[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wiem, że musisz przekazać kolegom to, co sobie
przypomniałam. - Samotna łza spłynęła po jej policzku. -
Trzeba powstrzymać doktora Birkenfelda, Travisie. Nie
wolno pozwolić, żeby nadal robił to niewinnym kobie-
tom i ich dzieciom.
Trav delikatnie otarł łzę.
- Kochanie, obiecuję, że dni Birkenfelda są już po-
liczone.
- Co on robi? - spytał Ry z niedowierzaniem.
- Birkenfeld wmawia kobietom, że ich dzieci umar-
143
ły przy porodzie, a potem sprzedaje noworodki parom,
które albo nie zostały zakwalifikowane do adopcji, albo
nie chcą czekać tak długo - odparł Travis.
Siedzieli w małej salce konferencyjnej w budynku
klubowym. Travis zrelacjonował kolegom to, co usłyszał
od Natalie, i przyglądał się ich twarzom. Na każdej wi-
dział szok i obrzydzenie. Lecz najbardziej poruszony był
szejk. I chociaż wydawało się, że zachował stoicki spo-
kój, wściekłość rozjarzyła mu spojrzenie.
- Musimy dopaść tego drania - powiedział David
Sorrenson.
Clint Andover gwizdnął cicho.
- Czułem, że to, przez co przeszła Natalie, było
straszne, ale nie przypuszczałem, że aż tak.
- Nie tylko musimy powstrzymać Birkenfelda, ale
jeszcze musimy pomóc tym kobietom odnaleźć ich dzie-
ci.
- Ale najpierw musimy znaleźć Birkenfelda - za-
uważył Ry. - I tych, którzy pomagali mu tutaj, w Royal.
- Właśnie. Na pewno wynajął kogoś do tej brudnej
roboty - powiedział David. - Rysopis Birkenfelda przed-
stawiony przez Natalie nie pasuje do tego, co Marissa
opowiedziała o człowieku, który usiłował ukraść dziecko
w szpitalu dwa miesiące temu.
- Alex, ty wciąż masz kontakty w FBI - myślał gło-
śno Trav. - Skontaktuj się z nimi. Może nasz doktor jest
u nich w aktach? Może mają cokolwiek o Klinice Położ-
niczej Birkenfielda?
144
- Dajcie mi cień śladu tego człowieka, a znajdę go. -
Tyle było determinacji w głosie szejka Darina, że Travis
był pewien, iż gotów on był dotrzeć na krańce świata,
żeby dostarczyć doktora wymiarowi sprawiedliwości.
- Gdy Alex będzie szukał pomocy w Biurze, ja i
Clint mamy coś do zrobienia tu, na miejscu - powiedział
David. - Skoro nadal ktoś kręci się wokół rancza Travisa,
Natalie i dziecko nie są bezpieczne.
- Założę się, że to ten sam bydlak, który podpalił
dom Tary - rzucił Clint. - Jak go tylko dopadnę...
- Zajmiesz się nim, kiedy ja z nim skończę - prze-
rwał mu Travis. - Ale nie licz na to, że wiele ci zostawię.
- A co ja mogę zrobić? - Ry upomniał się o swoje.
Trav musiał ugryźć się w policzek, żeby powstrzy-
mać się od śmiechu. Ry sam dał mu okazję, na którą
czekał już od dawna.
- Miej cały czas przy sobie telefon komórkowy.
Może będę potrzebował twojej pomocy, jak ostatniej no-
cy. - Urwał na moment. - T będę bardzo wdzięczny, jeśli
nadal będziesz miał oko na Carrie.
- Powtarzasz się, Trav - burknął Ry. - Wiesz, że sta-
le pilnuję Carrie-Misiaczka. Ale zanim to się skończy,
ona znienawidzi mnie zupełnie.
Alex parsknął śmiechem.
- Gdzie twoja pewność siebie, o której tyle nam
opowiadałeś, Evans?
145
- Carrie jest inna - bąknął Ry niepewnie. Travis z
zaciekawieniem przyglądał się, jak jego przyjaciel za-
czerwienił się aż po cebulki włosów. Nabrał przekona-
nia, że miał rację. Ry zauważył, iż Carrie wyrosła na do-
rodną kobietę. Że nie była już piegowatą smarkulą, która
włóczyła się z nimi wszędzie.
- To co, pomożesz mi? - rzucił.
- Dobrze wiesz, że głupio pytasz. - Ry był naprawdę
urażony. - Oczywiście, że będę miał oko na Carrie.
Zanim pozostali zaczęli dokuczać Ry'owi, że będzie
niańką, Travis wstał. Chciał jak najszybciej wrócić do
Natalie i dziecka. Poza tym, zanim pójdą wieczorem do
łóżka, chciał wcielić w życie swoje plany. Musiał upew-
nić się, że pójdą śladem Sorrensonów i Andoverów i
wstąpią w święty związek małżeński.
- Muszę wracać na ranczo, sprawdzić, czy wszystko
w porządku. - W drzwiach odwrócił się. - Jeśli dowiecie
się czegoś...
- Ty dowiesz się pierwszy - powiedzieli przyjaciele
chórem.
Travis kiwnął głową.
- O dzisiejszy wieczór możesz się nie martwić, Ry -
powiedział. - Zabieram Carrie do siebie. Popilnuje Au-
tumn.
- Chcesz zabrać dokądś Natalie? - Ry zmarszczył
brwi. - Czy to nie jest niebezpieczne? Skoro nie wiemy,
gdzie może być Birkenfeld i kto kręci się wokół rancza?
146
- Nie powiedziałem, że zabieram Natalie dokąd-
kolwiek. - Travis uśmiechnął się radośnie. I zanim za-
mknął za sobą drzwi, dodał: - Ale będziemy zajęci przez
większą część wieczoru.
Ku zaskoczeniu Natalie powrót do przeżyć sprzed
trzech miesięcy nie tylko nie wyczerpał jej emocjonalnie,
ale przyniósł prawdziwą ulgę. Uwolniła się od bolesnej
niepewności, co kazało jej ruszyć do Royal w stanie
Teksas i szukać Travisa. W głębi duszy zawsze mu ufała.
Wiedziała, że zadba o bezpieczeństwo jej i dziecka. I sta-
le go kochała.
Siedziała w fotelu na biegunach z Autumn na rę-
kach. Spojrzała na uśmiechniętą buzię córeczki. Była ta-
ka podobna do Travisa. Te same dołeczki w policzkach. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl