[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaszkliły się jej od łez. - Pragnęłam tego dziecka. Marzyłam o małej
słodkiej kruszynce, którą mogłabym kochać. To był chłopiec. -
Wciągnęła gwałtownie powietrze.
- Gdybym poroniła w pierwszych miesiącach, nie znałabym płci,
a tak... To był piękny chłopiec...
- Zmarszczyła brwi, jakby usiłowała zrozumieć, dlaczego
spotkało ją takie nieszczęście. - Zmarł uduszony pępowiną, bo jego
matka nie wiedziała, co ma zrobić.
Uniósłszy rękę, Doug delikatnie pogładził ją po policzku. Mimo
że siedziała przy ogniu, dygotała z zimna.
- Boże, Sasha. Nie możesz się winić. Na pewno lekarze...
Odsunąwszy się, wbiła wzrok w płomienie.
108
RS
- Nie było lekarzy. Rozwiązanie miało nastąpić dopiero za
dziesięć tygodni. Mój synek urodził się taki słaby i maleńki... Miałam
dziewiętnaście lat. Byłam sama w domu, przerażona...
- A twój mąż...
- Zwiętował z kumplami. Zbiory były w tamtym roku wyjątkowo
obfite. - Prychnęła pogardliwie. - Przez całą ciążę pomagałam mu w
polu, a kiedy potrzebowałam jego pomocy, nie było go. Nigdy nie
mogłam na niego liczyć.
- A rodzice...?
- Było za pózno - oznajmiła ponuro. - Kiedy doczołgałam się do
telefonu, było już za pózno.
- Jej głos przeszedł w ledwo słyszalny szept.
- Próbowałam ratować mojego synka, ale nie umiałam.
Zanim zdołała zaprotestować, otoczył ją ramionami.
- Sasho, to nie była twoja wina. Takie rzeczy się czasem
zdarzajÄ….
Potrząsnęła gwałtownie głową.
- Nie tam, skąd ja pochodzę. Tam kobieta zachodzi w ciążę,
rodzi dziecko, wstaje, otrzepuje ręce i prawie natychmiast wraca do
pracy. Pod tym względem również zawiodłam rodziców.
- To już ich problem - oznajmił Doug, wściekły na ludzką
znieczulicę. Sasha zasługiwała na miłość, a nie potępienie. - Dobrze,
że stamtąd wyjechałaś.
Przygryzła wargi. Usiłowała zapanować nad emocjami, lecz nie
dała rady.
109
RS
- Tak, ale teraz matka jest chora i nie wiem, co mam robić! -
Zaniosła się płaczem.
Zatoczyli koło i wrócili do punktu wyjścia.
Sasha nie była w stanie niczego dłużej w sobie utrzymać, ani łez,
ani tajemnic.
- Dzwoniła moja siostra - dodała po chwili. - Mama ma
nowotwór. Będzie operowana w poniedziałek.
- Chcesz do niej jechać?
- Tak! Nie! Nie mogÄ™!
- Dlaczego? - spytał tym samym łagodnym tonem.
- Bo nie mogę! -Zacisnęła ręce na oplatających ją ramionach. -
Zbyt wiele jest między nami złych emocji, bólu, złości, krzywd. Poza
tym dawno nie byłam w domu. Nie chcę po latach zobaczyć matki
schorowanej, wycieńczonej chorobą.
- Kochasz jÄ…...
- Oczywiście! To moja matka. - Załkała cicho. - Boże, jak to
strasznie boli...
- Wiem, wiem - szeptał, kołysząc ją w ramionach. - Ale
wszystko będzie dobrze.
- A jak nie? A jeśli umrze?
- Co powiedziała siostra? Czy lekarze uprzedzali, że...
- Nie. - Przetarła policzek wierzchem dłoni. -Nic takiego nie
mówili.
- No widzisz? Niepotrzebnie siÄ™ zamartwiasz.
- Ale to nie rozwiązuje sprawy. Kiedyś mama umrze. Jeśli nie
mama, to ojciec. Jeśli nie dziś, to jutro, za tydzień, za rok lub za pięć
110
RS
lat. - Westchnęła ciężko. - Całymi latami starałam się o tym nie
myśleć. Ale to jest chowanie głowy w piasek. Nie wiem, czy mam
dość siły, żeby spotkać się z rodzicami, stawić im czoło.
- Masz. Zobacz, jak daleko zaszłaś i co osiągnęłaś, a przecież
zaczynałaś od zera. Miliony kobiet ci zazdroszczą.
- Bo nie znają całej prawdy.
- Nigdy nie jest tak, żeby było idealnie, żebyśmy mieli wszystko,
na czym nam zależy - powiedział cicho. Jego ciepły oddech łaskotał ją
w szyję. - %7łycie to sztuka kompromisu, czasem trzeba wybierać.
- Nie chcę wybierać! - sprzeciwiła się. - Chcę mieć wszystko:
spokój, szczęście, miłość, sukcesy, szacunek.
- Mówisz o idealnym życiu. Ale ono nie istnieje, to znaczy
istnieje tylko na kartach powieści... Hej, dokąd pędzisz? - zawołał
zdziwiony, kiedy oswobodziła się z jego ramion. - Sasha!
Odnalazł ją w kuchni. Siedziała skulona na krześle przy oknie.
Ukląkł obok.
- Sasha, nie krytykuję cię. Rozumiem twoje pragnienia. Ja też
marzę o idealnym życiu. Po prostu nie można rozpaczać ani się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl