[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przera\ającego jezdzca i na polanie zapanował spokój.
W dobrą godzinę pózniej u ogniska na polanie siedziały cztery ponure postacie.
Milcząc patrzyły w płomienie. Najdrobniejsza z nich poruszyła się nagle i w poblasku
płomieni mo\na było dostrzec jej zalaną łzami twarz:
 Przeze mnie straciliśmy wszystko  głos Awe załamał się w łkaniu.
 O, nie, pani  zaprzeczył pewny siebie Retnian.  Uwa\am, \e zdobyliśmy
największe skarby, jakie mo\na sobie wyobrazić.
Siła Gór wytrzeszczył oczy, oddychał z trudem. Bolały go zgniecione \ebra i ze
strachem pomyślał, i\ Retnian zwariował.
 Czy\ an Thargan nie posiadł rzeczy największej  miłości kobiety? A my
zdobyliśmy coś  czego mnie najbardziej brakowało w \yciu  szczerych przyjaciół.
Srebrny Blask obiecywał chwałę  postaram się o nią dla was, nie będę szczędził pióra, by
opiewać nasze przygody, a potomnym przeka\ę, kto jest prawdziwym wrogiem Alimor i
Ziemi. Aby w przyszłości wiedzieli, kogo się wystrzegać i przeciw komu wspólnie nale\y
walczyć.
 Ale jesteśmy biedni, jak ostatni nędzarze  mruknął nieprzekonany góral.
Retnian bez słowa sięgnął do swojego worka, gdy wyjął z niego ręce, w stulonych
dłoniach błysnęły nieocenionej wartości klejnoty noszone niegdyś przez stra\ników Hatona.
Awe Llim spojrzała załzawionymi oczami na osłupiałą minę górala i wybu-chnęła
niepohamowanym śmiechem. Po sekundzie zawtórowali jej Ziemianie: Siła Gór głośno,
Retnian piskliwie, an Thargan uśmiechnął się tylko obejmując ramieniem Królową Alimor.
WILKI Z PALENK
 Zabij go! Zabij!  skandował rozentuzjazmowany tłum.
Gobiar, olbrzymi mę\czyzna, którego mięśnie zdawały się rozsadzać skórę na klatce
piersiowej stał w rozkroku nad powalonym przeciwnikiem. Grymas uśmiechu wykrzywił mu
twarz. Wiedział, \e rozwrzeszczana gawiedz domaga się śmierci le\ącego. Bez wahania jego
miecz przygwozdził pokonanego do ziemi. Ten charcząc i drąc rękami piach wyzionął ducha.
Tłum zachwycony gestem Goblara rozszalał się jeszcze bardziej. Gdyby nie olbrzymie, grube
paie otaczające plac ludzie pewnie porwaliby na ręce swego bohatera. Zawody zwane przez
miejscowych Dakun, wzbudzały dzikie emocje. Tak jak Palenk słynęło ze swoich Wilków,
tak księstwo Gadrin oyło znane z Dakun.
Miejsca turniejów związane były z pobytem świątobliwego mę\a i maga Dakun
Albarecha. Tylko tam, gdzie postawił swoje stopy i rzucił zaklęcie, mogły pływać w
powietrzu olbrzymie drewniane dyski. Unosiły się one nad owalnym placem okolonym
palami. Na ich powierzchni zamocowano ucnwyty na stopy, uzbrojonych tylko w miecze,
zawodników. Dyskami nie mo\na było precyzyjnie sterować, ugięcie nóg i gwałtowny
przysiad powodowały odbicie się dysku jakby na sprę\ynie. Wychylenie ciała w którymś
kierunku powodowało skierowanie tam dysku, choć nie zawsze  dyski poruszane magią
Albarecha bywały kapryśne. Jedynie szybki refleks i pewna ręka, a nade wszystko dobrze
umięśnione nogi decydowały o sukcesie. Stawką w zawodach było \ycie i cały majątek
walczÄ…cych.
Gobiar uniósf rękę, olbrzymia ci\ba widzów ucichła. Ludzie usłyszeli to, co
najbardziej chcieli usłyszeć:
 Przeznaczam catÄ… wygranÄ… dla was!
Tłum szalał  będzie mo\na \yć beztrosko przez parę dni. jak nakazywał rytuał,
heroldzi zaczęli uderzać w bębny i nawoływać:
 Czy jest jeszcze śmiałek, który stanie oko w oko z niezwycię\onym Go-blarem?!
Zaległa cisza, ludzie przezornie odsunęli się od ogrodzenia otaczającego plac. Znalezć
się tam w tej chwili nawet przypadkowo, znaczyło podjąć wyzwanie. Nagle przez ogrodzenie
przeskoczył młody człowiek. Długie włosy spięte w koński ogon spadały mu na plecy.
Dziecięcej twarzy przeczyły szerokie barki, były dowodem jego olbrzymiej sity.
 Kim jesteś przybyszu?  gromko zapytał Gobiar. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl