[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na różne tematy, najchętniej o architekturze. Mówiła, że gdyby miała zacząć
karierę od nowa, studiowałaby właśnie architekturę. Znali się tak krótko, a miał
wrażenie, jakby byli starymi przyjaciółmi.
Moja dziewczyna, pomyślał obserwując ją z daleka. Alice zniknęła z pola
widzenia, a kiedy zobaczył ją kilka minut później, coś się zmieniło. Jej krok nie
był tak energiczny jak poprzednio. Szła powoli, skulona w sobie, jakby ją coś
bolało. Fiodor zmarszczył czoło i ruszył do przodu, omijając gości, którzy mu
stali na drodze. Był już bardzo blisko, gdy spostrzegł za plecami Alice
Weronikę. Triumfalny wyraz na jej twarzy powiedział mu wszystko.
– Jak miło cię widzieć, Fiodorze. – Weronika przywitała się o wiele za
głośno, zwracając uwagę kilku osób stojących najbliżej. – Zobacz, kogo tu ze
sobą mam.
Patrząc na Alice, Fiodor zrozumiał, dlaczego nie powinien nawet zbliżać się
do tak delikatnych osób jak ona. Mógł je bowiem złamać, nawet nic nie robiąc.
Wystarczyła czarna przeszłość i jej koszmary, których uosobieniem w tej
chwili była Weronika.
– Alice, popatrz na mnie. – Gdy to zrobiła, przeraził się. Co ta cholerna
zdzira jej naopowiadała, że doprowadziła ją niemal do płaczu. Przytulił ją,
zupełnie bezwolną, myślami daleko stąd.
– Z tobą rozmówię się później – rzucił po rosyjsku do Weroniki, która ze
stoickim spokojem przyglądała się całej scenie.
– Nie ma takiej potrzeby – odpowiedziała w tym samym języku. Na jej
twarzy malowała się satysfakcja. Gdyby mógł, skręciłby jej kark. – Zrobiłam
test dawno temu. Nie jesteś ojcem Piotra. – Uśmiechnęła się lodowato. –
Chcesz wiedzieć, kto jest jego ojcem? Prześlę dokumenty twojemu
adwokatowi.
– Zrób to, tylko nie zapomnij – prawie ryknął na nią. Spojrzał na Alice,
która nadal wtulona była w jego pierś, i natychmiast zapomniał o Weronice.
Wziął ją za rękę i ruszyli w stronę foyer. Usłyszał, jak coś mówi.
– Proszę, zaczekaj, aż stąd wyjdziemy. Wszystko ci wyjaśnię.
Alice zacisnęła usta i wbiła wzrok w podłogę. Poczuł się jak najgorszy
człowiek na świecie.
Zjechali windą na dół, pomógł jej się ubrać i wyszli prosto w mroźną
grudniową noc. Na ulicach pełno było rozbawionych turystów. Poszli w
milczeniu w stronę postoju, skąd miała ich zabrać limuzyna zamówiona przez
Fiodora.
Dopiero po paru chwilach odważył się na nią zerknąć. W oczach czaił się
smutek, piękne, pełne usta drżały. Zranił ją i wiedział o tym. Wszystko to była
jego wina.
– Twoja była żona jest interesującą kobietą – powiedziała Alice,
przerywając ciszę.
– Jest zepsuta i zła do szpiku kości. Co ci powiedziała?
– To bez znaczenia. – Alice czuła w krtani gulę, która utrudniała jej
mówienie. – Każdy ma jakieś sekrety. Ja swój też długo trzymałam w ukryciu.
– Zrozum...
– Wiem, jak to jest kogoś rozczarować. Wiem, jak to jest, kiedy ludzie,
których kochałeś, nagle brzydzą się tobą.
Fiodor omal się nie roześmiał.
– Nie masz pojęcia, jakie naprawdę było moje życie. Przynajmniej miałaś
ojca. Ja mogłem o tym tylko pomarzyć.
– Och, gratuluję. Twoje cierpienie wygrywa. Ale sekret wciąż jest...
– Jaki sekret? – Spojrzał na nią, marszcząc czoło i dopiero wtedy zrozumiał.
– Powiedziała ci o Piotrze?
– Tak ma na imię?
– Nie jest moim dzieckiem – powiedział szybko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]