[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Włoch, upewniwszy się, że Richard jest zajęty lekami, Edward Raynor i Barbara tańczą wciąż
walca na drugim końcu pokoju, a Karolina Amory najwidoczniej ucięła sobie drzemkę, usiadł
obok Lucii.
- Czy zrobiłaś to, co chciałem? - spytał z naciskiem ściszonym głosem.
- Nie znasz w ogóle litości? - odparła Lucia jeszcze ciszej, prawie szeptem, z rozpaczą.
- Zrobiłaś, co ci poleciłem? - Carelli był coraz bardziej natarczywy.
- Ja... ja... - zaczęła, ale urwała, wstając i odwracając się gwałtownie; spiesznym krokiem
podeszła do drzwi wychodzących na korytarz. Nacisnęła klamkę, ale bez skutku - drzwi
pozostały zamknięte.
- Coś się stało z tymi drzwiami! - wykrzyknęła, odwracając się. - Nie mogę ich otworzyć.
- O co chodzi, kochanie? - zapytała Barbara, wciąż tańcząc z Raynorem.
- Nie mogę otworzyć drzwi - powtórzyła Lucia.
Barbara i Edward przestali tańczyć i podeszli do niej; także Richard wyłączył gramofon i
podszedł do reszty towarzystwa przy drzwiach. Próbowali kolejno je otworzyć, ale bez
powodzenia; obserwowali to panna Amory, która obudziła się, ale pozostała na swoim
miejscu, oraz stojący koło biblioteczki doktor Carelli.
Pojawił się Claud Amory z filiżanką kawy w ręku, nie zauważony przez nikogo. Przez kilka
chwil przyglądał się grupce stojącej przy drzwiach. Jego twarz przybrała ponury, zacięty
wyraz.
- To niesłychane - wykrzyknął Raynor, rezygnując z próby otwarcia drzwi. - Wygląda na to,
że się zacięły.
- Och nie, nie zacięły się. Są zamknięte. Zamknięte od zewnątrz -usłyszeli zdumieni głos sir
Clauda.
Karolina Amory podeszła do brata. Miała zamiar się odezwać, ale uprzedził jej pytanie:
- To ja kazałem je zamknąć, Karolino.
Spojrzenia wszystkich skierowane były teraz na sir Clauda, który podszedł do stołu, wziął
kostkę cukru i wrzucił ją do filiżanki.
- Mam wam coś ważnego do powiedzenia - oznajmił. - Richar-dzie, mógłbyś zadzwonić na
Tredwella?
Wyglądało na to, że Richard zamierza coś odpowiedzieć; po chwili jednak bez słowa
podszedł do kominka i nacisnął dzwonek na ścianie.
- Proponuję, żebyście usiedli - ciągnął sir Claud, wskazując na krzesła.
Doktor Carelli, nie kryjąc zdziwienia, usiadł. Edward Raynor i Lucia Amory również znalezli
sobie miejsce, natomiast Richard pozostał przy kominku; wyglądał na zaskoczonego.
Karolina z Barbarą spoczęły na kanapie.
Kiedy już wszyscy siedzieli wygodnie, sir Claud przysunął fotel do okrągłego stołu, skąd
mógł wszystkich z łatwością obserwować.
Otworzyły się drzwi z korytarza i wszedł Tredwell.
- Wzywał mnie pan, sir? - zapytał.
- Tak, Tredwell. Dzwoniłeś pod ten numer, który ci podałem?
- Tak, sir.
- Otrzymałeś wyczerpującą odpowiedz?
- Całkowicie wyczerpującą, proszę pana.
- I samochód pojechał na stację?
- Tak, sir. Już go tam wysłano.
- Doskonale, Tredwell. Możesz teraz zamknąć.
- Tak, proszę pana - odpowiedział lokaj, wychodząc. Zamknął za sobą drzwi i wszyscy
usłyszeli odgłos klucza przekręcanego w zamku.
- Claud - powiedziała z wyrzutem panna Amory - co na Boga ten Tredwell sobie wyobraża...
- Wykonuje tylko moje polecenia, Karolino - przerwał jej ostro sir Claud.
- Czy możemy wiedzieć, co to wszystko ma znaczyć? - zapytał chłodno Richard.
- Zaraz to wyjaśnię - odparł jego ojciec. - Proszę, wysłuchajcie mnie wszyscy spokojnie. Na
początek powiem, że te drzwi, jak już zresztą wiecie... - wskazał na drzwi od strony
korytarza - są zamknięte od zewnątrz. Z mojego gabinetu jest tylko jedno wyjście, przez
bibliotekę. Okna w tym pomieszczeniu są zamknięte. - Odwracając się w stronę Carellego,
wyjaśnił: - Nawiasem mówiąc, zamknięte za pomocą urządzenia mojego wynalazku, o czym
moja rodzina wie, nikt jednak nie ma pojęcia, jak się z tym obchodzić. - Po-
nownie zwrócił się do wszystkich: - To miejsce jest jak pułapka na szczury, - Spojrzał na
zegarek. - Jest za dziesięć minut dziewiąta. Za kwadrans przybędzie szczurołap.
- Szczurołap? - Na twarzy Richarda malowało się zdumienie, połączone ze wzrastającym
gniewem. - Jaki szczurołap?
- Detektyw - wyjaśnił sucho naukowiec, popijając kawę.
V
Oświadczenie sir Clauda przyjęto z konsternacją. Lucia wydała cichy okrzyk, a mąż obrzucił
ją badawczym spojrzeniem. Panna Amory pisnęła z przerażenia, Barbara zawołała:
 Chryste!", a Edward Raynor zdobył się tylko na:  Och, panie Claud, co pan mówi!" Jedynie
doktor Carelli zdawał się nie przejmować tym, co usłyszał.
Sir Claud usadowił się wygodnie w swoim fotelu, z filiżanką kawy w prawej ręce i
spodeczkiem w lewej.
- Chyba udało mi się zrobić na was wrażenie - powiedział zadowolony. Dokończył kawę i
krzywiąc się postawił filiżankę na stole. - Dziś jest bardziej gorzka niż zwykle - mruknął.
Wyraz twarzy jego siostry zdradzał irytację z powodu obelgi rzuconej pod adresem kawy;
odebrała to jako bezpośrednią krytykę swoich umiejętności kulinarnych. Właśnie miała coś
powiedzieć, gdy odezwał się Richard Amory.
- Jaki detektyw? - zapytał ojca.
- Nazywa się Herkules Poirot - odparł sir Claud. - Jest Belgiem.
- Słyszałem o nim - zawołał Carelli. - Jest bardzo sławny.
- Ale dlaczego? - dopytywał się Richard. - Dlaczego wezwałeś detektywa?
- To z pewnością podstawowe pytanie - powiedział Claud Amory, uśmiechając się smutno. -
Teraz dochodzimy do sedna sprawy. Od pewnego czasu, jak większość z was wie, jestem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl