ma go,
jeśli się o niego nie postaram.
Moje serce uderzyło raz, kiedy przycisnęłam palec Shoe do nadgarstka, a potem
umilkło. Irytacja na twarzy Shoe ustąpiła miejsca zdumieniu, a potem strachowi. Odsunął się
ode mnie szybko z taką miną, jakby miał zaraz zwymiotować.
 To jakaÅ› sztuczka, czy coÅ› w tym rodzaju, tak?
I znowu siedzę w cudzej furgonetce, usiłując przekonać kogoś, że jestem martwa,
pomyślałam. Zaczynało to przypominać refren jakiejś kiepskiej piosenki. Moja śmierć
wszystko komplikowała.
 Dobrze  westchnęłam.  Nie musisz w to wierzyć. Po prostu na kilka godzin
przyjmij, że tak jest. Masz płytę?
Shoe dotknął kieszeni i kiwnął głową.
 Będą chcieli wiedzieć, kim jestem.  Wyjęłam portfel z kieszeni i włożyłam go do
schowka na rękawiczki, odsuwając na bok stertę kompaktów. Obok umieściłam telefon
komórkowy, ale zaraz się zawahałam. Tylko on łączył mnie z tatą. yle się czułam,
zostawiajÄ…c go tutaj.
 Bardzo bym nie chciała, żeby mój tata odebrał telefon i dowiedział się, że leżę w
kostnicy pól stanu dalej  dodałam.  Możesz im powiedzieć, że mam na imię Wendy? 
Wendy na pewno nie będzie mieć nic przeciw temu. Uzna, że to szalenie zabawne.  Poznałeś
mnie w centrum handlowym i szliśmy do kina, a ja nagle upadłam.
Shoe nie wyglądał najlepiej. Prawdę mówiąc, w tym przyćmionym świetle, wydawał
siÄ™ niemal zielony.
 Sam nie wiem...  zaczÄ…Å‚.
 Och, na litość boską!  wybuchnęłam, bo wiedziałam, że czas ucieka.  Możesz
zostać oskarżony o śmierć trzech osób, a boisz się okłamać recepcjonistkę? Zawieziesz mnie
tam, a kiedy ci powiedzą, że umarłam, zapytasz, czy możesz skorzystać z toalety, bo zaraz
zwymiotujesz. Potem spotkasz się ze mną przy windach na najniższym poziomie. Masz kartę
do drzwi.
Shoe dotknął kieszeni, w której znajdowała się karta identyfikacyjna mamy Ace'a i ze
zbolałą miną kiwnął głową.
 Może zrobisz to sama?  spytał, wyciągając płytę. Wzdrygnęłam się na widok
czarnego skrzydła ociekającego ciemnością.
 Ja?  odparłam.  Nie mam pojęcia o komputerach. Ty musisz tego dokonać.
Niechętnie wsunął płytę z powrotem do kieszeni.
 A co potem?  dopytywał.  Jesteś martwa. Przywożę cię. Policja...  urwał. 
Mówiłaś, że Barnaba umie zmieniać wspomnienia.
Kiwnęłam głową. Shoe z zakłopotaniem oblizał wargi.
 Nie zmieniajcie moich, dobrze?  poprosił.  Chciałbym to zapamiętać.
 Dobrze  zgodziłam się szybko, bo chciałam mieć już to wszystko za sobą. Nie
miałam pojęcia, ile czasu będą trzymali mnie na górze, zanim wyślą moje ciało do kostnicy. 
Kiedy już zrobimy swoje, zawsze będę mogła zejść ze stołu. Pomyślą, że zawiodła aparatura,
albo że zdarzył się cud.
 Mówię poważnie  powtórzył Shoe głośniej. Spojrzałam na niego.  Nie zmieniajcie
moich wspomnień. Jeśli mi je odbierzecie... po co to wszystko?
Moje serce uderzyło mocniej i znowu stanęło.
 Dobrze  przytaknęłam, ale tym razem z przekonaniem. Shoe rzucił mi przeciągłe
spojrzenie i wrzucił bieg.
 Lepiej, żeby nam się udało  mruknął.
 Uda się  powiedziałam, ale sama byłam wystraszona. Musiałam uważać, by serce
nie zaczęło mi bić, co zdarzało się często, kiedy byłam zdenerwowana. Nie mogłam się
uśmiechnąć i wszystko zepsuć. Jeśli wsadzą mnie do szuflady w chłodni, będę musiała
zaczekać, aż znajdzie mnie Shoe. Ale nie miałam wyboru. Jeśli do szóstej nie pozbędziemy
się wirusa, zginą ludzie. I będzie to moja wina.
Trochę niespokojna, oparłam się o drzwiczki i skupiłam na słuchaniu mojego serca.
Powoli zaczęło się uspokajać i po chwili zupełnie znieruchomiało. Dokumenty  schowane.
Puls  zatrzymany. Został jeszcze amulet, pomyślałam. Bałam się, że kto może mi go
zabrać.
 Czekaj!  zawołałam i furgonetka zatrzymała się gwałtownie.  Muszę jeszcze ukryć
mój amulet  szepnęłam.
Shoe pytająco uniósł brwi, a ja skoncentrowałam się na amulecie, zadowolona, że
kiedyś nad tym pracowałam. Zacisnęłam dłoń na kamieniu i myślałam o tym, jaki jest ciężki,
gładki i ciepły. I o jego kolorze, fiolecie tak ciemnym, że wydawał się niemal czarny.
Patrzyłam na niego oczami wyobrazni, widziałam, jak styka się z boskim wymiarem,
jak chroni mnie przed tym, czego mogłabym nie wytrzymać. Współgrał z brzmieniem mojej
duszy i całego wszechświata. Miałam wrażenie, że żyje. I wiedziałam, że jeśli przesunę jego
środek ciężkości... o, właśnie tak... światło zagnie się wokół niego.
Ogarnęło mnie uczucie ciepła. Wiedziałam już, że mi się udało. Otworzyłam oczy i
wypuściłam kamień z ręki. Opadł głucho na moją pierś i zaraz potem zniknął. Kurczę,
uwielbiam, kiedy coÅ› mi wychodzi.
 O Boże... stał się niewidzialny  wyszeptał Shoe.  Cholera. Ty naprawdę nie żyjesz
 dodał z twarzą bladą jak ściana.
Uśmiechnęłam się, żeby dodać mu otuchy.
 No, teraz wreszcie wyglÄ…dasz jak ktoÅ›, kto ma trupa w samochodzie. Jedziemy. Shoe
wziął głęboki oddech i skręcił pod wjazd do szpitala. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl