[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mykała i odmykała oczy znowu, rozróżniała twarz Helgi, trochę spłaszczoną, patrzącą w
osłupieniu. Czuła ciepły oddech Halvora, którego usta były zbliżone do jej twarzy. Może był
zmęczony? Czy chciał już przestać? Jeszcze, jeszcze szeptała znowu i zagłębiała się w
jego ramionach, przymknęła oczy i pozwalała się unosić. Można było teraz zapaść w sen i
do następnego rana, tańcząc, spać!
Helga biegła wzrokiem w ślad za Halvorem i matką. Dobrze wyglądali, tańcząc ze sobą,
ich kroki, wszystkie ich ruchy łączyły się tak cudownie. Ale że mogli to wytrzymać! Już pra-
wie nikt prócz nich nie znajdował się w kręgu. Jakże byli rozpaleni, a ona przyciskała się zu-
pełnie do jego piersi była zmęczona. I przymykała oczy, uśmiechając się tak dziwnie, pra-
wie niesamowicie, uważała Helga. Córka patrzała na nią ze zdumieniem, nigdy przedtem nie
widziała matki takiej, oby tylko nie była chora. I jak bez końca mogli tak tańczyć ze sobą!
Teraz muzyka przestała grać, byli więc wreszcie zmuszeni przerwać!
W milczeniu wracali do domu. Kiedy przechodzili przez furtkę, usłyszeli rozdzierający
krzyk od strony żywopłotów, leżących poza targowiskiem. Oh, to brzmiało prawie jak
śmiertelny krzyk rzekła pani Berg.
Byli zmęczeni i wkrótce udali się na spoczynek. Helga zasnęła natychmiast, ale pani Berg
długo nie mogła zasnąć. Hałas jarmarczny, światła w tanecznej budzie, muzyka i przytupy-
wanie chłopców, do taktu tańca wszystko to chaotycznie przemykało jej w myślach i nie
pozwalało usnąć.
87
XXIV.
Nazajutrz, po jarmarku, Halvor wyjechał z Helga do swoich rodziców.
Pani Berg brak ich było już po upływie dwóch dni, właściwie nie tyle przyczyniała się do
tego ich nieobecność, ile myśl o tym, jak będzie się dla niej przedstawiała cała długa przy-
szłość. Będzie pusto, tak pusto, że wprost nie mogła o tym myśleć tak jak gdyby stało się w
pokoju czarnym, jak smoła. Ci dwoje, stanowili przecież, każde na swój sposób, całe jej ży-
cie.
Dobrze, że miała Karen Petersen, o którą mogła się troszczyć. Troska i czuwanie nad nią
wpływało dodatnio na jej humor.
Pani Berg, z żałosnym uczuciem układała sobie przyszłość. Sama wyprowadzi się na górę
do pokojów gościnnych, parter odda młodym. Tu, na górze można się przytulnie urządzić w
każdym razie przytulnie dla kobiety, której udziałem jest już tylko starość. Stare meble wez-
mie dla siebie, na górę, Helga dostanie nowe, jako ślubny podarunek. To był cel tajemniczej
podróży do Kopenhagi. Chciała sobie też urządzić, tu na górze, małą kuchenkę, ażeby w razie
potrzeby, być zupełnie niezależną.
Myśl o pożegnaniu się ze światem, wywoływała w niej dreszcz. Zdawało jej się, że słyszy
swoje własne, utykające kroki na schodach, prowadzących ze strychu, gdy będzie schodziła,
ażeby zajrzeć do młodych. A oni będą siedzieli może w pokoju, nadsłuchiwali jej kroków i
mówili; No tak, teraz spokój już przepadł''. Stanie się takim starym, tłustym utrapieńcem, w
najlepszym razie gadatliwą, starą mateczką, której słucha się tylko jednym uchem, z litości i z
łaski może w dodatku stanie się gderliwa, pewien rodzaj smoka. Stary smok" jak niesa-
mowicie brzmiało to w jej uszach.
Istniały przecież inne wyjścia, nie tylko zapadnięcie w sen zimowy. Zwiat był duży, a ona
nie tak znów strasznie stara. Ale ilekroć myślała o jakimś wyjściu, myśli jej przybierały po-
przedni kierunek, znów dręczyła się złą radością, wyobrażając sobie wszystkie szczegóły
smutnej przyszłości.
Włoży biały czepek, miękkie filcowe pantofle i okulary, oraz wydostanie skądciś jakieś
bajki i nauczy się ich na pamięć. Kto może wiedzieć, czy przed upływem roku nie zostanie
babką. Bajki były odpowiednie również i okulary; wnuki będą chwytały za nie i ściągały je
z jej nosa babcine okulary!
To ją nagle oburzyło. Nie, nie! Byle nie babka! Byle nie stara, niepotrzebna kobieta! Byle
nie siedzieć na strychu i zatruwać sobie życie żółcią! Byle nie broda staruchy!
Pragnęła żyć, wyrwać się w świat, i żyć, żyć raz tylko, za każdą cenę. Dzieci mogą wziąć
willę całkowicie dla siebie, ona zaś wyjedzie, do Kopenhagi na przykład, albo do jakiegoś
wielkiego miasta zagranicą, gdziekolwiek, gdzie panuje radość życia.
Ale i to nie zadowoliło by jej całkowicie. Czy mogłaby wytrzymać tak długo, w rozłące z
tymi dwoma jedynymi ludzmi, na których jej zależało? Czy zdoła obejść się bez Helgi, z któ-
rą była nierozłączna, skoro sama myśl o półrocznej rozłące sprawiała jej ból? A Halvor, duże,
naiwne dziecko, jakiem był przecież! Będzie jej potrzebował, oboje będą jej potrzebowali,
byli tacy niepraktyczni...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]