[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bowiem usłyszy je, będzie wiedział o co chodzi. Zapewniam panią, że dowie się oczywiście o
tym w swoim czasie. Gdyby natomiast doszło to do niego przedwcześnie, mogłoby powstać
niebezpieczeństwo. Dla kogo? Proszę mi zaoszczędzić odpowiedzi, nie chcę pani obciążać.
* * *
Rano następnego dnia zjawił się w hotelu na Kurfurstendamm jakiś młody człowiek. Miał na
sobie obcisłe, szare ubranie z kamgarnu. W każdej z rąk trzymał brzuchatą teczkę.
Boy hotelowy chciał sięgnąć po te teczki.
 Dziękuję  powiedział młody człowiek brutalnie i pomaszerował w stronę loży szefa
recepcji. Szef recepcji zmierzył go badawczym okiem. Nie umiał z właściwą sobie precyzją
zaszeregować go od razu, więc wzbudził on jego zainteresowanie.
 Chciałbym zetknąć się z panem Seydlitz-Gablerem  powiedział młody człowiek.
 Co proszę?  szef recepcji zachowywał się tak, jakby nie mógł pojąć, czego się chce od
niego.
Młody człowiek robił wrażenie istoty, której nic nie może zbić z tropu ani zaimponować.
 Chciałbym pomówić z panem von Seydlitz-Gablerem.
 W jakiej sprawie?
 To pana nic nie obchodzi!
Szef recepcji wzdrygnął się niedostrzegalnie. Ten młodzieniec ma rację: istotnie nic go to nie
obchodziło! Ale wypowiedział te słowa w sposób wyraznie obrazliwy! Tak z szefem recepcji
mówić nie wolno.
Nie zrażony milczeniem młody człowiek oświadczył wyzywająco:
 Nie mam czasu na stanie tutaj!
 Kogo mam zameldować?  szef recepcji oddychał ciężko, jakby go ktoś zmuszał do
wspięcia się na szczyt górski. Z nie ukrywaną niechęcią dodał:  Pańskie nazwisko?
 To nie ma nic wspólnego ze sprawą.
 Ależ mój panie! Jak pan to sobie wyobraża? Przecież nie mogę tak ni z tego ni z owego
wpuścić pana do pana von Seydlitz-Gablera.
 A właśnie, że może pan! Wystarczy, żeby pan zameldował: ten człowiek przychodzi z
polecenia pana Tanza.
Szef recepcji podniósł słuchawkę i kazał połączyć się z apartamentem pana von Seydlitz-
Gablera. Czekając na połączenie przypatrywał się nieznajomemu z rosnącą niechęcią.
Ten stał i rozglądał się tak, jak gdyby znajdował się na rynku wiejskim. Wyszukany przepych
hallu hotelowego wyraznie nie sprawiał na nim żadnego wrażenia. Przeciwnie, szefowi
recepcji wydało się, że widzi w prowokacyjnym wzroku młodego człowieka głęboką pogardę.
 Pan von Seydlitz-Gabler oczekuje pana  mruknął.  Każę pana zaprowadzić.
Zgodnie z poleceniem boy skierował przybysza do windy. Młodzieniec w dalszym ciągu
trzymał kurczowo obie teczki. Kroczył po dywanach perskich jak po asfalcie.
Von Seydlitz-Gabler czekał już na przybysza. Stał w niebieskim jedwabnym szlafroku na
środku swego apartamentu. Gołe nogi tkwiły w modnych pantoflach podróżnych, na szyi miał
zarzucony szal w szaro-białym kolorze. Na twarzy jego malował się wyraz ojcowskiej
przychylności.
 I cóż mój synu?  zapytał tubalnym głosem.  Co mi przynosisz?
 List od pana Tanza  odparł młody człowiek. Wypuścił z rąk swoje teczki i wyciągnął z
marynarki kopertÄ™.
 Nazwisko?  zapytał von Seydlitz-Gabler dobrotliwie.
 Wyzolla Alfred, panie generale!  zameldował młodzieniec sprężyście.
 Znakomicie!  powiedział von Seydlitz-Gabler.
 Po czym zagłębił się w odczytywaniu pisma. List był pisany wielkimi, bijącymi w
oczy literami. Treść jego była następująca:
 Wielce szanowny panie generale!
Dziękuje panu za list utrzymany w tak serdecznym tonie. Nigdy nie zapomnę godzin, które
wolno mi było spędzić z panem. Z wdzięcznością przyjmuję pańskie łaskawe zaproszenie i
cieszę się. że pana zobaczę.
Aączę uprzejme ukłony dla czcigodnej małżonki i kreślę się, oddany Tanz".
Seydlitz-Gabler patrzył jeszcze przez chwilę na mocne, ostre litery listu. Wyglądały jak
kolumny maszerujących żołnierzy.
Udał się do sąsiedniej sypialni. Zastał tam panią Wilhelminę, zajętą starannym uzupełnianiem
toalety. Podał jej list i obwieścił triumfalnie:
 Widzisz, wystarczyło kilka słów napisanych moją ręką, żeby moje sugestie znalazły
posłuch. Jeszcze ciągle!  pochylił się nad nią poufale i dodał:  Wiesz, nagle wszystko jest
znowu jak w dawnych czasach, czuje się to niemal fizycznie. Tanz naprzód wysłał swoim
zwyczajem swego służącego.
 Należałoby zaprosić Tanza na obiad  zaleciła rzeczowo pani Wilhelmina.
 Znakomity pomysł!
 Zwłaszcza, że na obiedzie będzie również Ulryka. Można to nazwać szczęśliwym
przypadkiem  winieneś go organizacyjnie podbudować.
Von Seydlitz-Gabler skinął głową i natychmiast wyszedł z pokoju. Alfred Wyzolla trwał w
całkowicie niezmienionej pozie, oczekując zleceń. Von Seydlitz-Gabler był skłonny wydać
mu je.
 A więc do dzieła!  zawołał z młodzieńczym niemal rozmachem. Wyzolla dał mu
następujący obraz sytuacji. Tanz wysłał go jako rodzaj
czujki. Po wręczeniu listu zlecono mu postarać się o pokój hotelowy na odpowiednim
poziomie. Gdyby taki pokój się znalazł, Wyzolla miał poczynić przygotowania na przybycie
swego pana. Gdyby pokoju nie było, ma on zostać powiadomiony najpózniej w ciągu trzech
godzin. W braku takiego zawiadomienia zjawi siÄ™ automatycznie o godzinie trzynastej w
hotelu Kurfurstendamm.
 Wspaniała organizacja  pochwalił von Seydlitz-Gabler.  Ale to u nas nic
nadzwyczajnego. I myśmy już wszystko przygotowali.
Istotnie tak się stało i to z porady Kahlenberga. Zarezerwowany został piękny pokój dla
Tanza oraz skromny, pojedynczy pokoik dla Wyzolli.
Wyzolla znowu uradował serce generała wyprężywszy się do wzorowego złożenia ukłonu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl