[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głowy, żeby go przekonać, że naprawdę coś mi grozi. I że muszą zabrać mnie ze
sobą. Lord Sheffield sam powiedział, że gdyby zdarzyło się coś okropnego,
musiałby to zrobić.  Chwilka ciszy.  Chciałam powiedzieć: zabrać nas ze sobą.
Zabrać je ze sobą. A więc to było głównym celem. Powinien poczuć się lepiej
po tym wyznaniu. Przynajmniej przyczyny działania Fanny nie były na wskroś
egoistyczne. Nie poczuł się jednak ani trochę lepiej.
Nie szło jednak o motywy i pobudki, szlachetne czy nie, ani o to, czy Fanny
kłamała ze względu na siebie, czy dla dobra kogoś innego. Chodziło o jego serce.
Uwierzył jej, a ona go okłamała. Jak mógłby w przyszłości znów jej zaufać? Co z
tego, że wyjaśnienia Fanny byłyby rozsądne, a motywy altruistyczne? Następnym
razem mogą okazać się mniej czyste i szlachetne, a potem całkiem odrażające i
podłe. Skąd mógł mieć pewność, że tak nie będzie?
Przez całe życie demaskował oszustów i ujawniał matactwa, trzymając się
kurczowo prawdy. Ona jedna była przedmiotem jego czci, na niej zawsze mógł
polegać. Jedyny punkt, niezmienny i wyrazny na wiecznie zmieniającym się,
zamglonym horyzoncie. Jego busola na wzburzonym morzu. Tylko prawda, i nic
więcej.
 To się nie może udać.
 Właśnie że może  oświadczyła Amelia.  Hayden mnie kocha. Nigdy nie
wyjedzie beze mnie.
 Grey?
Odwrócił się. Siostrzeniec stał kilka kroków od niego, z twarzą zwróconą ku
otwartemu oknu.
 Co ona miała na myśli?  spytał Hayden głosem, jakiego Grey nigdy
dotąd u niego nie słyszał.
258
RS
Nie ulegało jednak wątpliwości, że wszystko było dla niego aż nazbyt jasne.
Wyraz twarzy siostrzeńca sprawił, że Grey stracił resztę współczucia, jakie jeszcze
mógł żywić do Amelii.
Bez względu na to, jak dalece Amelia Chase żałowała, że uczestniczy w
knowaniach Fanny, nic nie było dla niej wystarczającym usprawiedliwieniem.
34
 To musi być jakaś pomyłka  zapewniał wuja Hayden.
 Nie.
 Ona nie mogłaby tego zrobić.
 Była pod wpływem... tej drugiej.
 Nie mogę w to uwierzyć.
 Nie ty jeden zostałeś oszukany.
 Jeśli ona to zrobiła.
 Zrobiła. Obie to zrobiły.
 Jeśli to zrobiła, musi być jakieś wytłumaczenie.
 Wszystko jest całkiem proste. Z początku ja stanowiłem dla niej szansę
wydostania się stąd, a kiedy ten plan zawiódł, ty stałeś się jej nadzieją na
wyzwolenie. Nie zaszkodziło i to, że dziedziczysz tytuł barona.
 Nie.  Hayden potrząsał głową, najpierw bez pośpiechu, potem
gorączkowo.  Nie mogę w to uwierzyć. Ona mnie kocha.
 Nie ty jeden zostałeś oszukany.
Ciągnęło się tak przez pół godziny. Hayden krążył tam i z powrotem po
ścieżce prowadzącej do Quae Lamia. Wuj nie był w stanie przekonać go, by wrócili
do domu.
Choć Hayden starał się jak mógł, nie zdołał w żaden inny sposób wyjaśnić
słów Amelii, które usłyszał na własne uszy. Grey zapewniał, że nie może być
innego wytłumaczenia i że zarówno on sam, jak jego siostrzeniec byli
przedmiotem sprytnej manipulacji.
259
RS
 Powinniśmy stąd odejść  powtarzał Grey.  Nie mamy tu nic do roboty.
Usiadł na trawie obok podjazdu, opierając się plecami o stary, omszały dąb.
Ręce złożył na kolanach. Nie miał triumfującej miny jak dawniej, ilekroć wykrył
czyjeś paskudne machinacje, wyglądał posępnie, jak doświadczony w bojach
rzymski centurion, dumajÄ…cy o swej ostatniej bitwie.
Bruzdy na jego twarzy, zgarbione plecy, a nawet ciemne kręgi pod
świetlistymi oczami sprawiały, że jeszcze bardziej niż zwykle wyglądał na zabijakę,
starego wygę nie do pokonania. A jednak, zamiast stanąć do walki, Grey uparcie
przekonywał siostrzeńca, by stąd odeszli, bez konfrontacji z kobietą, która omal
nie wywiodła go całkiem w pole.
Hayden przestał krążyć po podjezdzie i zacisnął mocno powieki. Czuł ból nie
do zniesienia. Amelia go oszukała.
Jej postać pojawiała się przed jego zamkniętymi oczami jak urocza, dręcząca
zjawa: kokieteryjne minki, lśniące rude włosy, śliczne oczy, zgrabna figurka...
Omamiła go naturalnością, niezwykłym oczytaniem, zarazliwym zapałem, chęcią
poznania wszystkiego, co jemu już spowszedniało, a wreszcie swym śmiechem i
słodyczą...
Czy to możliwe, by Amelia go oszukiwała? Po prostu nie mógł w to uwierzyć.
Z dzikim pomrukiem wzniósł ku niebu zaciśniętą pięść i odwrócił się
raptownie, by stanąć twarzą w twarz z Greyem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl