[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- PlujÄ… mlekiem.
- Tak, czasami, ale...
- Właśnie to zrobiła! Zabierz ją ode mnie! - W jego głosie było
słychać autentyczne przerażenie.
- Och! - Tianna podeszła, ale zamiast zabrać Marikę, położyła na
ramieniu Gartha ściereczkę i wygodnie ułożyła dziecko. Wzięła księcia za
rękę i pokazała, jak należy delikatnie poklepać niemowlę po plecach.
Garth spojrzał na nią i nagle obojgu to, co robili, zdało się niezwykle
intymnym doznaniem. Tianna odsunęła się gwałtownie i wróciła na swoje
miejsce, ale Garth nadal poklepywał po pleckach Marikę. Z początku
wychodziło mu to niezdarnie, lecz z czasem zyskał wprawę.
Tianna nie mogła się skoncentrować na jedzeniu. Patrzyła, jak Garth
usiłuje dogodzić niemowlęciu. Przestał narzekać. Starał się jak najlepiej
wywiązać ze swojej roli, choć nadal był nienaturalnie skupiony. Marika
nie wyglądała na zachwyconą. Jeszcze chwila i zacznie rozdzierająco
płakać...
Nagle wydarzyło się coś niezwykłego. Książę Garth przytulił
maleńką dziewczynkę i wyszeptał jej do ucha coś miłego.
Tianna wstrzymała oddech. Co takiego powiedział? Czy dobrze
usłyszała, że zapytał się, czy już wszystko w porządku, kochanie?! Nie, to
54
RS
nie może być prawda! Ale gdy Garth po raz drugi powtórzył te słowa, nie
miała już żadnych wątpliwości. Uśmiechnęła się szeroko.
- Co cię tak bawi? - spytał groznie.
- A kto tu jest rozbawiony? - odparła niewinnie. Marika znów
zaczęła wesoło gaworzyć, więc wybuchnęli śmiechem.
Do pokoju weszła Bridget.
- Kucharka przysłała mnie, bym zobaczyła, czy nie. trzeba panience
pomóc przy dziec... - Urwała, a jej oczy stały się wielkie jak spodki, gdy
ujrzała księcia tulącego niemowlę.
- Dziękuję, Bridget. - Nie uszło uwagi Gartha, iż Tianna powiedziała
to tonem osoby, która przywykła do wydawania poleceń służbie. - Myślę,
że Jego Wysokość wystarczająco zaprzyjaznił się z naszą podopieczną.
Byłabym ci wdzięczna, gdybyś zabrała małą do pokoju dziecięcego i
posiedziała z nią, dopóki nie przyjdę. Mam jeszcze parę spraw do
omówienia z księciem, ale nie zajmie mi to wiele czasu.
- Dobrze, panienko. - Bridget skinęła posłusznie głową, a Garth
odetchnął z ulgą, gdy uwolniła go od niemowlęcia.
Dziwny to był poranek. Nigdy dotąd nie trzymał na rękach dziecka.
Właściwie nie było to takie okropne, jak się spodziewał. Momentami
odczuwał nawet sympatię do Mariki, ale mimo to był wdzięczny Bridget
za ratunek i miał nadzieję, że nie będzie musiał w najbliższym czasie
powtarzać doświadczenia.
- Wróćmy do interesów. - Tianna odsunęła na bok swój talerz. -
Musimy znalezć mamę Mariki.
Nie mógł zrozumieć, jak kobieta może być zarazem tak pociągająca i
tak denerwujÄ…ca.
55
RS
- Janus siÄ™ tym zajmie.
- Wiem, ale nie zaszkodzi, gdybyśmy razem pojechali do miasta i
popytali tu i tam.
- Tianno. - Wziął ją za rękę. - Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym
dziecku?
Zabrała rękę, udając, że sięga po szklankę z sokiem.
- Może to ja powinnam zapytać, dlaczego tobie tak na nim nie
zależy?
- Ponieważ to nie jest moje dziecko!
- Skąd ta pewność?
- Bo... po prostu wiem. Co innego mogę ci powiedzieć? Ja...
Pokręciła z niedowierzaniem głową. Garth patrzył z zachwytem na
jej jedwabiste włosy, które opadały w lokach na szczupłe ramiona. Nie
mógł uwierzyć, że reaguje w ten sposób. Pragnął jej! Całą duszą i ciałem...
Nie, nie może sobie pozwolić na takie myśli! Nie dzisiaj, nie teraz!
- Czy to znaczy... że to jest w ogóle niemożliwe? - Czuła się
skrępowana, zadając to pytanie, ale musiała do końca wyjaśnić sprawę.
- Można by tak powiedzieć.  Nie zamierzał niczego jej ułatwiać.
- To znaczy, że... że nie możesz mieć dzieci? -dzielnie brnęła w śliski
temat.
- Doprawdy, Tianno, to niezwykle intymne pytanie... - droczył się z
niÄ….
Oblała się rumieńcem.
- Masz rację, ale pytam, ponieważ...
- Wiem, wiem... Ponieważ martwisz się o dobro dziecka.
Odetchnęła z ulgą.
56
RS
- Właśnie. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie...
Nie zdołał dłużej zachować powagi i roześmiał się.
- Chodzmy na taras - zaproponował, biorąc ją ponownie za rękę. -
Mam ochotę zapalić.
- Nie powinieneś palić - odparła odruchowo, ale wstała od stołu i
podążyła za Garthem.
Na taras prowadziły wielkie szklane drzwi. Wokół rozciągał się
piękny widok na park, słychać było przytłumiony szum kaskad wodnych
łączących stawy. Tianna zapatrzyła się na ginący za horyzontem surowy
górski pejzaż. Szkoda, że nie wzięłam aparatu, pomyślała. Zaraz jednak
wróciła do rzeczywistości.
- Wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie. -Spojrzała na Gartha.
Zaśmiał się.
- Nie przejmuj się, Tianno, w odpowiednim czasie przekażę
dzieciom rodzinne nazwisko. Jednak, nie wdając się w szczegóły,
stwierdzam, że z całą pewnością nie jestem ojcem Mariki.
Mimo że wyraził się jasno, Tianna nie rezygnowała, choć temat
bardzo ją krępował.
- Może nie pamiętasz? Może dużo tej nocy wypiłeś i...
- Nie pijam dużo, Tianno. Tamtej nocy zdarzyło mi się to po raz
pierwszy od bardzo dawna... - Nie zwykł przed nikim się tłumaczyć, ale z
niepojętych przyczyn zależało mu, by mu uwierzyła. - Nie jestem ojcem
tego dziecka! Zresztą nie zamierzam mieć dzieci z nieprawego łoża. Takie
historie nigdy nie kończą się dobrze.
- I nigdy nie byłeś żonaty...
57
RS
- Tak, nigdy. - Włożył ręce do kieszeni i przechyliwszy głowę,
spojrzał na nią wyzywająco. - Ale jestem zaręczony.
- Ach tak... - Z trudem ukryła zdenerwowanie. Rozmowa zbaczała w
niebezpieczne rejony.
Po co o tym wspomniał? Mało osób znało ten fakt, Garth też rzadko
o nim myślał.
- Pamiątka po dawno minionych czasach. - Nie powinien był o tym
wspominać.
Widział, jak bardzo Tianna jest poruszona. Jak wiele by dał, żeby
poznać jej myśli.
- Cieszę się, że to powiedziałeś - stwierdziła, patrząc mu prosto w
oczy. - Doprawdy, interesująca wiadomość. Kto dostąpił tego szczęścia? -
spytała ironicznie, siląc się na uśmiech.
- Jakaś mało znacząca księżniczka z Nabotawii Zachodniej. -
Wzruszył ramionami. - Wątpię, czy kiedykolwiek o niej słyszałaś.
- Mało znacząca księżniczka... - Musiała się odwrócić, by nie
dostrzegł żądzy mordu w jej oczach. - To fascynujące. Na kiedy
zaplanowano ślub?
%7łałował, że w ogóle poruszył ten temat.
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Myślę, że jest jeszcze na to
za młoda. - Sięgnął po papierosy. Dlaczego czuł się tak niezręcznie,
rozmawiajÄ…c z TiannÄ… na ten temat?
- Nie zamierzasz się żenić w najbliższej przyszłości? - prowokowała
go.
Roześmiał się.
58
RS
- A czy wyglądam na faceta, któremu spieszno do ciepłych papuci i
żoninych połajanek? - Nieco spoważniał pod srogim spojrzeniem Tianny. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl