[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Colby się obejrzał i zobaczył, że tuż obok niego stoi
John Jacobs w roboczym ubraniu, a spod prawej poły
jego marynarki wygląda złowróżbny wielgachny re-
wolwer.
58 Diana Palmer
 Ach, wreszcie jest nasz czarny charakter! Panie
Jacobs, zachował się pan jak ostatni łajdak...
 Nie jestem łajdakiem  odparował natychmiast
John. Patrzył na Ellen tak, jakby chciał zasłonić ją
własnym ciałem. Od razu zauważył, że jest zdener-
wowana.  A już na pewno nigdy nie sprawiłem Ellen
takiej przykrości, jakiej przed chwilą doznała od ojca.
Niech pan nie zaprzecza  popatrzył chłodno na
Colby ego  widzÄ™ to po jej minie.
Colby musiał przyznać, że ten człowiek robił na
nim wrażenie. Kiedy szło o Ellen, ten młody twar-
dziel nie zawracał sobie głowy ani pozycją, ani
majÄ…tkiem jej ojca.
 No i co?  spytał zaczepnie.  Wyzwiesz mnie
na pojedynek?
 Byłoby głupotą  John zerknął na Ellen  zabijać
ojca mojej przyszłej żony. Oczywiście nie muszę od
razu pana zabijać  mówił, przyglądając się Col-
by emu z drwinÄ… w oczach  ale zawsze mogÄ™
przywalić...
 Naprawdę wiesz, jak używać tego kopyta?
 spytał Colby, wskazując ręką na rewolwer Johna.
 Przedstawić referencje  odparł John przeciągle
 czy raczej zademonstrować?
 To do ciebie podobne.  Colby w końcu się
roześmiał.  Przestań się jeżyć jak zły pies i siadaj pan,
panie Jacobs. Jechałem tu co koń wyskoczy, myśląc,
że jakiś łajdak chce uwieść moją córkę, a widzę
jedynie uczciwego konkurenta, który w jej obronie
gotów jest walczyć nawet z jej własnym ojcem.
Naprawdę jestem pod wrażeniem. No, niechże pan
Założyciel rodu 59
siada  ponaglał.  Tamten dżentelmen przy oknie ma
taką minę, jakby chciał zaraz przez nie wyskoczyć.
Odkąd pan się pojawił, nie spuszcza oka z pańskiego
rewolweru.
Grozna mina Johna natychmiast znikła z jego
twarzy. A na jej miejsce pojawił się uroczy, pełen ulgi
uśmiech. Odsunął sobie krzesło i usiadł tuż obok
Ellen. Jego zielone oczy zaborczo wpatrywały się
w jej zarumienioną ze szczęścia buzię. Uśmiechnął się
do niej czule.
Colby zamówił kawę dla Johna, po czym przyjrzał
mu się uważnie.
 Powiedziała  ruchem głowy wskazał Ellen  że
nauczysz ją strzelać i znakować bydło.
 Owszem, jeśli tylko zechce  odparł John.
 Rozumiem, że ma pan zastrzeżenia, ale...
Colby głośno się roześmiał.
 Moja babcia świetnie strzelała. Raz nawet ściga-
ła niedoszłego złodzieja po ulicach swojego miastecz-
ka w Północnej Karolinie. Babcia była legendą tego
miasteczka.
 Nigdy mi o tym nie opowiadałeś!  wykrzyk-
nęła Ellen.
 Twoja mama była bardzo purytańska, dziecko.
 Colby lekko się skrzywił.  Taka sama jak babcia
Greene. Obie nie życzyły sobie, żeby wspominać
niekonwencjonalne zachowanie mojej szalonej bab-
ki. Obawiały się, że mogłoby to zachęcić cię do
równie niestosownych czynów.  Znowu się roze-
śmiał.  Ale widać krew ma swoje prawa.  Chyba po
raz pierwszy w życiu popatrzył na córkę z czułością.
60 Diana Palmer
 Od małego byłaś rozpieszczana. Miałaś wszystko,
co tylko można było kupić za pieniądze. Z tym
człowiekiem  wskazał palcem Johna  twoje życie
będzie wyglądało zupełnie inaczej. W każdym razie
przez kilka najbliższych lat  dodał ze śmiechem.
 Pan mi przypomina mnie samego, panie Jacobs. Ja
nie odziedziczyłem swojego majątku. W młodości
pracowałem jako robotnik na farmie  opowiadał,
wprawiając tym w zdumienie swoją córkę.  Wywo-
ziłem gnój ze stajni i chlewów należących do pew-
nego bogacza z naszego małego miasteczka w Północ-
nej Karolinie. Było nas ośmioro rodzeństwa, a rodzice
nie mieli żadnych pieniędzy do przekazania swoim
potomkom. Kiedy miałem dwanaście lat, wskoczy-
łem do pociągu towarowego i pojechałem przed siebie
na los szczęścia. Aresztowali mnie dopiero w Nowym
Jorku. Straż kolejowa znalazła mnie śpiącego w wa-
gonie bydlęcym. Zabrali mnie do biura ich szefa, gdzie
akurat tego dnia zaszedł właściciel linii kolejowej
w jakiejÅ› sprawie zwiÄ…zanej z prowadzeniem firmy.
Zachowywałem się niegrzecznie i arogancko, ale
widocznie zobaczył we mnie coś, co zrobiło na nim
wrażenie. Był żonaty, ale nie miał dzieci. Tego
samego dnia zabrał mnie ze sobą do domu. Kazał
żonie wyszorować mnie porządnie i elegancko ubrać.
Po roku mieszkania u nich zostałem ich adoptowa-
nym synem. Kiedy mój przybrany ojciec umarł,
zostawił mi w spadku całe przedsiębiorstwo. Ale
wtedy już dobrze sobie radziłem w interesach.
 Tato!  zawołała Ellen.  Nigdy nie wspomina-
łeś o swoich przybranych rodzicach. Nie miałam
Założyciel rodu 61
pojęcia... A co się stało z twoimi prawdziwymi
rodzicami?
 Moi prawdziwi rodzice umarli na tyfus wkrótce
po tym, jak uciekłem z farmy. Moim rodzeństwem
zaopiekowali się kuzyni. Kiedy zarobiłem swoje pierw-
sze duże pieniądze, zatroszczyłem się o to, żeby
wszyscy mieli z czego żyć.
 Na pewno chciałeś mieć syna  powiedziała
smutno Ellen  żeby mu przekazać swój majątek.
A tymczasem masz tylko mnie...
 Twoja matka umarła przy porodzie. Urodziła
martwego chłopca...
Zaskakującym zwierzeniom ojca nie było końca.
Ellen i John słuchali jak zahipnotyzowani, a Terrance
Colby opowiadał dalej.
 Tobie powiedziano, że twoja mama umarła na
gorączkę, co jest tylko częściowo prawdą. Uważałem,
że jesteś za mała, żeby zaraz po jej śmierci poznać całą
prawdę. A kiedy już podrosłaś i chciałem ci powie-
dzieć, babcia Greene mi nie pozwoliła. Wiesz, jaka
ona jest, zawsze taka strasznie konwencjonalna. To
wypada, a tamto nie wypada...  Urwał i głęboko
westchnął.  Przypuszczam, że kiedy tylko się dowie,
co chcesz zrobić, przyjedzie pierwszym pociągiem,
żeby cię ratować. I wezmie ze sobą tylu wnuków, ilu
tylko uda jej się namówić na tę eskapadę. I wszyscy
będą starali się przekonać cię, że nie wypada, aby taka
bogata panna robiła takie głupstwo...
Ellen skinęła głową, choć po raz pierwszy podczas
tej rozmowy naprawdę trochę się zdenerwowała.
 Tak, tak  przytaknęła.  Masz rację, ojcze.
62 Diana Palmer
Babcia jest niemożliwa... znaczy... chciałam powie-
dzieć: fantastyczna.
Przez moment wszyscy milczeli. Pierwszy ode-
zwał się John, jakby celowo zmieniając temat.
 Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby mieć
syna  John uśmiechnął się ciepło do Ellen  ale bardzo
lubię małe dziewczynki. Dla mnie mogą być tylko
same córeczki.
Skonfundowana Ellen zaczerwieniła się po uszy.
 Może najpierw porozmawialibyśmy o małżeń-
stwie. Oczywiście, jeśli nie macie nic przeciwko temu
 odezwał się Colby drwiąco.  Co byś pan chciał
w prezencie ślubnym, panie Jacobs?
John całkiem stracił rezon. Zupełnie nie wiedział,
co powiedzieć.
 Chcielibyśmy bocznicę kolejową, która kończy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl