[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obserwowała gospodarza. Stał
bez ruchu, postaćjego rzucała
olbrzymi cień na sufit.
Dziewczyna dostrzegła, że wargi
posiniały mu pod szczeciniastym
zarostem. Naraz wspiÄ… Å‚ siÄ™ na
palce, przechylił do przodu jak
skradają cy się kot i ręką
namacał strzelbę, która stała
oparta o dalsze krzesło, ani na
chwilę jednak nie odrywał oczu
od Å›
wietlistej szpary między
okiennicami.
Mary przełknęła ś
linÄ™, w
gardle jej zaschło. Niepewnoś ,
ć
czy ten ktośza oknem jest jej
sprzymierzeńcem, czy wrogiem,
wzmagała napięcie, serce zaś
,
biją ce gwałtownie mimo błysku
odrodzonej nadziei, Å›
wiadczyło
o tym, że strach jest
zarazliwy, podobnie jak krople
potu na twarzy wuja.
Przycisnęła do ust ręce,
drżą ce, zimne i lepkie.
Wuj przez chwilę czaił się
przy oknie, potem skoczył
naprzód, szarpną ł zasuwę i
rozwarł okiennice. Ukoś
ny słup
szarawego Å›
wiatła
popołudniowego rozjaś
nił
kuchnię. Za oknem stał
mężczyzna, przywierają c
Å›
miertelnie bladÄ… twarzÄ… do
szyby i ukazujÄ… c w uÅ›
miechu
wyszczerbione zęby.
Był to Harry kramarz. Joss
Merlyn zaklą ł i otworzył okno.
- Niech ciÄ™ wszyscy diabli,
wchodz prędzej! - rykną ł. -
Chcesz dostaćkulę w bandzioch,
ty oÅ›
le? Stałem tu przez pięć
minut, jak głuchoniemy, ze
strzelbÄ… wycelowanÄ… prosto w
twój brzuch. Otwórz drzwi,
Mary, nie stój tam pod ś
cianÄ…
jak upiór. Doś
ćjuż mamy nerwów
w tym domu, żebyśty jeszcze
miała histerię wyprawiać
!
Jak każdy mężczyzna, który
najadł się strachu, zrzucał
teraz winÄ™ za to na cudze barki
i nadrabiał miną , żeby odzyskać
równowagę. Mary poszła wolno do
drzwi. Na widok kramarza
stanęła jej przed oczami walka
z nim w wą wozie. Ogarnęło ją
takie obrzydzenie i wstręt, że
nie mogła na niego spojrzeć
.
Otworzyła bez słowa drzwi,
kryjÄ… c siÄ™ za nimi, a kiedy
wszedł do kuchni, usunęła się
od razu jak najdalej i
odwrócona plecami do przybysza
rzucała machinalnie torf na
gasną ce węgle.
- Masz jakieśnowiny? -
spytał gospodarz.
Kramarz w odpowiedzi cmoknÄ… Å‚
tylko i wskazał kciukiem za
siebie.
- W całym hrabstwie wre -
powiedział. - Gadają wszystkie
języki w Kornwalii, od Tamaru
do St. Ives. Byłem dziśrano w
Bodmin, miasto aż się trzęsie
od pogłosek i plotek, na
dobitkÄ™ wszyscy domagajÄ… siÄ™
krwi i ukarania winnych.
Nocowałem w Camelford, tam
każdy jeden wygraża pięś i o
ciÄ…
niczym innym nie gada. Ta burza
może się skończyćtylko w jeden
sposób, Joss. Chyba wiesz jak?
Przesuną ł ręką po szyi.
- Musimy uciekać-
stwierdził. - To nasza jedyna
szansa. O tym, żeby przejechać
drogami, mowy nie ma, a
najgorzej jest w Bodmin i w
Launceston. Będę się przemykał
torfowiskami i wydostanÄ™ siÄ™ do
Devonshire powyżej jeziora
Gunnis. Zabierze to więcej
czasu, wiem, ale mniejsza o to,
byle ujÅ›
ćcało. Pani gospodyni,
może ma pani kawałeczek chleba?
Od wczorajszego ranka nic nie
miałem w ustach.
Zwrócił się z tym pytaniem do
żony oberżysty, ale zerkną ł
przy tym na Mary. Patience
Merlyn zaczęła szperaćw
kredensie, wyjęła chleb i ser;
usta jej drgały, ruchy miała
niepewne, widaćbyło, że myś
li
o czym innym. NakrywajÄ… c do
stołu, spoglą dała błagalnie na
męża.
- Słyszysz, co on mówi -
odezwała się wreszcie. -
Szaleństwem jest pozostawać
tutaj. Musimy jechaćzaraz,
natychmiast, póki jeszcze czas.
Wiesz, co ta sprawa znaczy dla
ludzi. Nie będą mieli dla
ciebie litoÅ› ciÄ™ bez
ci, zabijÄ…
są du. Na miłoś , usłuchaj
ćboską
go, Joss. Wiesz, że nie chodzi
mi o siebie, myÅ›
lÄ™ tylko o
tobie...
- Stul gębę, dobrze? -
zagrzmiał jej mą ż. - Nigdy
dotą d nie prosiłem cię o radę i
teraz też nie proszę. Potrafię
sam stawićczoło temu, co mnie
czeka, a ty siedz cicho i nie
becz mi tu jak owca. Więc ty
też się poddajesz, Harry, tak?
Chcesz uciekaćjak pies,
podwinÄ… wszy ogon, bo kupa
urzędasów i bigotów domaga się
twojej krwi? Czy nam czegoÅ›
mogą dowieś ? Zastanów się. A
ć
może gryzie cię twoje
tchórzliwe sumienie?
- Pal diabli moje sumienie,
Joss, słucham tylko swego
rozsą dku. Cała okolica stała
siÄ™ piekielnie niebezpieczna,
więc póki to możliwe, chcę się
stÄ… d wynieÅ› . li chodzi o
ć A jeś
dowody, to przez ostatnie
miesią ce postępowaliś ć
my doÅ›
ryzykownie, innych dowodów nie
potrzeba. Przez cały czas
stałem przy tobie, prawda?
Przyszedłem tu dzisiaj,
narażają c głowę, żeby cię
ostrzec. Nie chcÄ™ ci nic
wymawiać Joss, ale to twoja
,
głupota wpakowała nas w tę
kabałę, prawda? Spoiłeśnas,
sam się urżną łeśi pod twoim
przewodem wyruszyliÅ›
my nad
zatokÄ™, na wariackÄ… wyprawÄ™,
której nikt z nas nie planował.
MieliÅ› szansÄ™ na milion
my jednÄ…
i udało nam się, aż za dobrze
nam się udało. Ale że byliś
my
pijani, potraciliÅ›
[ Pobierz całość w formacie PDF ]