[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podszedł do czerwonego dżipa z nalepką na tylnym zderzaku przedstawiającą flagę konfederatów
oraz rejestracją z literami BUB-AH rzucającą się w oczy na kilometr. Kierowca opuścił przednią
szybÄ™.
 Mam rozumieć, że nazywa się pan Bubah?  zapytał Budget.
 Nie, Bubba  odparł ten szorstko.
 Poproszę o prawo jazdy i dowód rejestracyjny.  Budget zrobił się ostry, chociaż tylko
dlatego, że ten facet zaczął.
Bubba wyciągnął plastikowy portfel z tylnej kieszeni spodni. Otworzył go, szeleszcząc
zapięciem na rzep i wyjął prawo jazdy. W poszukiwaniu dowodu rejestracyjnego pochylił się w
stronę schowka, a potem wręczył dokumenty policjantowi, który bacznie oglądał je przez kilka
długich minut.
 Panie Fluck, czy wie pan, za co pana zatrzymałem?
 Pewnie za naklejkę na zderzaku  odrzekł Bubba. Budget zrobił kilka kroków do tyłu i
spojrzał na tylny zderzak, jakby dopiero teraz zauważył nalepkę z flagą konfederatów.
 Ho, ho  powiedział, odsuwając widziane w myślach obrazy spiczastych kapturów i
płonących krzyży.  Nadal chce pan wygrać tę wojnę i zagonić czarnych do zbierania bawełny?
 Krzyż Południa nie ma z tym nic wspólnego  odparł oburzony Bubba.
 Co takiego?
 Krzyż Południa.
Budget zacisnął zęby. Jeszcze nie tak dawno chodził do publicznego liceum i widział, jak
stopniowo pustoszeją ławki, bo czarnoskórzy chłopcy trafiają za kratki lub tracą życie na ulicy.
Mówili na niego: czarnuch, małpa, asfalt, Bambo albo Wuj Tom. Wychowywał się w dzielnicy
dla kolorowych. Nawet teraz niektórzy ludzie wzywający policję chcą, aby wchodził do ich domu
tylnymi drzwiami.
 Chyba pan wie, że to sztandar konfederatów  wyjaśniał biały prostak.  Właściwie był to
sztandar bojowy w przeciwieństwie do takich jak Stars and Bars, Stainless Banner, Naval Jack,
czy Pennant.
Budget nie miał pojęcia o rozmaitości sztandarów konfederackich, które z różnych powodów
pojawiały się w kolejnych okresach wojny. Wiedział tylko, że nienawidzi takich naklejek,
tatuaży, podkoszulków i ręczników wszechobecnych na Południu. Do wściekłości doprowadzał
go widok flag konfederackich powiewajÄ…cych na werandach i grobach.
 Wszystko to sprowadza się do rasizmu, panie Fluck  zauważył oschłym tonem.
 Wszystko to sprowadza siÄ™ do praw stanowych.
 Bzdura.
 Może pan policzyć gwiazdki. Jedna na każdy stan Konfederacji plus Kentucky i Missouri.
Jedenaście  oznajmił Bubba.  Na Krzyżu Południa nie ma nic o niewolnikach. Niech pan sam
zobaczy.
 Południe chciało się odłączyć, żeby utrzymać niewolnictwo.
 To tylko jeden z wielu powodów.
 A więc pan przyznaje, że tak było.
 Niczego nie przyznaję  zaprzeczył Bubba.
 Aamie pan przepisy podczas jazdy  oznajmił Budget. Chętnie wywlókłby tego kmiota z
samochodu i sprawił mu lanie.
 Nieprawda.
 Owszem, prawda.
 Nie.
 Jechałem tuż za panem i widziałem.
 Ten gówniarz w explorerze chciał mi zajechać drogę  powiedział Bubba.
 Włączył prawy kierunkowskaz.
 I co z tego?
 Czy pan pił dzisiaj alkohol?  zapytał Budget.
 Jeszcze nie.
 Czy zażywa pan jakieś leki?
 Nie w tej chwili.
 Ale czasami pan zażywa?  Budget dopytywał się, bo wiedział, że pewne narkotyki i
trucizny, na przykład marihuana i arszenik utrzymują się we krwi przez dłuższy czas.
 Nic, co by mogło pana zainteresować.
 Ja to oceniÄ™, panie Fluck.
Zbliżył się do otwartego okna w nadziei, że poczuje zapach alkoholu. Nie poczuł.
Bubba wyjął papierosa. Palił akurat merity, bo wraz z marlboro i virginia slims produkowane
były w zakładach Philip Morris. A Bubba odznaczał się lojalnością wobec pracodawcy i popierał
amerykańskie produkty.
Nie zamierzał informować Budgeta o tym, że brał librax na dolegliwości jelitowe, a od czasu
do czasu zażywał też sundafet, żeby osłabić skutki alergii na roztocza, pleśń i koty. To nie sprawa
policjanta.
 Advil  powiedział.
 Tylko?  surowo zapytał Budget.
 Może jeszcze tylenol.
 Panie Flucku...
 Co pan powiedział?  przerwał mu Bubba.
 ...utrzymuje pan, że niczego więcej pan nie zażył?  dokończył zdanie Budget.
 Słyszałem, co pan powiedział, i zamelduję o tym pana przełożonemu  oznajmił
rozgniewany Bubba.
 ProszÄ™ bardzo, panie Fluck. MogÄ™...
 Zobaczysz!
 Mogę nawet umówić pana z szefową policji.
 Dosyć!
Całe pokolenie okrutnych uczniów niszczyło psychikę Bubby. Skandowali chórem te
straszne przezwiska, zanosili się śmiechem. Bubba widział siebie jako grubasa w panterkach.
Więcej tego nie zniesie.
 Czego?  Budget również podniósł głos.
 Nie muszę tego wysłuchiwać!
 Może pan porozmawiać bezpośrednio z komendantką!  oznajmił Budget.  Mnie to
guzik...
 Zamknij mordÄ™!
 No to sobie narobiłeś kłopotów, kolego  powiedział z satysfakcją policjant.
Podobnie jak Weed. Wszedł na lekcję biologii, gdy wszyscy skończyli już test i podawali
kartki do przodu, a pani Fan zaczęła sprawdzać pracę domową, której on nie odrobił.
Rozglądając się rozpaczliwie po sali, błądził wzrokiem po dżdżownicach, embrionach
dzikich zwierząt, żuczkach, jajach termitów, jelitach psa w formalinie oraz motylach i skórze
węża przypiętych do tablicy. Czuł się osaczony przez Dymka.
Pózniej na zajęciach z cywilizacji Zachodu pan Pretty trzy razy go wywoływał, ale Weed
wiedział, że żadna odpowiedz nie zadowoli nauczyciela. Coraz bardziej narastał w nim strach.
Jego ostoją była klasa pani Grannis. Na piątej lekcji chodził na sztukę na poziomie IV i V.
Nauczycielka była młoda i piękna, miała delikatne jasne loki i oczy zielone jak letnia trawa.
Powiedziała Weedowi, że jest pierwszym w historii szkoły uczniem młodszej klasy, który bierze
udział w jej zajęciach. Zazwyczaj na czwarty poziom uczęszczali uczniowie z przedostatnich
klas, a na piąty z ostatnich. Ale Weed był wyjątkiem. Miał rzadkie zdolności plastyczne.
Spierano się na temat promowania go tak wysoko i w tak szybkim tempie, zwłaszcza że
narobił sobie zaległości ze wszystkich innych przedmiotów. O jego dojrzałości i przystosowaniu
społecznym rozprawiano na zebraniach. W końcu dyrektorka, pani Lilly, zaproponowała nawet,
aby zapisać Weeda na zajęcia uniwersyteckie albo specjalistyczne kursy w Centrum Sztuki.
Władze miejskie jednak nie zapewniały uczniom innego transportu niż poranny i popołudniowy
autobus, na które Weed tak bardzo bał się spóznić. Chłopiec nie mógł jezdzić w środku dnia.
Liceum zyskało więc wymówkę.
Pomiędzy jedenastą czterdzieści a dwunastą trzydzieści jeden Weed miał wolne i musiał się
ukryć. Nie chciał spotkać gdzieś Dymka. W desperacji ułożył tajny, skomplikowany i dziwaczny
plan. O jedenastej trzydzieści dziewięć wszedł do pracowni pani Grannis. Nie wierzył za bardzo
w swoje siły; bał się tego, co nastąpi, i wydawało mu się, że nauczycielka wyczuwa, że coś się z
nim dzieje.
 Jak się czujesz, Weed?  zapytała z niepewnym uśmiechem.
 Chciałem zapytać, czy podczas wolnej lekcji nie mógłbym tu popracować.
 Oczywiście, że możesz. Nad czym chciałbyś popracować?
Weed spojrzał na tylne ławki z komputerami.
 Nad grafiką  wyjaśnił.  Realizuję pewien projekt.
 Miło mi to słyszeć. Na rynku jest dużo ofert pracy w zawodzie grafika komputerowego.
Wiesz, gdzie leżą CD-ROM-y  powiedziała.  Do zobaczenia tutaj na piątej lekcji.
 Tak, proszę pani  odrzekł chłopiec, wysuwając krzesło i siadając przed komputerem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl