[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Haley zrobiła tajemniczą minę.
- Ponieważ Melody patrzyła na mojego tatę dokładnie tak
samo jak ty na doktora i, nim wszyscy zdążyli się zorientować,
miałam dwóch małych braciszków! Do zobaczenia, Louetto!
Drzwi do kuchni trzasnęły, a po chwili zadzwięczał dzwo
nek nad drzwiami frontowymi, sygnalizujący wyjście Haley
z baru.
Louetta zamknęła oczy. Szczera uwaga dziewczynki sprawi
ła, że poczuła ucisk w gardle. Dopiero po dłuższej chwili opa
nowała się i wróciła do przerwanego zmywania.
Zmywanie... Przypomniała sobie reakcję Burke'a, gdy po
wiedziała mu, że śnią jej się brudne naczynia. Ale przecież
miewała też inne sny. Sny, o których po obudzeniu próbowała
zapomnieć. Sny, które napawały ją smutkiem.
Nadal rozmyślała o swoich snach, gdy kwadrans pózniej
drzwi otworzyły się z trzaskiem i stanął w nich Wes. Nim zdą-
żyła wytrzeć ręce i odwiesić mokrą ścierkę, Wes zdjął kapelusz
i nerwowo obracał go w rękach.
- Witaj, Lou. Mogę wejść?
- Zawsze jesteÅ› tu mile widziany, Wes.
Po ogorzałej twarzy Wesa przemknął uśmiech.
- Od naszej wczorajszej rozmowy nie mam takiej pewności.
Ale mam nadzieję, że nie będziesz żywić do mnie urazy...
- Co cię gnębi, Wes?
Nadal obracał w dłoniach kapelusz.
- Wczoraj wieczorem wyszedłem w pośpiechu. Chciałbym
to wyjaśnić. Byłem wściekły, ale nie na ciebie...
- Już mnie przeprosiłeś w liście, który Josie dostarczyła
wraz z bukiecikiem stokrotek. Przyjęłam twoje przeprosiny.
A na kogo się złościłeś? - spytała cicho.
- Przede wszystkim na siebie.
- Jak możesz być zły na takiego miłego faceta? - zażar
towała.
Spojrzał jej w oczy.
- Dobry strzał, Louetto! Spodziewałem się to usłyszeć. Dla
czego więc nie możemy stąd wyjść i stawić się przed najbliż
szym sędzią pokoju?
- Nie mówisz tego poważnie? - Louetta zmarszczyła brwi.
- Myślałem o tym przez cały dzień. Będzie z ciebie choler-
nie dobra żona, Jesteś solidna i rozsądna.
- Zaczynam się rumienić - zaprotestowała.
Patrzył na nią zagadkowo. . .
- Przez całe życie myślałem, że udało mi się zerwać z po
dobieństwem do swego ojca. Oczywiście, prócz tego, że zajmuję
się tym zrujnowanym ranczem... Wygląda jednak na to, że
odziedziczyłem po nim talent do mówienia nieodpowiednich
rzeczy. Ale ty, Louetto, naprawdę jesteś sołidna, łagodna, ładna
i potrafisz świetnie gotować. Znamy się od dziecka. Do licha,
możliwe, że jesteś jedyną osobą na świecie, która lubi mnie nie
tylko z powodu moich trofeów! I jeszcze jedno.
Z łokciami opartymi na blacie Louetta słuchała wynurzeń Wesa.
Cieszył się powodzeniem u kobiet w Jasper Gulch. Potrafił być
niezwykle uroczy i uwodzicielski. To nieprawda, że tylko ona go
lubiła... Ale teraz, gdy właściwie jej się oświadczał, zauważyła
znamienną rzecz - nie wspomniał wcale o miłości.
- I co o tym sądzisz? - zapytał, gdy zapadła głęboka cisza.
- Myślę, że powiedziałeś dużo prawdy. - Próbowała się
uśmiechnąć. - O sobie. Ale co z miłością, Wes?
- Miłość bywa przeceniana - powiedział szybko. Zbyt szyb
ko. Trzymając w obu dłoniach kapelusz, spojrzał jej w oczy
i dodał: - Miłość może przyjść pózniej. A tymczasem nie bę
dziemy sami. Dlaczego chcesz trzymać mnie w niepewności?
Po raz pierwszy pod kowbojską fanfaronadą dostrzegła
w nim prawdziwego człowieka. Serce jej zmiękło. Był bardziej
wrażliwy, niż sądziła większość ludzi.
- Wes... naprawdę nie wiem, co mam ci powiedzieć... - za
częła niepewnie.
- Zanim coś powiesz - wtrącił z poważną miną - chcę, byś
wiedziała, że nie złamię ci serca. I zrobię wszystko, co w mojej
mocy, by spełnić twoje marzenia.
Louetta przymknęła oczy, żałując w duchu, że zwierzyła mu
się kiedyś ze swoich marzeń.
- Zastanowię się - powiedziała. - Wkrótce dam ci odpowiedz.
Uśmiechnął się, pocałował ją w policzek i skierował się
w stronÄ™ drzwi.
- Przypuszczam, że mężczyzna nie ma prawa prosić o wię
cej - rzekł na odchodnym.
Patrząc za nim, Louetta zastanawiała się, o co ma prawo
prosić kobieta.
W zadumie wracała do swego mieszkania. Burke wpadł, gdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]