[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Naprawd ? To dlaczego jeszcze tu jeste ?
Usiad a na taborecie i zacz a je , zwracaj c baczn uwag na to, by nie patrze w
jego kierunku.
- Kelly, czemu nie chcesz powiedzie mi, co le robi ? Dlaczego tak si zachowujesz?
Czemu zabarykadowa si wczoraj w swojej sypialni i nie odpowiedzia , gdy puka em do
drzwi?
- Po am si , kiedy rozmawia przez telefon. Nie s ysza am twojego pukania.
Spa am.
- Kelly, przez telefon rozmawia em raptem trzy minuty. Nie mog przez ten czas
zamkn drzwi, po si i zasn .
- Zawsze zasypiam w chwili, gdy k ad g ow na poduszce - sk ama a. - Zreszt
post pi am cholernie rozwa nie zamykaj c drzwi, skoro podst pnie chcia si do mnie do-
sta .
- Nie robi em nic podst pnie - zapewnia j . - Podszed em do twoich drzwi, kiedy nie
zasta em ci w pokoju.
Chcia em powiedzie dobranoc i...
- No to dlaczego tego nie powiedzia , zamiast wali w drzwi i wrzeszcze przez
dwadzie cia minut?
- A! - Oczy mu zab ys y. - Wi c jednak s ysza mnie? Powiedzia , e by
pogr ona w g bokim nie i nie wiedzia nic o moim pukaniu.
- Musia abym le chyba w grobie, eby nie s ysze tego rabanu - odpar a.
- Wi c dlaczego przynajmniej si nie odezwa ? Móg bym zrozumie to zamykanie
drzwi. Je eli si mnie boisz, ale...
- Ja si ciebie nie boj ! - zaprzeczy a gorliwie. - Mam ci po prostu dosy ! W nie
dlatego nie otworzy am ci. Bo by am zm czona odpieraniem twoich... twoich nie chcianych
zalotów. I dlatego te si nie odzywa am. Mia am po dziurki w nosie rozmów z tob .
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Brandt popatrzy na ni przeci gle.
- Moich zalotów nie mo na chyba nazwa nie chcianymi.
- Pewna jestem, e taka egoistyczna, egomaniakalna, niezaspokojona i nienasycona
kreatura jak ty, mog aby w to uwierzy .
- Do licha, jeste lepsza ni s ownik synonimów! Je eli sposób twojego pisania
przypomina cho po cz ci twoj mow , twój redaktor naczelny zu ywa na poprawki co
najmniej tuzin d ugopisów.
- Mój naczelny jest zadowolony z mojego pisania. - Kelly spokojnie zjad a nast pn
p atków, wpatruj c si w talerz.
Brandt obserwowa j , krzywi c usta w grymasie niezadowolenia. Nie móg jej
rozgry . Odrzuci a go bardzo skutecznie zesz ej nocy, zamykaj c drzwi. Ale dlaczego?
Powstrzyma si od zgarni cia od ty u kosmyka kasztanowych w osów, który opad jej
na oczy. Doskonale pami ta , jak trzyma te mi kkie, jedwabiste w osy, kiedy podtrzymywa
jej g ow i ca owa j . Wspomnieniu towarzyszy o nieprzyjemne uczucie. Wczoraj bardzo jej
pragn .
Wci na ni patrzy . Mia a lekko pochylon g ow , w osy ca kiem spad y i zakry y
jej twarz - jakby kurtyn . Ods oni y natomiast jej szyj . Bardzo chcia poca owa to pon tne
miejsce. Pod zielono - niebiesk bluzk , któr nosi a do niebieskich spodni rysowa y si jej
piersi. Znów powróci y wspomnienia wczorajszego wieczoru. Pami ta , jak patrzy na nie, jak
je ca owa i pie ci . I jak poj kiwa a z zadowolenia w jego ramionach.
Przekl w duchu. Pragn jej w tej chwili tak samo jak wczoraj. A ona, z powodów o
których nie mia poj cia, zadecydowa a, e jest tak poci gaj cy, jak wirus grypy i traktowa a
go odpowiednio do tego za enia.
- Kelly - zacz , ale by a ju na nogach, wylewaj c resztk p atków do zlewu.
- Musz ju i - spojrza a znacz co na zegarek - o dziesi tej mam wa ne spotkanie.
Poszed za ni do pokoju sto owego. Dlaczego by a tak wrogo do niego nastawiona?
Wczoraj wieczorem ufa a mu. Czu si jej bliski i wiedzia , e z ni by o to samo.
Co mu za wita o. Ubieg ej nocy przekroczy pewn granic jej komfortu
psychicznego i zareagowa a na to, odpychaj c go. Móg jej na to pozwoli , mo e nawet
powinien. Mia a skomplikowane wn trze. Jedno, co by o pewne, to to, e zagmatwa jego
proste, znormalizowane ycie.
Przyci ga a jego uwag , pobudza a wyobra ni i wzbudza a jego zainteresowanie, co
nie uda o si dotychczas adnej kobiecie oprócz Michele.
apa j za r i przyci gn do siebie.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
- Zaryzykuj nawet pos dzenie mnie o brutalno , ale nie wyjdziesz st d, dopóki nie
wyja nimy sobie tego nieporozumienia.
- Nie zauwa am adnego nieporozumienia! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl